Skip to main content

Może i sobotnia gala UFC Fight Night w Las Vegas rozpiską na kolana nie rzuca, ale nad Wisłą będzie z pewnością chętnie oglądana z uwagi na dwa mocne biało-czerwone akcenty.

W daniu głównym wydarzenia dojdzie do pojedynku spod znaku zmiany warty. Idący jak burza Carlos Prates pójdzie w oktagonowe tany z zaprawionym w bojach Neilem Magnym, klasycznym “gatekeeperem”.

Drogę na pokład UFC Carlos Prates utorował sobie w zeszłym roku przez cykl Contender Series, gdzie znokautował Mitcha Ramireza. W 2024 roku stoczył już trzy walki w oktagonie amerykańskiego giganta, wszystkie wygrywając przez nokauty. To jednak nie wszystko, bo za każdą z nich otrzymał warty $50 tysięcy bonus w ramach “Występu Wieczoru”. Trudno więc dziwić się, że Dana White i spółka mają ogromne nadzieję względem kowadłorękiego Brazylijczyka.

Neil Magny to weteran nad weteranów. Dość powiedzieć, że stoczył w wadze półśredniej UFC 34 walki, z których 22 wygrał, a ponadto w oktagonie spędził łącznie prawie 7 godzin, zadając prawie 1500 znaczących uderzeń. Każdy z tych wyników stanowi rekord kategorii półśredniej UFC. Złote lata mający haitańskie korzenie Amerykanin ma już co prawda za sobą – od ośmiu walk regularnie zwycięstwa przeplata z porażkami – ale nadal stanowi przeszkodę, która oddziela średniaków od elity.

Bukmacherzy wątpliwości nie mają – Prates jest zdecydowanie największym faworytem w całej rozpisce. Mając na uwadze formę, jaką prezentują ostatnio obaj zawodnicy, trudno dziwić się takim kursom. Brazylijczyk to wyborny stójkowicz z solidną defensywą zapaśniczą, ale jeśli słynący z żelaznej kondycji Amerykanin przetrwa dwie pierwsze rundy, kto wie, czy z czasem do gry nie wejdzie jego doświadczenie.

Nad Wisłą najwięcej uwagi poświęca się jednak dwóm innym walkom. Galę otworzy konfrontacja debiutującej w oktagonie UFC Klaudii Syguły z Melissą Mullins. Mało kto spodziewał się, że Polka zasili szeregi amerykańskiej organizacji, ale jako że Brytyjka kilka tygodni temu straciła rywalkę – miała walczyć z Montserrat Rendon – matchmakerzy UFC sięgnęli właśnie po Polkę.

Obie zawodniczki – Syguła i Mullins – legitymują się bilansem 6-1, ale nie sposób nie odnotować, że Brytyjka rywalizowała jednak ze znacznie mocniejszymi przeciwniczkami. Nie znaczy to absolutnie, że Klaudia nie ma tutaj szans, ale uzasadnia kursy bukmacherskie, wedle których to Mullins jest sporą faworytką.

Do klatki w sobotę w Las Vegas zawita też doświadczona Karolina Kowalkiewicz, która w pojedynku wieńczącym kartę wstępną podejmie młodszą o piętnaście aż lat Denise Gomes.

Dla Polki bęzie to już osiemnasty występ pod sztandarem UFC i szansa na powrót na zwycięskie tory po ostatniej porażce, jaką zadała jej nieco podobna rywalka – bo i Iasmina Lucindo to młoda, perspektywiczna Brazylijka.

Pomimo iż Karolina pod względem doświadczenia zdecydowanie dystansuje Gomes, to jest bardzo wyraźnym underdogiem – nawet większym aniżeli Klaudia. 24-letnia Brazylijka może nie jest szczególnie zaawansowana technicznie, ale nie ulega wątpliwości, że pod kątem fizyczności, szybkości, dynamiki i siły powinna rozdawać karty.

Related Articles