Skip to main content

W przestrzeni medialnej nadal huczy od dyskusji na temat fantastycznej zeszłotygodniowej gali UFC 281 w Nowym Jorku, ale czas płynie nieubłaganie – już w sobotę Dana White i spółka organizują kolejne wydarzenie.

Galę UFC Fight Night, która odbędzie się w sobotę w Las Vegas, uświetni starcie spod znaku zmiany warty – starcie doświadczenia z młodością. Starego lisa z młodym wilkiem. Zaprawiony w bojach artysta nokautu Derrick Lewis, który ostatnimi czasy formą nie zachwyca, skrzyżuje rękawice z pnącym się w rankingu wagi ciężkiej Siergiejem Spivakiem.

Cztery lata temu Amerykanin należał do ścisłej czołówki dywizji, wojując nawet o tytuł mistrzowski – przegrał wtedy przez poddanie z Danielem Cormierem – ale dzisiaj wiedzie mu się znacznie gorzej. Na tarczy skończył dwa ostatnie pojedynki, przegrywając przez nokauty z Taiem Tuivasą oraz Siergiejem Pawłowiczem. Jeśli “Czarnej Bestii” powinie się noga w sobotę, jego kariera pod sztandarem UFC stanie pod znakiem zapytania.

– Nawet nie chcę o tym myśleć, bo to nie jest mój rok – powiedział sklasyfikowany na 7. miejscu w rankingu 265 funtów Lewis podczas konferencji prasowej przed galą. – Dobrze byłoby, gdybym nadal wygrywał, ale to nie jest mój rok, więc chcę go skończyć czymś mocnym.

– Mam nadzieję, że ta walka potrwa kilka sekund, ale jeśli rozegra się na pięciu rundach, nie ma problemu. Jestem gotowy. Jestem podekscytowany. Trenerzy dobrze mnie przygotowali. Pomimo iż na tym etapie kariery nie ma wielu rzeczy, które by mnie motywowały, to teraz jestem zmotywowany. Czuję, że nadal mam wiele do zaoferowania, więc zobaczymy, jak potoczy się to wszystko w sobotę.

– Jestem teraz przyparty do muru. Nie chcę przegrać trzeciej walki z rzędu. Nie chcę przegrać żadnej walki. Każdą porażkę mocno przeżywam. Nie przestaję o nich myśleć aż do czasu kolejnej walki. Jestem już zmęczony myślami o ostatniej walce.

Dołączywszy w 2019 roku do UFC, Siergiej Spivak przegrał dwie z trzech pierwszych walk, ale później nabrał wiatru w żagle. Obecnie może pochwalić się pięcioma wiktoriami w sześciu ostatnich występach. Jedynej porażki w tym okresie doznał z mocnym Tomem Aspinallem. Obecnie Mołdawianin jest sklasyfikowany na 12. miejscu w rankingu wagi ciężkiej – i ma apetyt na więcej.

Bukmacherzy w roli faworyta stawiają 27-letniego – młodszego od rywala aż o dekadę – Spivaka. Mając na uwadze, że Mołdawianin specjalizuje się przede wszystkim w walce na chwyty, trudno się temu dziwić. W każdej wymianie Lewis będzie oczywiście piekielnie groźny – posiada prawdziwy dynamit w pięściach – ale młody, głodny sukcesów Spivak to znacznie wszechstronniejszy zawodnik.

Ciekawie zapowiada się także pojedynek pomiędzy Jackiem Dellą Maddaleną i Dannym Robertsem, który otworzy kartę główną wydarzenia. O ile ten ostatni przeplata w UFC zwycięstwa z porażkami i wydaje się, że swój “sufit” w wieku 35 lat już osiągnął, to Jack Della Maddalena uchodzi za nie lada talent.

26-letni Australijczyk ma na koncie dwa występy pod banderą amerykańskiego giganta – oba wygrane w świetnym stylu przez nokauty w pierwszych rundach. Na papierze jednak Danny Roberts zapowiada się dla niego na najtrudniejszy test w dotychczasowej karierze.

Wątpliwości, że zda go z wyróżnieniem nie mają natomiast bukmacherzy. Jack Della Maddalena jest bowiem zdecydowanie największym faworytem w całej rozpisce sobotniej gali.

Related Articles