Może i na papierze sobotnia gala UFC Fight Night szału nie robi, ale nad Wisłą będzie śledzona bardzo uważnie – w Las Vegas wystąpią bowiem dwaj polscy zawodnicy.
Sobotnie wydarzenie uświetni pojedynek stojący pod znakiem potencjalnej zmiany warty. Sklasyfikowany na 11. miejscu w rankingu wagi średniej Jack Hermansson stanie do obrony swojej pozycji przed niepokonanym jeszcze w oktagonie UFC Joe Pyferem. Dla młodszego o osiem lat Amerykanina będzie to natomiast szansa na przedarcie się do czołowej piętnastki dywizji.
Szwed to zaprawiony w bojach wyrobnik, który pod sztandarem UFC wojuje od 2016 roku, mogąc pochwalić się w oktagonie bilansem 10-6. Ze średniakami daje sobie radę świetnie, ale wydaje się, że pewnego poziomu przeskoczyć już nie zdoła. Z kolei Pyfer póki co idzie jak burza. Wygrał wszystkie trzy walki, jakie stoczył dotychczas w UFC, wszystkie przed czasem.
Trudno w tym kontekście dziwić się, że bukmacherzy wyraźnie faworyzują Amerykanina. Na papierze jest to zawodnik sprawniejszy w obszarze stójkowym i zapaśniczym, który posiada też znacznie cięższe pięści. Wydaje się, że Szwed swoich szans powinien szukać przede wszystkim w parterze, ale pytanie brzmi, czy zdoła przenieść tam walkę?
Polskich fanów najbardziej ciekawią jednak dwa inne pojedynki, które odbędą się w Las Vegas. Do oktagonu zawitają bowiem w sobotni wieczór dwaj Polacy, Robert Bryczek oraz Marcin Prachnio.
Robert Bryczek zapewnił sobie angaż w UFC w zeszłym roku – a to za sprawą serii pięciu kolejnych zwycięstw przez nokauty w pierwszej rundzie. W oktagonie amerykańskiego giganta miał zadebiutować we wrześniu zeszłego roku, wchodząc na zastępstwo do walki z Jacobem Malkounem, ale ostatecznie sprawy formalne uniemożliwiły mu debiut. Jego pierwsze starcie przesunięto więc na luty, szykując mu Alberta Duraeva. Na tydzień przed galą Czeczen wycofał się jednak z pojedynku, a na jego miejsce do walki z Polakiem desygnowano Dylana Budkę. Ten nie przeszedł jednak testów medycznych. Ostatecznie matchmakerom udało się znaleźć innego śmiałka, który zaakceptował walkę z Robertem Bryczkiem na tydzień przed galą – Ihora Potierię.
Dla przenoszącego się do wagi średniej z półciężkiej Ukraińca może być to walka o być albo nie być w UFC, bo z dotychczasowych czterech potyczek dla Dany White’a i spółki przegrał aż trzy.
Faworytem pojedynku jest Bryczek. Mając na uwadze świetną formę, jaką ostatnio prezentuje, oraz pełen obóz przygotowawczy, jaki ma za sobą, trudno się temu dziwić. Grzechem byłoby jednak skreślanie Potierii – to sprawny stójkowicz, który może ruszyć do huraganowych ataków od pierwszych sekund walki. Warto mieć bowiem w pamięci, że dla Roberta jest to debiutancki występ w UFC – a debiuty rządzą się swoimi prawami.
Dla Marcina Prachnio sobotnia walka będzie już dziewiątą pod sztandarem UFC. Polak legitymuje się obecnie bilansem 3-5 w oktagonie. Jego przeciwnikiem będzie tym razem amerykański zapaśnik Devin Clark. Jako że obaj zawodnicy ostatnio przegrywali, to na szali ich walki znaleźć może się ich dalsza kariera w UFC.
Sporym faworytem zawodów jest Amerykanin. Jest to o tyle zrozumiałe, że specjalizuje się on w walce na chwyty, podczas gdy w tym właśnie obszarze Marcin posiada luki. Jeśli jednak Polak zdoła utrzymać pojedynek w stójce, jego szanse na zwycięstwo mocno wzrosną.