Rozpiska sobotniej gali UFC Fight Night w Las Vegas na papierze zdecydowanie do porywających nie należała, ale wydarzenie okazało się naprawdę dobre.
Czasami bywa tak, że gale UFC, w których ze świecą szukać dużych nazwisk, okazuję się świetnymi widowiskami – i tak właśnie było w minioną sobotę w Las Vegas, gdzie aż dziewięć z jedenastu walk skończyło się przed upływem regulaminowego czasu. Obejrzeliśmy cztery nokauty i pięć poddań.
W daniu głównym wydarzenia Amanda Lemos w trzeciej rundzie walki znokautowała Marinę Rodriguez, najprawdopodobniej torując sobie drogę do rozgrywki mistrzowskiej w wadze słomkowej. Co prawda Rodriguez nie była zadowolona z decyzji sędziego, który przerwał zawody, gdy po zainkasowaniu potężnego ciosu znalazła się na ogrodzeniu, inkasując tam kolejne uderzenia, ale wydaje się, że decyzja oktagonowego rozjemcy jest jak najbardziej do wybronienia.
W co-main evencie wydarzenia Neil Magny lekkiej przeprawy z Danielem Rodriguezem nie miał. Przegrał drugą rundę walki, a na początku trzeciej po przyjęciu mocnych ciosów poszedł w desperackie próby obaleń, kończąc na plecach. Jednak Rodriguez pozwolił mu wrócić na nogi, co okazało się wielkim błędem – tamże bowiem Magny mocno podkręcił tempo, przewrócił rywala i gdy ten spróbował wrócić do stójki, zapiął ciasne duszenie brabo, zmuszając go do poddania walki.
Pokonując Daniela Rodrigueza, Neil Magny odniósł 20. zwycięstwo w kategorii półśredniej UFC, ustanawiając tym samym rekord organizacji – zdystansował w tej klasyfikacji legendarnego Georgesa Saint-Pierre’a.
Także trzy pozostałe walki karty głównej zakończyły się przed czasem. Shayilan Nuerdanbieke w ledwie 70 sekund rozbił Darricka Minnera, a Tagir Ulanbekov potrzebował nieco ponad dwóch minut, aby ciasną gilotyną poddać Nate’a Manessa.
Wreszcie w pojedynku otwierającym kartę główną Grant Dawson udowodnił, że nieprzypadkowo bukmacherzy widzieli go w roli faworyta w starciu z niepokonanym dotychczas Markiem Madsenem. Co prawda Amerykanin już w pierwszych sekundach rywalizacji zaliczył deski, ale później jego dominacja w oktagonie nie podlegała dyskusji. Dawson raz za razem przewracał i kontrolował oraz obijał z góry srebrnego medalistę olimpijskiego w zapasach w stylu klasycznym. Także w stójce przewaga Amerykanina była gigantyczna – w trzeciej rundzie tak zmasakrował wykroczną nogę Duńczyka niskimi kopnięciami, że ten nie był w stanie utrzymać się na górze. W parterze natomiast Dawson szybko zaszedł Madsenowi za plecy, zmuszając go ciasnym duszeniem do poddania pojedynku.
Reprezentując barwy American Top Team Amerykanin podtrzymał tym samym nieskazitelny bilans w UFC, gdzie może obecnie pochwalić się siedmioma zwycięstwami i jednym remisem. W kolejnym pojedynku chciałby skrzyżować rękawice z byłym tymczasowym mistrzem wagi lekkiej Tonym Fergusonem.