Sobotnia gala UFC Fight Night w Las Vegas rozpoczęła się z nie lada przytupem, ale z czasem wszystko się posypało.
Wszystkie walki karty wstępnej zakończyły się przed czasem – obejrzeliśmy pięć nokautów i dwa poddania. Na wyróżnienie zasługuje Damon Blackshear, który w trzecim pojedynku gali popisał się fantastycznym “twisterem”, zmuszając do poddania debiutującego w oktagonie amerykańskiego giganta Jose Johnsona. Był to trzeci “twister” w historii organizacji – wcześniej w ten sposób wygrywali tylko Chan Sung Jung w 2011 roku oraz Bryce Mitchell w 2019 roku.
Karta główna okazała się jednak wyjątkowo rozczarowująca. Tylko dwie z jej sześciu walk zostały rozstrzygnięte przed czasem – Iasmin Lucindo poddała w drugiej rundzie Polyanę Vianę, a Khalil Rountree znokautował w pierwszej debiutującego w 205 funtach – wcześniej wojował w dywizji ciężkiej – Chrisa Daukausa.
Przyzwoitym widowiskiem okazał się co prawda co-main event gali, w którym Cub Swanson po stójkowym przede wszystkim boju pokonał kontrowersyjną decyzją sędziów faworyzowanego Hakeema Dawodu, ale walka wieczoru pomiędzy Vicente Luque i Rafaelem dos Anjosem zawiodła.
Zaplanowany na pięć rund pojedynek przez ponad 15 minut toczył się w obszarze klinczersko-parterowym, gdzie nie działo się wiele. Zawodnicy nawzajem próbowali się kontrolować – Luque czynił to z większymi sukcesami – stroniąc od większej ofensywy. Mocne i precyzyjne uderzenia można było policzyć na palcach jednej ręki. Takich, które zwiastowałyby zakończenie walki, nie było wcale.
Ostatecznie sędziowie wskazali jednogłośnie na Vicente Luque, który powrócił na zwycięskie tory po dwóch ostatnich porażkach. 39-letni już Rafael dos Anjos być może na zawsze odstawić musi na półkę jakiekolwiek mistrzowskie aspiracje w wadze półśredniej. Trudno bowiem spodziewać się, aby w tym wieku zdołał odbudować się na tyle, aby wkroczyć do gry o tron.
“Cichy Zabójca” liczy teraz na starcie z przeciwnikiem z czołówki rankingu 170 funtów, choć przyznał, że chętnie powitałby też w szeregach wagi półśredniej Dustina Poiriera. Nie wydaje się jednak szczególnie prawdopodobne, aby Amerykanina zestawienie z Brazylijczykiem interesowało. Nie ukrywa on bowiem, że na tym etapie swojej kariery celuje w największe, najbardziej kasowe i medialne zestawienia.