Skip to main content

W sobotę Dana White i spółka po raz drugi w historii zawitają do Francji, organizując nad Sekwaną galę UFC Fight Night.

Niemal równo rok temu – 3 września – odbyła się pierwsza gala UFC we Francji, a konkretnie w Paryżu. Wydarzenie to okazało się dużym sukcesem medialnym i finansowym – na trybunach Accor Areny zasiadło wówczas ponad 15 tysięcy widzów, a wpływy ze sprzedaży biletów przekroczyły 3 miliony dolarów.

W walce wieczoru zeszłorocznej gali wystąpił francuski bohater – pierwszy (tymczasowy) mistrz – Ciryl Gane, który po szalonym widowisku w końcówce trzeciej rundy znokautował Taia Tuivasę. Walce towarzyszyła fantastyczne atmosfera na trybunach. Francuscy fani żywiołowo dopingowali swojego zawodnika, a w pewnym momencie odśpiewali nawet “Marsyliankę”.

W sobotę światowy lider MMA po raz drugi zawita nad Sekwanę, ponownie właśnie w Paryżu organizując galę z cyklu UFC Fight Night. Wydarzenie ponownie zwieńczy też występ Ciryla Gane, który tym razem skrzyżuje rękawice z Sergeyem Spivakiem.

Dla “Bon Gamina” – bo taki przydomek nosi Francuz – będzie to pierwsza walka od marcowej klęski z Jonem Jonesem. Francuz został wówczas poddane przez powracającego do akcji po 3-letniej przerwie Amerykanina z dziecinną łatwością w ledwie dwie minuty.

– Ludzie liczyli wtedy na wojnę – powiedział Gane w rozmowie z UFC.com przed sobotnią galą. – Spodziewali się wojny. Może spodziewali się, że sprawię niespodziankę. A tu boom. Dwie minuty. Nie tego oczekiwali. Ja zresztą też. Ludzie byli więc rozczarowani, ja byłem rozczarowany, ludzie w mediach społecznościowych byli rozczarowani. Byli bardzo wściekli. Kompletnie zapomnieli o moich wcześniejszych dokonaniach.

33-letni Francuz przygodę z MMA rozpoczął wyjątkowo późno, bo ledwie pięć lat temu. Bardzo szybko trafił do UFC, gdzie sięgnął po tymczasowy pas mistrzowski wagi ciężkiej. Stracił go w unifikacyjnym boju z Francisem Ngannou. Na zwycięskie tory powrócił przed rokiem we wspomnianej walce z Taiem Tuivasą w Paryżu. Potem szybko uległ Jonowi Jonesowi.

W drodze do walki z Sergeyem Spivakiem Ciryl Gane zmienił swoje życie – obecnie kręci się ono wyłącznie wokół treningów, regeneracji i rodziny. Francuz jest przekonany, że najlepsze lata kariery ma przed sobą. Jego celem jest tytuł mistrzowski 265 funtów.

Sergey Spivak przygodę z UFC rozpoczął w 2019 roku, ale od falstartu – przegrał bowiem dwie z trzech pierwszych walk. Później jednak nabrał wiatru w żagle, zwyciężając aż sześć z kolejnych siedmiu potyczek. Obecnie może pochwalić się serią trzech wiktorii.

Pomimo iż Mołdawianin to zapaśnik, a Francuz właśnie w tym obszarze posiada największe luki – czego dowodami jego porażki z Jonem Jonesem i Francisem Ngannou – to “Bon Gamin” jest bukmacherskim faworytem zawodów. O ile w stójce rzeczywiście Gane powinien zdecydowanie rozdawać karty, to sprawny w walce na chwyty Spivak na pewno będzie czaił się na swoje okazje, aby przenieść akcję do swojego królestwa w parterze.

Related Articles