Skip to main content

Sobotnia gala UFC Fight Night w Austin okazała się fantastycznym wydarzeniem, o którym będzie się mówiło jeszcze długo.

Na kartach historii organizacji zapisze się karta wstępna gali, bo doszło na niej do dwóch aż nokautów poprzez slamy. Do takiej sytuacji nie doszło nigdy wcześniej w dziejach UFC. Drakkar Klose slamem znokautował próbującego atakować “balachą” Joego Soleckiego, a Cody Brundage w takim sam sposób uśpił polującego na trójką Zachary’ego Reese.

Fantastyczny pojedynek w karcie wstępnej dali debiutujący w oktagonie amerykańskiego giganta Rodolfo Bellato oraz Ihor Potieria. W drugiej rundzie Ukrainiec był o włos od skończenia Brazylijczyka, ale ten sobie tylko znanym sposobem przetrwał, a następnie sam znokautował wyczerpanego Potierię, powracając tym samym z nieprawdopodobnie dalekiej podróży.

W karcie głównej gali fantastyczną formą błysnął Sean Brady, który zdominował w obszarze zapaśniczo-parterowym powracającego do wagi półśredniej Kelvina Gasteluma, kończąc go kimurą w rundzie trzeciej. Brady udowodnił w ten sposób, że cały czas nie składa broni w rajdzie o najwyższe laury w 170 funtach.

Doskonale w debiucie w wadze koguciej zaprezentował się były dwukrotny mistrz dywizji muszej Deiveson Figueiredo. W starciu z Robem Fontem Brazylijczyk walczył w sposób taktyczny i wyrachowany, ale jednocześnie diablo skuteczny. Wielokrotnie zachwiał rywalem ciosami, kilka razy układając go też na plecach. Ostatecznie wygrał jednogłośną decyzją sędziowską.

W co-main evencie wydarzenia wchodzący na zastępstwo Jalin Turner już w pierwszej rundzie brutalnie znokautował Bobby’ego Greena. “Tarantula” posłał “Króla” na deski kombinacją ciosów, następnie przy kompletnej bierności sędziego okładając go uderzeniami z góry. Na sędziego spadła po walce lawina krytyki za zdecydowanie zbyt późne przerwanie walki.

W starciu wieńczącym gale w Austin młody-gniewny Arman Tsarukyan udowodnił, że nieprzypadkowo był sporym bukmacherskim faworytem naprzeciwko zaprawionego w bojach Beneila Dariusha. Kapitalnie dysponowany Ormianin znokautował asyryjskiego Amerykanina w ledwie 64 sekundy. Zaatakował kolanem na głowę, którym co prawda nie trafił, ale natychmiast ponowił srogim prawym prostym, ścinając Dariusha z nóg. Dzieła zniszczenia dopełnił uderzeniami z góry, odnosząc tym samym najcenniejsze zwycięstwo w swojej dotychczasowej karierze.

Tsarukyan włączył się w ten sposób do mistrzowskiej rozgrywki w wadze lekkiej. Po walce rzucił zresztą wyzwanie jej mistrzowi Islamowi Makhachevowi, z którym zresztą kilka lat temu w swoim debiucie w UFC miał okazję walczyć, przegrywając wówczas na kartach sędziowskich.

– To był najlepszy możliwy scenariusz, o jakim myślałem – powiedział Arman w studio ESPN po gali. – Wiedziałem, że muszę tam wyjść, dać dobry występ i znokautować Beneila w pierwszej rundzie, bo wtedy mogę domagać się walki o pas.

– Gdybym pokonał go ledwie co, jakąś decyzją, ludzie powiedzieliby, że „Charles Oliveira go znokautował, więc co ty gadasz”. Ale znokautowałem go szybciej niż Charles, a Charles miał już swoje szanse walki o pas.

– Wszyscy w czołowej piątce mieli taką możliwość – poza mną. Po prostu dajcie mi tę walkę.

Nie wydaje się jednak szczególnie prawdopodobne, aby Arman Tsarukyan otrzymał teraz titleshot. Szef UFC Dana White powtarza bowiem jak mantrę, że w trzeciej obronie pasa mistrzowskiego Islam Makhachev zmierzy się w rewanżu z Charlesem Oliveirą.

Related Articles