Skip to main content

Intrygująco zapowiada się sobotnia gala UFC 302, także z nadwiślańskiej perspektywy – w Newark nie zabraknie bowiem mocnego polskiego akcentu.

Wydarzenie zwieńczy pojedynek na szczycie kategorii lekkiej pomiędzy jej mistrzem Islamem Makhachevem i zaprawionym w bojach Dustinem Poirierem.

Gdy w lipcu zeszłego roku “Diament” padł znokautowany w rewanżu przez Justina Gaethje, wydawało się, że na długi czas wypadł z rozgrywki mistrzowskiej w 155 funtach. Jednak spektakularne zwycięstwo z Benoitem Saint-Denisem podczas marcowej gali UFC 299 w Miami oraz okoliczności – tj. niezdolność do walki żadnego innego zawodnika z czołówki wagi lekkiej – sprawiły, że otrzymał pojedynek z Islamem Makhachevem.

Dla 35-letniego już Amerykanina będzie to trzecie podejście do walki o prawowity pas. Dwie pierwsze próby spełzły na niczym – w 2019 roku przegrał przez poddanie z Khabibem Nurmagomedovem, a dwa lata później w ten sam sposób uległ Charlesowi Oliveirze. W sobotę stanie przed ostatnią najprawdopodobniej szansą na zdobycie złota. Niewykluczone zresztą, że bez względu na wynik walki zakończy po niej swoją bogatą karierę.

Rozpędzony serią aż trzynastu zwycięstw Islam Makhachev może natomiast w sobotę wyrównać rekord trzech obron tytułu mistrzowskiego w wadze lekkiej. Należy on obecnie do czterech zawodników – wspomnianego Khabiba Nurmagomedova, BJ-a Penna, Frankiego Edgara oraz Bensona Hendersona.

Bukmacherzy nie dają Dustinowi Poirierowi żadnych szans. Amerykanin jest największym underdogiem w całej rozpisce. Mając na uwadze różnicę, jaka dzieli obu w obszarze zapaśniczo-parterowym, trudno się takim kursom jednak dziwić. Dagestańczyk to o dwie klasy sprawniejszy grappler od Amerykanina.

Równie ciekawie zapowiada się co-main event gali. Tamże były mistrz wagi średniej Sean Strickland skrzyżuje rękawice z efektownie zawsze walczącym Paulo Costą. Jako że obaj zawodnicy preferują szermierkę na pięści i kopnięcia, spodziewać możemy się kapitalnego widowiska. Zwycięzca uczyni ważny krok w kierunku gry o tron 185 funtów.

Sporym faworytem zawodów jest Strickland. Nie ulega co prawda wątpliwości, że w pierwszych rundach tej zaplanowanej na 25 minut walki Costa będzie piekielnie groźny – szczególnie pod kątem kopnięć – ale wydaje się, że zaprawiony w 5-rundowych bojach, bardzo odpowiedzialny w defensywie i świetnie zawsze dysponowany kondycyjnie Strickland rzeczywiście ze swoim metodycznym stylem stanowić może nie lada problem dla Brazylijczyka.

Nad Wisłą wielkim zainteresowaniem cieszy się też inna walka – Michała Oleksiejczuka z Kevinem Hollandem. Starcie to trafiło na eksponowane trzecie miejsce w rozpisce karty głównej. Mając na uwadze style walki obu zawodników, którzy nie słyną z kalkulacji, trudno się temu dziwić.

Pojedynek ten został zestawiony ledwie trzy tygodnie temu. Dla Polaka będzie to wielka szansa na zmazanie plamy po ostatnim występie, w którym w minutę przegrał przez poddanie z Michelem Pereirą. O powrót na zwycięskie tory walczy też Kevin Holland, którzy dwie ostatnie walki skończył na tarczy.

Wedle bukmacherów, “Husarz” większych szans na zwycięstwo jednak nie ma. Holland jest zdecydowanym faworytem zawodów. Możemy mieć jednak pewność, że Polak pójdzie agresywnie od samego początku, swoim zresztą zwyczajem. Musi to uczynić, bo w dystansie kicbokserskim to Amerykanina – dysponując o wiele lepszymi gabarytami, ma znacznie więcej do zaoferowania. Michał musi przedrzeć się w półdystans i tam poszukać rozstrzygnięcia ciosami na głowę i korpus.

Related Articles