Skip to main content

Podczas sobotniej gali UFC 297 w Toronto – pierwszej numerowanej w tym roku – doszło do koronacji nowego króla kategorii średniej.

Kanadyjscy fani zebrani w Scotiabank Arena nie będą dobrze wspominali sobotniego wydarzenia. Bilans kanadyjskich zawodników startujących na gali wyniósł 2-7. Zwycięstwa odniosły tylko dwie zawodniczki, Jasmine Jusadevicius oraz Gillian Robertson. Wszyscy mężczyźni – nawet ci mocno faworyzowani – polegli z kretesem.

Pomimo tak słabych startów swoich zawodników nikt oczywiście nie opuścił trybun przed walką wieczoru, w której naprzeciwko siebie stanęli Sean Strickland i Dricus Du Plessis. Dla Amerykanina – minimalnie faworyzowanego przez bukmacherów – była to pierwsza obrona pasa mistrzowskiego wagi średniej, po który sięgnął w zeszłym roku, sensacyjnie rozbijając Israela Adesanyę.

Początek pojedynku należał do amerykańskiego mistrza, który rewelacyjnie pracował swoim firmowym lewym prostym, rozbijając twarz pretendenta. Jednak od rundy drugiej starcie mocno się wyrównało. Ba! Do głosu coraz częściej zaczynał dochodzić Afrykaner, który ciosy i kopnięcia przeplatał z obaleniami.

Dopiero w ostatniej rundzie Strickland mocniej podkręcił tempo, atakując agresywniej. Du Plessis nigdzie się jednak nie wybierał, odpowiadając ogniem. Sędziowie niejednogłośnie orzekli o zwycięstwie Afrykanera w stosunku 2 x 48-47, 47-48, choć wydaje się, że nie byłoby absolutnie kontrowersji, gdyby wiktoria padła łupem Amerykanina.

Co ciekawe, sternik UFC Dana White obwieścił, że sam punktował walkę właśnie dla Seana Stricklanda. Stwierdził, że obaj na pewni kiedyś ponownie się spotkają, choć jednocześnie wykluczył zorganizowanie natychmiastowego rewanżu.

Z kim zatem w pierwszej obronie pasa mistrzowskiego stanie Dricus Du Plessis, który swego czasu dzierżył tytuł wagi półśredniej KSW? Afrykaner rzucił wyzwanie Israelowi Adesanyi i wiele wskazuje na to, że rzeczywiście za kilka miesięcy może dojść do ich ociekającej złą krwią konfrontacji.

W co-main evencie wydarzenia – który okazał się bardzo słabym widowiskiem – Raquel Pennington wypunktowała Mayrę Bueno Silvę, sięgając po pas wagi koguciej.

Wcześniej nie lada niespodziankę sprawił skazywany na pożarcie Neil Magny, który w trzeciej rundzie powrócił z bardzom dalekiej podróży, ubijając lokalnego bohatera Mike’a Malotta i tym samym uciszając całe Toronto.

Dobrą, zaciętą walkę dali czołowi piórkowi, Movsar Evloev i Arnold Allen. Po 3-rundowej batalii zwycięstwo padło łupem świetnie dysponowanego zapaśniczo Ingusza, który w ten sposób wyśrubował swój fantastyczny bilans do 18-0. Evloev mocno zbliżył się w ten sposób do rozgrywki o tron 145 funtów.

Related Articles