Zainaugorowawszy w zeszłym tygodniu sezon 2024, w sobotę Dana White i spółka zorganizują pierwszą dużą numerowaną galę – UFC 297.
Wydarzenie zwieńczy pojedynek na szczycie kategorii średniej pomiędzy jej mistrzem Seanem Stricklandem i niepokonanym pod sztandarem UFC Dricusem Du Pessisem. Konia z rzędem temu, kto rok temu przewidziałby, że akurat ci dwaj zawodnicy będą kiedyś walczyć o tron 185 funtów – tak jednak się stało.
W lipcu zeszłego roku gremialnie wówczas skreślany Afrykaner nieoczekiwania znokautował w eliminatorze wyraźnie faworyzowanego Roberta Whittakera, a dwa miesiące później skazywany na pożarcie Sean Strickland sensacyjnie rozbił na pełnym dystansie Israela Adesanyę, przejmując tron mistrzowski kategorii średniej. Tym samym Stricklad i Du Plessis znaleźli się na kursie kolizyjnym – a do zderzenia dojdzie właśnie w sobotę w walce wieczoru gali UFC 297 w Toronto.
Pojedynkowi towarzyszy spory medialny zgiełk. Wszystko za sprawą intensywnej konferencji prasowej z grudnia zeszłego roku, podczas której obaj zawodnicy okrutnie wybatożyli się werbalnie. Ba! Na trybunach podczas zeszłorocznej gali UFC 296 w Las Vegas Stricklad rzucił się na Du Plessisa z pięściami. Gadatliwemu zawsze amerykańskiemu mistrzowi bardzo nie spodobały się wypowiedzi Afrykanera, który przypomniał jego traumatyczne dzieciństwo. Jak się później okazało, Strickland wysłał nawet wtedy prywatne wiadomości do Du Plessisa, w których zagroził pretendentowi, że jeśli jeszcze raz wspomni o jego dzieciństwie, to go… zabije. Tak. Poświęci własne życie, trafi za kraty – ale Du Plessisa zabije.
Pojedynek zapowiada się kapitalnie, bo obaj zawodnicy lubią wywierać presję. Tyczy się to szczególnie Du Plessisa, który wnosi do oktagonu niczym nieskrępowany chaos i agresję. Każdym niemal uderzeniem próbuje urwać rywalowi głowę. Strickland walczy inaczej – to wyrachowany, ekonomicznie walczący bokser, który wyróżnia się właśnie w obszarze pięściarskim. Podobnie jednak jak Afrykaner, także i Amerykanin nie jest skory do oddawania pola. Kto zatem zostanie zmuszony do walki ze wstecznego?
Minimalnym faworytem zawodów w ocenie bukmacherów jest Sean Strickland. Amerykanin jest lepiej poukładany w stójce, posiada żelazną kondycję, solidny grappling oraz bogatsze doświadczenie. Jak najbardziej może porozbijać Afrykanera z dystansu. Grzechem byłoby jednak skreślać tutaj pretendenta, bo to zawodnik szalony, nieprzewidywalny, a zarazem obdarzony bardzo ciężkimi pięściami. Nie jest też lebiegą parterowym.
Także w co-main evencie wydarzenia na szali znajdzie się tytuł mistrzowski, tyle że kobiet w wadze koguciej. O opuszczony przez Amandę Nunes tron powalczą Raquel Pennington i Mayra Bueno Silva.
Bardzo ciekawie zapowiada się konfrontacja w czołówce wagi piórkowej pomiędzy niepokonanym w zawodowej karierze Movsarem Evloevem i mogącym się jeszcze niedawno pochwalić serią aż dziesięciu kolejnych zwycięstw w UFC Arnoldem Allenem. Starcie to może mieć kapitalne znaczenie w mistrzowskiej rozgrywce w 145 funtach.
Faworytem pojedynku jest specjalizujący się w obszarze zapaśniczym Evloev, ale jeśli Brytyjczyk powstrzyma jego obalenia, zrobi się bardzo ciekawie.