Skip to main content

Fantastyczna kariera Alexa Pereiry trwa w najlepsze! Podczas sobotniej gali UFC 295 w Nowym Jorku Brazylijczyk sięgnął po tytuł mistrzowski wagi półciężkiej.

Alex Pereira zapisał się w sobotę na kartach historii organizacji UFC. Dołączył do grona podwójnych mistrzów, dokonując też tego – tj. sięgnięcia po pasy mistrzowskie dwóch kategorii wagowych w rekordowo szybkim tempie, bo na wszystko potrzebował ledwie siedmiu występów w oktagonie amerykańskiego giganta.

W starciu wieńczącym nowojorską galę UFC 295 “Poatan” skrzyżował rękawice z byłym mistrzem Jirim Prochazką. Szalony Czech miał swoje dobre momenty, gdy w pierwszej rundzie przewrócił Brazylijczyka, a w drugiej zamknął go na siatce, zasypując gradem uderzeń, ale to “Poatan” był skuteczniejszy. Już na początku walki Pereira zdemolował atomowymi kopnięciami lewą nogę Prochazki, okrutnie utrudniając mu walkę. W finalnej akcji ściął natomiast Czecha z nóg kombinacją sierpowych, dzieła zniszczenia dopełniając krótkimi łokciami.

Co prawda przerwanie walki przez sędziego Marca Goddarda wywołało sporo kontrowersji – oceniano, że Brytyjczyk się pospieszył – ale sam Jiri Prochazka po zakończeniu zawodów przyznał, że stracił przytomność w finalnej akcji, więc przerwanie walki było uzasadnione.

Tym samym bezkrólewie w kategorii półciężkiej po abdykacji kontuzjowanego Jamahala Hilla dobiegło końca. Co prawda Alex Pereira w wywiadzie udzielonym w oktagonie zaprosił w bitewne tany Israela Adesanyę, ale z czasem zdanie zmienił, wyrażając pełną gotowość na konfrontację ze wspomnianym Jamahalem Hillem. Rzecz jednak w tym, że Amerykanin nadal nie doszedł do pełnej sprawności po zerwaniu ścięgna Achillesa, wobec czego termin brazylijsko-amerykańskiej konfrontacji, nawet przybliżony, nie jest jeszcze znany.

W co-main evencie gali fantastyczną formą błysnął Tom Aspinall, który w ledwie 69 sekund znokautował Sergeya Pavlovicha, sięgając po tymczasowy pas mistrzowski kategorii ciężkiej. Brytyjczykowi marzy się teraz unifikacyjne starcie z mistrzem Jonem Jonesem, ale sternik UFC Dana White zapowiedział już, że “Bones” w pierwszej obronie pasa stanie w szranki ze Stipe Miociciem.

Kapitalnie w Nowym Jorku zaprezentował się Mateusz Rębecki. Rzeźniczo jak zawsze usposobiony Polak zdominował i w nieco ponad trzy minuty poddał balachą Roosevelta Robertsa.

“Rebeasti” wyśrubował tym samym swój bilans w UFC do nieskazitelnego 3-0, z dwoma ostatnimi zwycięstwami odniesionymi przed czasem. Sobotnia wiktoria mocno zbliżyła go do czołowej piętnastki rankingu wagi lekkiej. Polak zapowiedział zresztą, że w swoim kolejnym występie pod sztandarem amerykańskiego giganta chciałby skrzyżować rękawice z przeciwnikiem z Top 15.

Kapitalny występ dał też w Madison Square Garden Benoit Saint-Denis, który brutalnie rozprawił się z Mattem Frevolą, kończąc Amerykanina kopnięciem na głowę. Zwycięstwem tym – już piątym z rzędu – Francuz najprawdopodobniej utorował sobie drogę do szerokiej czołówki rankingu 155 funtów.

W sobotę walczono także w Radomiu, gdzie odbyła się gala KSW 88. W starciu ją wieńczącym gremialnie skreślany Patryk Kaczmarczyk nieoczekiwanie wypunktował Daniela Rutkowskiego, czyniąc ważny krok w kierunku rozgrywki mistrzowskiej w wadze piórkowej.

Efektownymi nokautwami popisali się w Radomiu debiutujący pod sztandarem KSW Piotr Kuberski, powracający tamże Marcin Wójcik oraz zaprawiony w bojach Albert Odzimkowski.

Related Articles