Skip to main content

Spektakularną formę zaprezentował mistrz wagi lekkiej Islam Makhachev w pojedynku wieńczącym galę UFC 294.

W sobotę w Abu Zabi odbyła się gala UFC 294, nafaszerowana fantastycznymi pojedynkami. Całe wydarzenie okazało się jednak nierównym widowiskiem – niezapomniane momenty przeplatały się z fragmentami nudnymi jak flaki z olejem, a walki upstrzone były licznymi faulami i dziwacznymi decyzjami sędziów i lekarzy, które wpływały negatywnie na ich odbiór.

W starciu, które uświetniło galę, kapitalny występ dał rozdający karty w wadze lekkiej Islam Makhachev. Dagestańczyk stanął do rewanżu z mistrzem 145 funtów Alexandrem Volkanovskim, który wszedł na zastępstwo na niespełna dwa tygodnie przed galą.

W przeciwieństwie do pierwszego pojedynku, jaki stoczyli – w lutym po bliskiej walce Islam wygrał na punkty – tym razem gra toczyła się do jednej bramki, tej australijskiej. Od początku to znacznie agresywniejszy i aktywniejszy Dagestańczyk rozdawał karty, regularnie smagając przeciwnika kopnięciami na korpus i głowę. W kluczowej akcji, po ledwie trzech minutach zawodów zmienił płaszczyznę ataku – wystrzelił z kopnięciem ale na głowę. Pomimo iż Volkanovski uniósł gardę, kopnięcie doszło czubka jego głowy, ścinając go z nóg. Dzieła zniszczenia kapitalnie dysponowany Makhachev dopełnił uderzeniami z góry przy siatce.

Tym samym Dagestańczyk po raz drugi obronił pas mistrzowski kategorii lekkiej. Jego marzeniem jest teraz marsz po tron dywizji półśredniej, ale sternik UFC Dana White widzi to inaczej – szykuje dla Islama Makhacheva kolejny rewanż, tym razem z Charlesem Oliveirą. Brazylijczyk miał walczyć z Dagestańczykiem w Abu Zabi, ale doznał rozcięcia łuku brwiowego, będąc ostatecznie zastąpionym przez Alexandra Volkanovskiego.

Gigantycznym bukmacherskim faworytem w co-main evencie gali był niepokonany Khamzat Chimaev. Jego przeciwnik, Kamaru Usman, wszedł bowiem na zastępstwo, bez żadnego w zasadzie obozu przygotowawczego. Był to też dla 36-letniego już Nigeryjczyka debiut w wadze średniej.

O ile pierwsza runda potwierdziła status Czeczena jako wyraźnego faworyta – zdominował bowiem Usmana w obszarze zapaśniczo parterowy – tak w rundach drugiej i trzeciej Nigeryjczyk postawił rywalowi twarde warunki. Był w stanie powstrzymać kilka prób zapaśniczych “Wilka”, będąc skuteczniejszym w stójce. W trzeciej rundzie oddał jednak kluczowe obalenie, które najprawdopodobniej przesądziło o tym, że ostatecznie to ręka Chimaeva powędrowała w górę – wygrał większościową decyzją w stosunku 2 x 29-27, 28-28.

Wielkim niewypałem okazała się walka o kluczowym znaczeniu dla układu sił w wadze półciężkiej pomiędzy Magomedem Ankalaevem i Johnnym Walkerem. Pojedynek został bowiem przerwany przez sędziego po nieprzepisowym kolanie na głowie w wykonaniu Dagestańczyka. W wyniku nieporozumienia lub trudności komunikacyjnych sędzia badający Brazylijczyka po rzeczonym kolanie orzekł, że nie jest on zdolny do kontynuowania zawodów. W rezultacie sędzia przerwał walkę, ku wściekłości Walkera, który zapewniał, że chce kontynuować zawody. Było już jednak za późno. Jakby kontrowersji było mało, sędzia orzekł, że faul Ankalaeva w postaci rzeczonego kolana na głowę był nieintencjonalny. Tym samym zamiast zwycięstwa Walkera przez dyskwalifikację dostaliśmy walkę uznaną za nieodbytą.

 

Related Articles