Pomimo iż w zeszłym tygodniu doszło do roszad w dwóch najważniejszych walkach, sobotnia gala UFC 294 w Abu Zabi nadal zapowiada się wybornie.
Kilkanaście dni temu, na niespełna dwa tygodnie przed wydarzeniem, w ciągu niespełna 48 godzin posypały się dwa flagowe starcia gali UFC 294. Z walki wieczoru z mistrzem wagi lekkiej Islamem Makhachevem wypadł Charles Oliveira, który tuż przed wylotem do Abu Zabi podczas ostatniego sparingu doznał głębokiego rozcięcia łuku brwiowego. W konsekwencji Brazylijczyk podjął decyzję o wycofaniu się z mistrzowskiego rewanżu.
Ledwie kilkadziesiąt godzin później gruchnęły hiobowe wieści w temacie co-main eventu gali. Z ociekającego złą krwią pojedynku z niepokonanym Khamzatem Chimaevem wypadł Paulo Costa, który doznał poważnego zakażenia.
Dana White i spółka stanęli jednak na wysokości zadania. Do walki z Islamem Makhachavem – także rewanżowej – ściągnięto powracającego do wagi lekkiej mistrza 145 funtów Alexandra Volkanovskiego, a nowym przeciwnikiem Khamzata Chimaeva został były król kategorii półśredniej Kamaru Usman.
Do pierwszej walki Makhacheva z Volkanovskim doszło w lutym tego roku w Perth. Dagestańczyk pokonał wówczas dybiącego na drugi pas Australijczyka jednogłośną decyzją sędziowską, choć ten zawiesił mu poprzeczkę bardzo wysoko. Tu i ówdzie pojawiały się nawet opinie sugerujące, że wiktoria winna była paść łupem Volkanovskiego.
Pomimo iż Australijczyk wchodzi teraz na zastępstwo na niespełna dwa tygodnie przed galą – czyli w zasadzie bez obozu przygotowawczego – pozostaje dobrej myśli. Wierzy, że tym razem to jego ręka powędruje do góry – także dlatego, że zamierza ruszyć agresywnie na Dagestańczyka od pierwszych sekund zawodów.
– Ujmę to w ten sposób: tym razem nie mogę pozwolić sobie na tyle szacunku – powiedział Volkanovski w rozmowie FOX Sports Australia. – Szanuję oczywiście jego umiejętności, ale wierzę w swoje i wchodzę tam ostro. Tyle. Wychodzę tam, żeby go sprzątnąć.
– Chcę raz jeszcze do tego podejść i zaszokować świat. Nie chodzi tylko o zwycięstwo, ale chodzi o odniesienie go w wielkim stylu. Wjeżdżam na ostro. To będzie wydarzenie, o którym ludzie będą potem kręcić filmy. Czuję to. Tak będzie.
– Szanuję go, ale stawiam na siebie. Nigdy nie podchodziłem do walki z tego rodzaju nastawieniem. Na ogół kładę wiele na szali, ale teraz nie mogę pozwolić sobie na jakiekolwiek rozproszenie uwagi – mam po prostu robotę do wykonania. Tyle. To ekscytujące. Nie bądźcie zaskoczeni, jeśli zobaczycie moją najlepszą wersję z racji tych wszystkich przeciwności losu i okoliczności.
Makhachev podchodzi do walki z podobnym nastawieniem – również zapowiada skończenie przeciwnika, choć jest świadom, że czeka go bardzo trudne zadanie, nawet pomimo tego, że Australijczyk wziął ten pojedynek w zasadzie “z kanapy”.
– Myślę, że jest w dobrej formie – powiedział Dagestańczyk w rozmowie ze Sport24. – Podobnie jak jak, jest cały czas w treningu. Zawodnicy na tym poziomie trenują cały czas. Jeśli jesteś jednym z najlepszych na świecie, nie robisz sobie przerw. Cały czas jesteś w treningu. Pewne rzeczy mogą cię od tego odciągać, ale to twoja praca. Cały czas w tym siedzisz.
– Są pewne elementy, które poprawiłem – dodał Islam. – Oglądałem tę pierwszą walkę. Popełniłem sporo błędów, choć wynikały one także z tego, że nie byłem w najlepszej formie, bo nie zdążyłem się w pełni zregenerować (po ścinaniu wagi). Błędy były wynikiem zmęczenia.
Co ciekawe, w tle walki wieczoru majaczy wątek… polski! Rezerwowym do pojedynku Islama Makhacheva z Alexandrem Volkanovskim jest bowiem Mateusz Gamrot. Polak przebywa już w Abu Zabi, gdzie przed galą zrobi mistrzowski limit wagowy, do końca pozostając w gotowości na wypadek, gdyby na ostatniej prostej z walki wypadł Dagestańczyk lub Australijczyk. Do gry “Gamer” wejdzie też, jeśli któryś z bohaterów main-eventu przestrzeli wagę.
Sporym faworytem bukmacherów jest Islam Makhachev. Mając na uwadze okoliczności, w jakich dojdzie do walki – Australijczyk wziął ją bez przygotowania, walczy na wrogim terenie, wraca po kontuzji łokcia – trudno się temu dziwić.
Równie ciekawie – a zdaniem niektórych nawet ciekawiej – zapowiada się wspomniany co-main event UFC 294 pomiędzy Khamzatem Chimaevem i debiutującym w 185 funtach Kamaru Usmanem. Na papierze starcie to stoi pod znakiem zmiany warty – niepokonany Czeczen jest bowiem młody i głodny, podczas gdy Nigeryjczyk wydaje się najlepsze lata mieć już za sobą.
W tym kontekście nie zaskakują kursy bukmacherskie, wedle których wyraźnym faworytem walki jest czeczeński “Wilk”. Jego szybkość, dynamika, gabaryty oraz zapasy stanowić mogą przeszkodę nie do pokonania dla wchodzącego na zastępstwo, leciwego już Usmana.