Nie tak wczesny niedzielny poranek wyobrażali sobie fani MMA znad Wisły – Jan Błachowicz przegrał bowiem z Alexem Pereirą.
Gala UFC 291, która odbyła się w sobotę w Salt Lake City, okazała się fantastycznym widowiskiem, które na długo zapadnie w pamięci fanów. Przyniosła kilka ikonicznych momentów, które na trwale zapiszą się w historii amerykańskiego giganta.
W walce wieczoru doszło do rewanżu w czubie 155 funtów pomiędzy Dustinem Poirieram i Justinem Gaethje. Niewielkim bukmacherskim faworytem zawodów był Poirier, który pięć lat temu wygrał pierwsze starcie. Oktagonowe realia okazały się jednak zupełnie inne.
Kapitalnie dysponowany Justin Gaethje od pierwszych sekund walki wyglądał doskonale. Świetnie pracował na nogach, sprawnie pracował w defensywie – także balansem – kąsając przeciwnika szybkimi kombinacjami oraz swoimi firmowymi niskimi kopnięciami. Przyjął co prawda soczysty lewy krzyżowy, którym Dustin rozciął mu łuk brwiowy, ale szybko doszedł do siebie.
W drugiej zaś rundzie słynący przecież z fantastycznych skończeń – wszak nosi przydomek “Highlight” – Justin Gaethje popisał się spektakularnym nokautem. Ustrzelił Poiriera soczystym kopnięciem na głowę, które przygotował sobie markowanym ciosem. “Diament” runął na deski jak kłoda, a Gaethje dopełnił dzieła zniszczenia młotem.
Zwycięstwem tym “Highlight” najprawdopodobniej zapewnił sobie prawo do walki o pas mistrzowski wagi lekkiej ze zwycięzcą październikowego rewanżu pomiędzy Islamem Makhachevem i Charlesem Oliveirą. Teraz zresztą Justin może przebierać w ofertach. Do walki z nim garną się choćby Conor McGregor czy Michael Chandler.
W co-main evencie wydarzenia, który stanowił też eliminator do walki o tron 205 funtów, Jan Błachowicz nie sprostał przenoszącemu się do kategorii półciężkiej Alexowi Pereirze.
Polak wygrał co prawda dzięki grapplingowi pierwszą rundę, ale drugą przegrał w stójce. O wszystkim decydowało trzecie – bardzo wyrównane – starcie. Sędziowie niejednogłośnie wskazali na Brazylijczyka w stosunku 2 x 29-28, 28-29 – pomimo iż w końcówce rundy “Cieszyński Książę” sfinalizował obalenie.
Z werdyktem sędziowskim Polak zdecydowanie się nie zgadza. Nie pozostawił co do tego wątpliwości we wpisie, jaki opublikował w mediach społecznościowych po walce.
– Banda złodziei – napisał. – Obrabowali mnie. Tak czy siak, dziękuję wam wszystkim za wsparcie. Wrócę.
Przegrywając z “Poatanem”, Jan Błachowicz mocno oddalił się od walki o tytuł mistrzowski wagi półciężkiej. Jeśli marzy o jego odzyskaniu, będzie musiał wcześniej wygrać co najmniej dwa pojedynki.
Niesamowite widowisko dał w Salt Lake City Derrick Lewis. Amerykanin w ledwie 33 sekundy znokautował Marcosa Rogerio de Limę, walkę rozpoczynając od latającego kolana, jak żywo przypominającego to, jakim kilka lat temu Jorge Masvidal ściął Bena Askrena. Rozbiwszy Brazylijczyka, “Czarna Bestia” zdjął spodenki i samych slipach dał w oktagonie pokaz taneczny, wywołując na trybunach istne szaleństwo.
Świetne występy w karcie wstępnej dali też Kevin Holland i Bobby Green. Ten pierwszy poddał w pierwszej rundzie Michaela Chiesę, a ten drugi udusił w samej końcówce walki Tony’ego Fergusona.