Skip to main content

Rewelacyjnym widowiskiem okazała się wieńcząca International Fight Week gala UFC 290 w Las Vegas – choć meksykańscy kibice nie będą jej wspominać miło.

W sobotę fani MMA zebrani w T-Mobile Arena w Las Vegas byli świadkami fantastycznego wydarzenia. Podczas gali UFC 290 nie zabrakło absolutnie niczego – spektakularnych nokautów, poddań, szalonych zwrotów akcji oraz krwawych i wyniszczających bojów. Spośród trzynastu walk dziewięć rozstrzygnęło się przed czasem – a i te, o wyniku których decydowali sędziowie punktowi, nie zawiodły.

W starciu wieńczącym galę końca dobiegło dwukrólewie panujące w kategorii piórkowej. Mistrz Alexander Volkanovski zaprezentował wyborną formę, demolując i w trzeciej rundzie kończąc uderzeniami tymczasowego mistrza Yaira Rodrigueza. Pojedynek od początku do końca przebiegał pod dyktando świetnie dysponowanego Australijczyka, który sprawnie korzystał ze wszystkich płaszczyzn MMA – od stójki przez klincz i zapasy po parter.

Alexander Volkanovski obronił tym samym pas mistrzowski 145 funtów po raz piąty w karierze. Nie wiadomo póki co, z kim skrzyżuje rękawice w kolejnym pojedynku. Wydaje się, że opcje są dwie – albo ponownie spróbuje podbić wagę lekką, stając do rewanżu z Islamem Makhachevem, albo pozostanie w dywizji piórkowej, krzyżując pięści z niepokonanym Ilią Topurią.

Kapitalne widowisko w co-main evencie gali dali Brandon Moreno i Alexandre Pantoja. Pomimo iż dwa pierwsze pojedynki pomiędzy Meksykaninem i Brazylijczykiem padły łupem tego ostatniego, to Moreno był bukmacherskim faworytem zawodów.

Ponownie jednak to Pantoja okazał się lepszy. Po szalonej 25-minutowej walce pełnej szalonych wymian i zwrotów akcji Brazylijczyk pokonał Meksykanina niejednogłośną decyzją sędziowską, rozsiadając się na mistrzowskim tronie 125 funtów.

Niebywałą sensacją zakończył się eliminator do titleshota w wadze średniej. Gremialnie skreślany przez bukmacherów, fanów, ekspertów większych i mniejszych oraz kolegów po fachu Dricus Du Plessis nieoczekiwanie znokautował w drugiej rundzie byłego mistrza Roberta Whittakera, który w ciągu ostatnich dziesięciu lat przegrywał wyłącznie z Israelem Adesanyą.

Wiktorią tą Afrykaner zapewnił sobie pojedynek ze wspomnianym Israelem Adesanyą, który po walce wpadł nawet do klatki, wściekle w rasistowskiej tyradzie wydzierając się na zawodnika z RPA. Ten zachował jednak stoicki spokój.

Grzechem byłoby nie wspomnieć o Robbiem Lawlerze, który stoczył ostatnią walkę przebogatej karierze. Były mistrz wagi półciężkiej pożegnał się z fanami szybkim i efektownym zwycięstwem z faworyzowanym Niko Pricem. “Ruthless” znokautował rywala ciosami z klinczu w ledwie 39 sekund.

Dramatyczny występ dał w Las Vegas Marcin Prachnio. Polak nie miał żadnych argumentów na Vitora Petrino. W trzeciej rundzie Marcin, okrutnie już zmęczony, poddał pojedynek na skutek trójkąta rękami autorstwa Brazylijczyka.

Related Articles