W sobotę Dana White i spółka po czterech latach wrócili do Kanady, organizując w Vancouver galę UFC 289.
Wydarzenie zwieńczył jednostronny pojedynek pomiędzy mistrzynią wag koguciej i piórkowej Amandą Nunes i Irene Aldaną. Od początku do końca walki jej warunki dyktowała Brazylijka, rozdając karty w każdym elemencie oktagonowego rzemiosła – od stójki przez zapasy po parter. Meksykanka była zagubiona, wystraszona, nieaktywna.
Werdykt był formalnością. Po 25 minutach jednostronnej walki sędziowie wskazali na Amandę Nunes, która ogłosiła następnie… Zakończenie sportowej kariery! Oznacza to, że w kategoriach koguciej i piórkowej zapanowało bezkrólewie.
Znacznie więcej działo się w co-main evencie wydarzenia pomiędzy Charlesem Oliveirą i Beneilem Dariushem, na szali którego znalazł się titleshot w wadze lekkiej.
Swoim zwyczajem Brazylijczyk od początku ruszył do huraganowych ataków. Amerykanin przeniósł jednak walkę do parteru, gdzie przez kilka minut kontrolował i okolicznościowo obijał niezwykle aktywnego i groźnego z pleców rywala. Gdy jednak Oliveira w końcu zdołał wrócić na nogi, walka szybko dobiegła końca – Brazylijczyk ruszył bowiem agresywnie na Dariusha, naruszając go kopnięciem na głowę, posyłając na deski ciosami i z góry dopełniając dzieła zniszczenia.
Pokonując Dariusha przez techniczny nokaut, Oliveira wyśrubował swój własny rekord zwycięstw przed czasem w UFC do dwudziestu.
– Czuję się jak w filmie – powiedział Oliveira podczas konferencji prasowej po gali. – Większość z moich porażek doznałem właśnie w Kanadzie. Mając jednak możliwość walki przed tak mocno wspierającymi mnie kibicami, czułem się jak w domu, jak w Brazylii.
– Po wszystkim, co zostało wcześniej powiedziane, takie rzeczy zapiszą się na kartach historii. Jestem Brazylijczykiem, który walczy w Kanadzie, gdzie nigdy wcześniej nie wygrałem. Teraz wygrałem i dostałem owację na stojąco. Nigdy tego nie zapomnę.
Sobotnim zwycięstwem “Do Bronx” najprawdopodobniej zagwarantował też sobie rewanżowe starcie z mistrzem Islamem Makhachevem, który poddał go w październiku zeszłego roku. Sternik UFC Dana White przyznał podczas konferencji prasowej po gali, że chętnie ponownie obejrzałby obu naprzeciwko siebie.
Formą w Vancouver błysnął Kanadyjczyk Mike Malott, który poddał w drugiej rundzie Adama Fugitta, szlifując swój bilans pod sztandarem amerykańskiego giganta do nieskazitelnego 3-0. Generalnie fani w Vancouver mieli powody do radości, go wszyscy kanadyjscy zawodnicy wygrali wszystkie walki, kończąc galę z bilansem 6-0.