Spełniła pokładanie w niej oczekiwania – niemałe! – sobotnia gala UFC 285 w Las Vegas, którą zwieńczył powrót do akcji Jona Jonesa.
Cały świat MMA z niecierpliwością wyczekiwał na powrót niewidzianego w oktagonie od trzech lat Jona Jonesa. Uznawany za jednego z najlepszych zawodników w historii sportu Amerykanin po latach dominacji w wadze półciężkiej przenosił się do ciężkiej, aby skrzyżować pięści w mistrzowskim starciu z Cirylem Gane.
Wokół jego formy kłębiło się mnóstwo znaków zapytania. Czy po tak długim rozbracie z walką nie będzie doskwierać mu bitewna rdza? Jak zaprezentuje się z dodatkowymi 10 kilogramami masy? Czy wytrzyma kondycyjnie? Czy da radę siłowo z prawdziwymi ciężkimi?
Na pytania te Amerykanin odpowiedział w sobotę w oktagonie w ledwie 124 sekundy – tyle bowiem potrzebował, aby z dziecinna łatwością rozprawić się z Cirylem Gane. “Bones” szybko przeniósł walkę do parteru, gdzie utorował sobie drogę do gilotyny, zmuszając francuskiego zawodnika do poddania walki. Jego triumfalny powrót stał się faktem.
Wiadomo już, z kim Jon Jones skrzyżuje rękawice w pierwszej obronie tronu wagi ciężkiej. Jego przeciwnikiem będzie były dwukrotny mistrz Stipe Miocic, którego “Bones” uważa zresztą za najlepszego ciężkiego w historii – i właśnie dlatego chce z nim walczyć. Zestawienie takie potwierdzili zarówno sternik UFC Dana White, jak i obaj zawodnicy – Jones oraz Miocić. Pięści pójdą w ruch najprawdopodobniej w lipcu.
Do nie lada sensacji doszło w co-main evencie wydarzenia. Gremialnie skreślana Alexa Grasso poddała w czwartej rundzie faworyzowaną Valentinę Shevchenko, sięgają po tytuł mistrzowski kategorii muszej.
Nad Wisłą najbardziej wyczekiwano na starcie Mateusza Gamrota z Jalinem Turnerem, które polski zawodnik wziął trzy tygodnie temu w zastępstwie za kontuzjowanego Dana Hookera.
“Gamer” był sporym bukmacherskim faworytem zawodów, ale pojedynek ten okazał się niezwykle wyrównany. Turner sprawił Gamrotowi sporo problemów zarówno w stójce, gdzie trafiał soczystymi ciosami, jak i w parterze, gdzie nie dawał się ustabilizować, sprawnie wracając na nogi. Ostatecznie jednak reprezentant “Czerwonego Smoka” i “American Top Team” zyskał uznanie w oczach dwóch z trzech sędziów punktowych, zwyciężając niejednogłośną decyzją.
Polak powrócił tym samym na zwycięskie tory po zeszłorocznej porażce z Beneilem Dariushem. Mierzy teraz w starcia z Charlesem Oliveirą lub Justinem Gaethje – prognozuje bowiem, że ten pierwszy w maju ulegnie Beneilowi Dariushowi, a ten drugi za dwa tygodnie Rafaelowi Fizievowi.
Kapitalny pojedynek dali w Las Vegas czołowi półśredni, Shavkat Rakhmonov i Goeff Neal. Obaj przez prawie 15 minut wymieniali się ciosami, nieszczególnie kalkulując. Szala zwycięstwa przechylała się to na jedną, to na drugą stronę. W glorii zwycięzcy walkę skończył niepokonany Kazach, który w trzeciej rundzie rozbił i poddał Amerykanina. Tym sposobem Rakhmonov zapewnił sobie najprawdopodobniej pojedynki z zawodnikami ze ścisłej czołówki 170 funtów.
Formalności na UFC 285 dopełnił największy bukmacherski faworyt gali, Bo Nickal. W swoim debiutanckim występie w oktagonie ten wybitny amerykański zapaśnik poddał już w pierwszej rundzie Jamiego Picketta, po zwycięstwie zapowiadając nie tylko marsz po tytuł mistrzowski kategorii średniej, ale także po status najlepszego zawodnika w historii.