Sobotnia gala UFC 280 nie okazała się szczęśliwa dla polskich fanów MMA – Mateusz Gamrot przegrał bowiem niespodziewanie z Beneilem Dariushem.
W sobotę a Abu Zabi odbyła się zdecydowanie najmocniejsza, przynajmniej na papierze, gala amerykańskiego giganta, nafaszerowana fantastycznymi pojedynkami, w tym dwoma mistrzowskimi.
Nieprawdopodobną formą w walce wieczoru błysnął Islam Makhachev, który zdominował w każdej płaszczyźnie, a w drugiej rundzie poddał Charlesa Oliveirę, rozsiadając się na mistrzowskim tronie kategorii lekkiej.
Dagestańczyk od pierwszych sekund pojedynku rozdawał w oktagonie karty. Trafiał częściej w stójce, przeważał w klinczu, dyktował warunki gry w parterze. W drugiej rundzie zrobił dokładnie to, co zapowiadał w drodze do gali – posławszy Brazylijczyka na deski soczystym prawym sierpem, nie zląkł się jego parteru, rzucając się za nim do walki na chwyty. Tam wybornego specjalistę od brazylijskiego jiu-jitsu poddał trójkątem rękami.
Islam Makhachev przejął tym samym mistrzowską schedę po swoim przyjacielu i sparingpartnerze Khabibie Nurmagomedovie. Został drugim wychowankiem nieżyjącego już trenera Abdulmanapa Nurmagomedova, który sięgnął po najwyższy laur w światowym MMA.
W co-main evencie wydarzenia, na szali którego znalazł się tytuł mistrzowskim kategorii koguciej, TJ Dillashaw bardzo szybko nabawił się urazu barku. Od tego momentu walka była jednostronna, toczona pod dyktando mistrza Aljamaina Sterlinga, który w drugiej rundzie ubił rywala uderzeniami z góry, po raz drugi broniąc tym samym tron 135 funtów.
Fantastyczne widowisko dali inni koguci, Sean O’Malley i Petr Yan. Pojedynek był pełen nieprawdopodobnych zwrotów akcji, powrotów z dalekiej podróży i srogich wymian. Po 15 minutach doskonałego starcia wydawało się co prawda, że Rosjanin zrobił wystarczająco dużo, aby wygrać na kartach sędziowskich, ale… Nieoczekiwanie – bo cały świat punktował dla niego – sędziowie wskazali niejednogłośnie na zdecydowanego bukmacherskiego underdoga Seana O’Malleya.
Nad Wisłą najbardziej jednak wyczekiwano starcia Mateusza Gamrota z Beneilem Dariushem, które miało stanowić dla Polaka przedsionek rozgrywki mistrzowskiej w wadze lekkiej.
Faworyzowany przez bukmacherów “Gamer” nie był jednak w stanie narzucić swojej gry rywalowi. Amerykanin kapitalnie bronił się przed próbami przeniesienia walki do parteru przez Polaka, a nawet gdy na moment lądował na plecach, natychmiast kapitalnie się “kręcił”, nie dając się ustabilizować na dole. Walka toczona była zatem przede wszystkim w stójce, gdzie to Dariush prezentował się lepiej. W trzeciej rundzie posłał nawet Gamrota na deski, choć nie był w stanie go dobić.
Werdykt był jednak formalnością. Wszyscy trzej sędziowie wskazali na Beneila Dariusha w stosunku 2 x 30-27, 29-28. Tym samym mistrzowskie plany podboju wagi lekkiej Polak musi odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość.