Skip to main content

Nie zawiodła sobotnia gala UFC 277 w Dallas, gdzie aż cztery z pięciu walk karty głównej zakończyły się nokautami.

Walka wieczoru na szczycie kategorii koguciej kobiet okazała się niebywale jednostronnym widowiskiem. Wyraźnie faworyzowana przez bukmacherów – pomimo porażki w pierwszej konfrontacji – Amanda Nunes rozbiła w pył Juliannę Penę, udanie rewanżując się Amerykance i odzyskując tron wagi koguciej.

Brazylijka zdecydowanie rozdawała karty w stójce, notując na przestrzeni 25 minut aż trzy knockdowny. Chwilami wydawało się, że jest o włos od skończenia Peny, ale ta pokazała nieprawdopodobną odporność i niebywałe serce do walki. Ba! W parterze Amerykanka stanowiła nawet zagrożenie, czając się na poddania. Z góry była jednak okrutnie rozbijana przez Nunes, która ostatecznie wygrała zawody jednogłośną decyzją sędziowską.

W co-main evencie wydarzenia także w rewanżu spotkali się Brandon Moreno i Kai Kara-France, a na szali pojedynku znalazł się tymczasowy pas mistrzowski kategorii muszej. Meksykanin i Nowozelandczyk dali dobre, emocjonujące widowisko. Gdy w trzeciej rundzie zawodów wydawało się, że Kara-France zaczyna przejmować stery walki w swoje ręce, Moreno grzmotnął go soczystym kopnięciem na korpus, kończąc zawody – zwinąwszy się w pół, Nowozelandczyk runął na deski, nie przejawiając zdolności do dalszej walki.

Wiktoria Meksykanina oznacza, że czeka nas jego czwarte starcie z prawomocnym mistrzem Deivesonem Figueiredo, pod które położono zresztą od razu medialne fundamenty – po wiktorii Brandona Moreno Brazylijczyk zawitał bowiem do oktagonu. Bilans ich dotychczasowych starć wynosi 1-1-1 – raz wygrywał Moreno, raz Figueiredo, a raz był remis.

Emocji nie brakowało też w trzech pozostałych starciach karty głównej. Sergey Pavlovich i Derrick Lewis dali li tylko 55-sekundowe, ale nafaszerowane intensywnością starcie, które zakończyło się zwycięstwem Rosjanina przez nokaut. Przerwaniu walki przez sędziego towarzyszyło jednak sporo kontrowersji, bo w ocenie wielu – a także samego Lewisa – było ono przedwczesne.

Kapitalną formą w kluczowym dla układu sił w wadze muszej starciu błysnął Alexandre Pantoja. Niezwykle agresywnie nastawiony Brazylijczyk szybko zaszedł za plecy Alexowi Perezowi, skąd zmusił go do poddania walki duszeniem. Pantoja wyrósł tym samym na najważniejszego pretendenta do złota, choć prawdopodobnie zmuszony będzie uzbroić się w cierpliwość, oczekując na wynik tetralogii pomiędzy wspomnianymi Figueiredo i Moreno.

Do rajdu o najwyższe laury w kategorii półciężkiej dołączył w Dallas Magomed Ankalaev, który w starciu otwierającym kartę główną gali UFC 277 ubił w drugiej rundzie Anthony’ego Smitha. Tym samym nieukrywającym mistrzowskich aspiracji Janowi Błachowiczowi i Gloverowi Teixeirze wyrósł mocny rywal w rajdzie po oktagonowe usługi mistrza Jiriego Prochazki. Czy jednak sobotnia wiktoria pozwoli rozpędzonemu obecnie serią aż dziewięciu zwycięstw Dagestańczykowi wyprzedzić Polaka i Brazylijczyka? Tego póki co nie wiadomo.

Related Articles