Skip to main content

Sobotnia gala UFC 275 w Singapurze okazała się niezapomnianym widowiskiem, które będzie rozpalało fanów MMA na całym świecie jeszcze przez wiele tygodni, a może miesięcy.

W walce wieczoru Glover Teixeira i Jiri Prochazka poszli na prawdziwą wojnę na wyniszczenie, niemiłosiernie okładając się przez niemal 25 minut. Sytuacja zmieniała się w oktagonie jak w kalejdoskopie. Czech potężnymi bombami naruszał Brazylijczyka w stójce, by chwilę potem walczyć o przetrwanie w parterze. Wszystkie rundy były nafaszerowane ostrymi wymianami i nieprawdopodobnymi zwrotami akcji.

Pojedynek zakończył się bez mała sensacyjnie – na 28 sekund przed zakończeniem regulaminowego czasu skreślany w walce na chwyty Prochazka niespodziewanie poddał wyróżniającego się właśnie w parterze Teixeirę, który dosłownie kilkanaście sekund wcześniej miał Czecha na przysłowiowym widelcu. Dość powiedzieć, że dla Brazylijczyka była to pierwsza porażka przez poddanie w 20-letniej karierze!

Tym samym w trzecim ledwie występie pod sztandarem UFC Jiri Prochazka rozsiadł się na mistrzowskim tronie kategorii półciężkiej.

Walce tej z pierwszego rzędu trybun przyglądał się były czempion Jan Błachowicz, który zaczepił nawet opuszczającego oktagon nowego mistrza, próbując “ustawić się” z nim na pojedynek. Najprawdopodobniej Polak dopiął swego, bo zapytany po gali, kto będzie jego rywalem w pierwszej obronie tronu, Jiri Prochazka nie pozostawił wątpliwości.

– Uważam, że kolejnym pretendentem jest teraz Jan – stwierdził. – Chciałbym więc walczyć z Janem, bo uważam, że mam odpowiednie narzędzia, aby go pokonać. Zróbmy to więc.

– Europa byłaby najlepszym miejscem na walkę Polski z Czechami – dodał. – Jest nadal za wcześnie na rozmowy o kolejnej walce, ale wiem, że kolejną stoczę z Janem i będę na nią przygotowany.

Najpoważniejszymi rywalami “Cieszyńskiego Księcia” w rajdzie po oktagonowe usługi czeskiego mistrza będą niewątpliwie Magomed Ankalaev i Anthony Smith, którzy skrzyżują rękawice 30 lipca. Sternik UFC Dana White zdążył już bowiem zasugerować, że właśnie zwycięzca tego starcia będzie kolejnym pretendentem – a nie Jan Błachowicz. Z drugiej zaś strony, nie ulega wątpliwości, że swoją obecnością w Singapurze Polak mocno poprawił swoje szanse na titleshot.

Najciekawsza z nadwiślańskiej perspektywy walka, w której Joanna Jędrzejczyk stanęła do rewanżu z Weili Zhang za wojnę, jaką dały przed dwoma laty, zakończyła się klęską Polki.

Kapitalnie usposobiona Chinka od początku zawodów rozdawała karty, trafiając mocniej w stójce i poniewierając olsztyniankę w parterze. W drugiej rundzie Zhang znokautowała Jędrzejczyk fantastycznym obrotowym backfistem, po którym Polka runęła na deski jak długa, niezdolna do jakiejkolwiek obrony.

Po walce rozdająca kiedyś karty w kategorii słomkowej UFC – obroniła tytuł mistrzowski aż pięciokrotnie – Joanna Jędrzejczyk ogłosiła zakończenie kariery sportowej.

– W tym roku będę miała 35 lat – powiedziała. – Chcę być mamą. Chcę być businesswoman. Trenowałam przez dwie dekady. Ponad połowę mojego życia. Doceniam wasze wsparcie, dziękuję, kocham was.

W co-main evencie wydarzenia mistrzyni wagi muszej Valentina Shevchenko obroniła złoto po raz siódmy. Tym razem jednak musiała wznieść się na wyżyny swoich możliwości, bo Taila Santos zawiesiła jej poprzeczkę piekielnie wysoko. Mistrzyni z Kirgistanu ostatecznie wygrała niejednogłośną decyzją sędziowską.

Related Articles