Skip to main content

Monumentalnie zapowiada się początek przyszłego roku dla amerykańskiego giganta z UFC.

 

Ciężkie działa – dosłownie i w przenośni – wytoczą Dana White i spółka na otwarcie przyszłego roku. Kilka dni temu gruchnęła bowiem nieoficjalnie nowina – autorstwa francuskiego portalu LaSueur.com – wedle której pierwszą w przyszłym roku numerowaną galę UFC 270 zwieńczy unifikacyjny bój na szczycie kategorii ciężkiej pomiędzy dzierżącym tron Francisem Ngannou i tymczasowym mistrzem Cirylem Gane.

 

Słynący z kowadeł w pięściach Kameruńczyk sięgnął po tytuł mistrzowski w marcu, w ramach gali UFC 260 w kapitalnym stylu rozbijając i w drugiej rundzie nokautując Stipego MiociciaPredator zrewanżował się w ten sposób Amerykaninowi za porażkę z 2018 roku, gdy ten okrutnie wymęczył go na pełnym dystansie, zadając mu pierwszą w oktagonie UFC porażkę.

 

Francuz jest prawdziwym ewenementem światowego MMA. Karierę zawodową w formule MMA rozpoczął bowiem ledwie trzy lata temu! Dziesięć zwycięstw później – w tym już siedem pod sztandarem amerykańskiego giganta – niepokonany Gane dzierży tymczasowy pas mistrzowski, będąc o włos od szczytu. Tymczasowe złoto wywalczył podczas sierpniowej gali UFC 265, koncertowo rozbijając Derricka Lewisa.

 

Kameruńsko-francuskie starcie będzie miało też klubowy podtekst. Kilka lat temu obaj zawodnicy mieli bowiem okazję przez jakiś czas wspólnie trenować w paryskim Factory MMA. Ba! Na światło dzienne wydostały się nawet migawki z tychże sparingów, które nie przedstawiają Ngannou w najlepszym świetle. Trening to oczywiście nie walka, ale dysproporcja szybkości i mobilności na rzecz Gane była wyraźna.

Przed dwoma laty, gdy Gane dopiero rozpoczynał karierę w MMA, będąc daleko od mistrzowskiej rozgrywki, Predator udzieli szczerego wywiadu Arielowi Helwaniemu, w którym przyznał, że Francuz sprawił mu sporo problemów podczas sparingów.

 

– Nie trenowaliśmy wiele. – powiedział wówczas Francis. – Gdy przyszedł do klubu, mnie już tam nie było. Pojawił się tam, gdy już przeprowadziłem się do Las Vegas.

 

– Wróciłem i wtedy kilka razy mieliśmy okazję potrenować. Wtedy go poznałem. To bardzo mocny gość. Bardzo dobry zawodnik. Dobra szybkość. Za pierwszym razem byłem pod bardzo dużym wrażeniem, bo na ogół dominowałem sparingpartnerów swoja szybkością. Natomiast z nim po raz pierwszy musiałem pokonać pewne… Wracałem wtedy po wakacjach i miałem duże problemy z jego szybkością. Porusza się, jest bardzo inteligentny.

 

– Będzie oczywiście świetnym zawodnikiem w dywizji. Ma perspektywy.

 

Jak się dzisiaj okazuje, ówczesne prognozy Ngannou dotyczące świetlanej przyszłości Gane w pełni się potwierdziły.

Kameruńsko-francuskie starcie nie jest jedynym niezwykle intrygującym, jakie zaplanowano na okoliczność styczniowej gali UFC 270. Na tę okoliczność do oktagonu powróci też rozdający karty w wadze średniej Israel Adesanya, który stanie do rewanżu z Robertem Whittakerem. O zestawieniu pojedynku nieoficjalnie doniósł portal Combate.com.

 

Po raz pierwszy obaj zmierzyli się dwa lata temu. Świetnie usposobiony Nigeryjczyk na wypełnionym po brzegi stadionie Marvel w Melbourne – zasiadło tam wówczas ponad 57 tysięcy fanów, ustanawiając rekord frekwencji w historii UFC – znokautował Australijczyka w drugiej rundzie zawodów.

 

Whittaker broni jednak nie złożył. Zakasał rękawy i zabrał się do ciężkie pracy, aby powrócić do mistrzowskiej rozgrywki. I dokonał tego, w dobrym stylu zwyciężając trzy ostatnie pojedynki z bardzo mocnymi przeciwnikami – Darrenem TillemJaredem Cannonierem i Kelvinem Gastelumem.

 

Gruszek w popiele w międzyczasie nie zasypiał też jednak nigeryjski mistrz. Zdetronizowawszy w 2019 roku Roberta Whittakera, obronił tron przed zakusami Yoela Romero i Paulo Costy, tego pierwszego pokonują decyzją sędziowską, a tego drugiego koncertowo demolując w dwie rundy. Wtedy jednak ociekającemu pewnością siebie Adesanyi zamarzył się drugi pas mistrzow
ski. W pogoni za nim przeniósł się do kategorii półciężkiej, stając w szranki z mistrzem Janem Błachowiczem. Polak udowodnił jednak, że 205 funtów to dla Nigeryjczyka za wysokie progi, zwyciężając na kartach sędziowskich i tym samym zadając mu pierwszą porażkę w karierze.

 

Powróciwszy do wagi średniej, aby tam bronić tronu, w czerwcu Israel Adesanya pewnie na pełnym dystansie pokonał w rewanżu Marvina Vettoriego.

 

Bukmacherzy opublikowali już kursy na rewanż Nigeryjczyka z Australijczykiem. Faworytem zawodów jest Adesanya, czemu trudno się dziwić, mając na uwadze przebieg pierwszego starcia. Z drugiej zaś strony, oddać trzeba Whittakerowi, że w ostatnich starciach mocno urozmaicił swoją oktagonową grę o aspekty zapaśnicze, które w starciu z Adesanyą mogą bardzo mu się przydać.

Related Articles