Nie zasypiają gruszek w popiele Dana Whita i spółka. Już w sobotę w Nowym Jorku odbędzie się gala UFC 268.
Ledwie tydzień temu w Abu Zabi miała miejce fantastyczna gala UFC 267 – nieszczególnie udana dla Polaków, bo skończyliśmy ją z bilansem 1-2 i utratą tytułu mistrzowskiego kategorii półciężkiej przez Jana Błachowicza – a tymczasem już w sobotę w nowojorskim Madison Square Garden Dana White i spółka zorganizują kolejne numerowane wydarzenie. I to jakie!
W walce wieczoru gali UFC 268 dojdzie do długo wyczekiwanego rewanżu na szczycie kategorii półśredniej pomiędzy zasiadającym na jej tronie Kamaru Usmanem – uznawanym obecnie za najlepszego zawodnika MMA bez podziału na kategorie wagowe – i dybiącym na jego koronę Colbym Covingtonem.
Do pierwszej, ociekającej złą krwią walki doszło w grudniu 2019 roku. Po szalonym boju, w którym szala zwycięstwa przechylała się to na jedną, to na drugą stronę, zawody z tarczą zakończył Nigeryjski Koszmar, nokautując rywala w piątej rundzie. Z porażką tą Chaos nigdy się jednak nie pogodził, zarzucając sędziemu Marcowi Goddardowi przedwczesne przerwanie, a także oskarżając mistrza o symulowanie faulów – kopnięcia w krocze i palców w oko.
Od czasu tamtej potyczki Kamaru Usman obronił tytuł mistrzowski wagi półśredniej trzykrotnie, w pokonanym polu zostawiając Gilberta Burnsa oraz dwukrotnie Jorge Masvidala. Colby Covington był widziany w oktagonie tylko raz, dominując Tyrona Woodleya. Okazało się jednak, że zwycięstwo to wystarczyło, aby powrócił do mistrzowskiej rozgrywki.
I don't think these two like each other…
[ #UFC268 | Saturday | Live on ESPN+ PPV: https://t.co/xRVlqJBhNX ] pic.twitter.com/8Go5ZqoQIt
— UFC (@ufc) November 4, 2021
Zdecydowanym bukmacherskim faworytem rewanżu – zresztą jednym z największych w całej rozpisce! – jest nigeryjski mistrz. Mając na uwadze wynik pierwszego starcia oraz formę, jaką Usman prezentował w ostatnich pojedynkach, trudno się temu dziwić.
Również w co-main evencie dojdzie do mistrzowskiego rewanżu – tyle że w kategorii słomkowej pomiędzy mistrzynią Rose Namajunas i pretendentką Zhang Weili.
Pierwsze starcie odbyło się w marcu tego roku. Dzierżąca wówczas złoto Chinka została niespodziewanie – bo uchodziła wówczas za faworytkę – znokautowana przez Amerykankę w ledwie 78 sekund. Przed drugą walką kursy bukmacherskie są znacznie bliższe, ale… Nadal to Chinka uchodzi za faworytkę – choć tym razem minimalną.
Spragnieni oktagonowej przemocy fani najbardziej wyczekują jednak innego pojedynku – szlagierowo zapowiadającej się walki w czubie kategorii lekkiej pomiędzy Justinem Gaethje i Michaelem Chandlerem. Uznawana jest ona powszechnie za eliminator do starcia o złoto ze zwycięzcą grudniowego mistrzowskiego boju Charlesa Oliveiry z Dustinem Poirierem.
Konfrontacja ta zapowiada się wybornie z uwagi na bezkompromisowe style walki obu zawodników, którzy zdecydowanie nie słyną z rozstrzygania zawodów decyzjami sędziowskimi. Obaj dysponują kowadłami w pięściach, obaj szukają nokautów. Wydaje się wobec tego, że bój ten nie ma prawa zakończyć się na punkty.
A banger of a lightweight matchup is only two sleeps away
@Justin_Gaethje vs @MikeChandlerMMA
[ #UFC268 | Saturday | Live on ESPN+ PPV: https://t.co/xRVlqJBhNX ] pic.twitter.com/Zqemy4mKCW
— UFC (@ufc) November 4, 2021
W Nowym Jorku dojdzie też do interesującego debiutu w oktagonie UFC. Swój pierwszy pojedynek pod sztandarem amerykańskiego giganta stoczy fantastyczny kickbokser Alex Pereira, który ma na koncie dwa zwycięstwa nad aktualnym mistrzem 185 funtów Israelem Adesanyą. Rywalem obdarzonego niebywale ciężkimi pięściami Amerykanina będzie Andreas Michailidis.