Skip to main content

Gala UFC 254 zapowiadała się doskonale – i taką też się okazała, spełniając wszelkie pokładane w niej nadzieje.

 

Spośród dwunastu walk, jakie odbył się w Abu Zabi, w aż dziewięciu sędziowie punktowi okazali się zbędni. Nie brakowało kapitalnych nokautów i fantastycznych poddań.

W pojedynku wieńczącym galę Khabib Nurmagomedov obronił nieskazitelny bilans, szlifując go do 29-0 i tym samym po raz trzeci broniąc tytułu mistrzowskiego kategorii lekkiej. 

 

Justin Gaethje miał co prawda kilka dobrych momentów – nieustannie rąbał w wykroczną nogę Dagestańczyka atomowymi niskimi kopnięciami, trafiając go też kilkoma soczystymi sierpami – ale nie był w tanie powstrzymać falowych ataków niezmordowanego rywala, z każdą minutą coraz bardziej oddając pole.

 

Amerykanin przetrwał pierwszą rundę, ale druga okazała się dla niego ostatnią. Dagestański Orzeł wykorzystał jedno z jego niskich kopnięć, aby przenieść walkę do parteru, a tam szybko utorował sobie drogę do trójkąta. Gaethje poddał walkę, ale sędzia nie dostrzegł jego klepania. W rezultacie Amerykanin skończył nieprzytomny, dopiero chwilę po przerwaniu pojedynku odzyskując świadomość.

 

Prawdziwe trzęsienie ziemi miało jednak dopiero nadejść. 32-letni ledwie Khabib Nurmagomedov obwieścił bowiem niespodziewanie, że był to jego ostatni pojedynek w karierze.

– Chcę dzisiaj powiedzieć, że to była moja ostatnia walka – powiedział łamaną angielszczyzną wyraźnie wzruszony mistrz. – Nie ma sposobu, abym powrócił tutaj bez mojego ojca. To była pierwsza walka od czasu tego, co stało się z moim ojcem.

 

Dagestańczyk nawiązał oczywiście do śmierci swojego ojca, trenera i mentora Abdulmanapa Nurmagomedova, z którym łączyły go bardzo mocne więzi. Senior zmarł na początku lipca w następstwie komplikacji po zakażeniu koronawirusem.

 

– Gdy UFC zadzwoniło do mnie w sprawie walki z Justinem, rozmawiałem z moją mamą przez trzy dni – kontynuował Khabib. – Nie chciała, żebym wychodził do walki bez ojca, ale obiecałem jej: to będzie moja ostatnia walka. A skoro dałem moje słowo, muszę się tego trzymać.

 

– To była moja ostatnia walka tutaj.

Czy rzeczywiście Dagestański Orzeł więcej do oktagonu UFC nie zawita? Mając na uwadze, że nie jest to zawodnik, który rzuca słowa na wiatr, wydaje się, że jego decyzja jest ostateczna. Swoimi dokonaniami – bilansem 29-0 w karierze, 13-0 w UFC, trzeba obronami złota i dominującymi zwycięstwami – zapewnił sobie status najlepszego zawodnika wagi lekkiej w historii, a zdaniem wielu – także bez podziału na kategorie wagowe.

 

co-main evencie gali świetną formą błysnął natomiast Robert Whittaker, który pewnie wypunktował Jareda Cannoniera, w trzeciej rundzie będąc nawet bliskim znokautowania Amerykanina.

Tym samym Australijczyk najprawdopodobniej utorował sobie drogę do rewanżowego starcia z zasiadającym na tronie kategorii średniej Israelem Adesanyą

Related Articles