Skip to main content

To nie była dobra gala! Sobotnie UFC Fight Night okazało się wydarzeniem mocno rozczarowującym, nafaszerowanym decyzjami sędziowskimi jak wielkanocna baba rodzynkami!

Sędziowie punktowi mieli ręce pełne roboty w sobotni wieczór w Las Vegas. Decydowali bowiem o wynikach aż dziesięć spośród jedenastu pojedynków, jakie odbyły się podczas gali UFC Fight Night. Pracy punktowym oszczędziła jedynie mocno faworyzowana przez bukmacherów Taila Santos, która rozbiła i już w pierwszej rundzie poddała Joanne Wood.

W walce wieczoru wydarzenia Ketlen Vieira po widowisku dalekim od emocjonującego pewnie wypunktowała Mieshę Tate. Brazylijka nie forsowała tempa i aktywnością nie grzeszyła, ale nie miała większych problemów z rozbijaniem zdecydowanie defensywą stójkową niegrzeszącej Amerykanki. Ta ostatnia skończyła zresztą walkę bardzo mocno porozbijana.

Fajerwerków nie stwierdzono też w co-main evencie gali. Tam niepokonany Sean Brady w starciu z Michaelem Chiesą postawił na zapasy, dwie pierwsze rundy wygrywając poprzez kontrolę w parterze. Podbramkowych sytuacji i ostrych spięć było jednak jak na lekarstwo. Zdając sobie sprawę, że przegrywa na kartach sędziowskich, w trzeciej rundzie Maverick mocno podkręcił tempo i nawet zachwiał rywalem, ale nie był w stanie utrzymać walki na nogach.

Werdykt był wobec tego formalnością. Wszyscy sędziowie wskazali na szlifującego nieskazitelny bilans do 15-0 i odnoszącego piąte zwycięstwo w oktagonie amerykańskiego giganta Seana Brady'ego. 29-latek włączył się tym samym do rozgrywki o najwyższe laury w kategorii półśredniej.

Zdecydowanie najlepsze widowisko – nagrodzone zresztą bonusem za "Walkę Wieczoru" – dali Adrian Yanez i Davey Grant, którzy skrzyżowali rękawice w starciu otwierającym kartę główną gali. Ten pierwszy był co prawda zdecydowanym bukmacherskim faworytem, ale w oktagonie tak wielkich różnic nie stwierdzono.

Obaj zawodnicy przez piętnaście minut okładali się ciosami i kopnięciami, uprzejmości sobie nie szczędząc. Amerykanin był w swoich poczynaniach zdecydowanie bardziej wyrafinowany, techniczny, podczas gdy chaotyczny chwilami Brytyjczyk rozpuszczał ochoczo ręce w poszukiwaniu nokautu, nieszczególnie kalkulując.

WHAT A FIGHT

[ #UFCVegas43 is LIVE on @ESPNPlus ] pic.twitter.com/wO91QI5NiO

— UFC (@ufc) November 20, 2021

Po piętnastu minutach wyrównanej walki sędziowie jednogłośni nie byli, wskazując w stosunku 2 x 29-28, 27-30 na Amerykanina, który tym samym odniósł już czwarte zwycięstwo z rzędu w oktagonie UFC. Niewykluczone, że po tej wiktorii Yanez zadebiutuje w czołowej piętnastce rankingu kategorii koguciej.

Zwycięzca wziął teraz na celownik innego świetnego uderzacza Seana O'Malleya, rzucając mu wyzwanie podczas konferencji prasowej po gali. Sugar ma już co prawda zaplanowaną walkę – w grudniu stanie w szranki z Raulianem Paivą – ale szybko odpowiedział za pośrednictwem mediów społecznościowych, że jest w pełni gotów na konfrontację z Adrianem Yanezem.

Warto wspomnieć też o cennym zwycięstwie Raniego Yahya, który po gigantycznych tarapatach w rundzie pierwszej – został rozbity w stójce, zaliczając nawet deski – wygrał parterową kontrolą dwie kolejne, ostatecznie kończąc zawody z tarczą.

Related Articles