
Kapitalną formą błysnął Cory Sandhagen, który w walce wieczoru sobotniej gali UFC Fight Night w San Antonio koncertowo rozprawił się z Marlonem Verą.
Może i rozpiska wydarzenia na kolana nie rzucała, ale starcie je wieńczące zapowiadało niezwykle interesująco. Naprzeciwko siebie stanęli bowiem zdecydowanie niesłynący z kalkulowania w oktagonie Marlon Vera oraz wyróżniający się niebywałą stójkową kreatywnością Cory Sandhagen.
Niewielkim faworytem bukmacherów był Amerykanin, ale… W oktagonie jego przewaga była zdecydowana. Rewelacyjnie dysponowany Sandhagen rozdawał karty w zasadzie od pierwszej do ostatniej sekundy pojedynku. Nieustannie mieszając ustawienie klasyczne z odwrotnym, kąsał Ekwadorczyka różnorodnymi uderzeniami, ciągle zagrażając mu też zapaśniczo. Kilka obaleń zresztą sfinalizował, świetnie prezentując się z góry. Przytłoczony stójkową kreatywnością Sandhagena oraz jego zapasami, Vera nie potrafił znaleźć odpowiednich momentów do ataku, pochłonięty nieustannie defensywą.
Pomimo iż werdykt wydawał się formalnością, takową nie był. Jeden z sędziów sobie tylko znanym sposobem wypunktował bowiem pojedynek na korzyść Marlona Very w stosunku 48-47. Dwaj pozostali zachowali jednak przyzwoitość, punktując 50-45 oraz 49-46 na konto Amerykanina. Odniósł on tym samym drugie zwycięstwo z rzędu, zatrzymując serię wiktorii Ekwadorczyka na czterech.
W wywiadzie udzielonym po gali nieukrywający mistrzowskich aspiracji Cory Sandhagen zaprosił w oktagonowe tany rozpędzonego dziewięcioma aż zwycięstwami Meraba Dvalishviliego, który zresztą rzuconą mu rękawicę szybko podjął, obwieszczając w mediach społecznościowych, że jest gotowy na walkę. Jeśli doszłoby do takiego pojedynku, to najprawdopodobniej stanowiłby on eliminator do walki o tytuł mistrzowski ze zwycięzcą majowej konfrontacji na szczycie wagi koguciej pomiędzy jej mistrzem Aljamainem Sterlingiem i powracającym do akcji po trzyletnim rozbracie ze sportem Henrym Cejudo.
W co-main evencie gali Holly Holm pewnie pokonała na punkty Yanę Santos, udowadniając, że pomimo zaawansowanego wieku broni w rajdzie po odzyskanie pasa mistrzowskiego wagi koguciej składać nie zamierza.
W San Antonio nie obyło się też bez sporej niespodzianki. Największy bukmacherski underdog w całej rozpisce Daniel Pineda nie dał żadnych szans faworyzowanemu Tuckerowi Lutzowi. “The Pit” poddał rywala w drugiej rundzie zawodów, wcześniej rozbijając go w stójce. Pineda podtrzymał tym samym nieprawdopodobną statystykę – wszystkie 28 zwycięstw w karierze odniósł przed czasem, ani razu nie zaprzęgając do działania sędziów punktowych.