Skip to main content

W sobotę w Las Vegas końca dobiegnie pewna epoka – epoka legendarnego Andersona Silvy.

 

Anderson Silva zawitał pod sztandar UFC w 2006 roku, gdy na karku miał już 31 lat. W niczym jednak mu to nie przeszkodziło, bo już w drugim występie sięgnął po złoto kategorii średniej.

 

Obronną ręką wyszedł z aż szesnastu pierwszych pojedynków stoczonych w oktagonie UFC – a takim wynikiem nie może pochwalić się żaden inny zawodnik w historii amerykańskiego giganta. Aż dziesięć razy obronił tytuł mistrzowski 185 funtów, zasiadając na tamtejszym tronie przez 2457 dni – to również najlepszy wynik w dziejach UFC.

 

Początkiem schyłku kariery Brazylijczyka okazało się starcie z Chrisem Weidmanem w 2013 roku. Pająk sensacyjnie przegrał przez nokaut w drugiej rundzie, tracąc pas mistrzowski.

 

Szybko zestawiono rewanż, ale i on padł łupem Amerykanina – walkę przerwano bowiem na skutek makabrycznego złamania nogi, jakiego doznał Brazylijczyk. Wydawało się, że fatalna kontuzja przekreśli karierę 38-letniego już wówczas Silvy. Jednak Spider broni nie złożył – zaleczywszy uraz, powrócił do startów, ale już nigdy nie powrócił do dawnej formy. Z siedmiu ostatnich pojedynków przegrał aż sześć, jedyne zwycięstwo odnosząc na początku 2017 roku kontrowersyjną decyzją sędziowską w starciu z Derekiem Brunsonem.

 

To jednak nie koniec, bo po pojedynku z Nickiem Diazem w 2015 roku w organizmie Andersona Silvy wykryto środki dopingujące, co położyło się cieniem na jego całej karierze, zdaniem wielu wykluczając go z grona najlepszych zawodników MMA w historii.

 

W sobotę niewidziany w akcji od maja ubiegłego roku – przegrał wówczas przez techniczny nokaut z Jaredem Cannonierem – 45-letni już Anderson Silva stoczy najprawdopodobniej ostatni pojedynek pod sztandarem UFC, krzyżując pięści Uriahem Hallem.

 

– Prawdopodobnie to będzie moja ostatnia walka w UFC – powiedział Silva w rozmowie z ESPN.com– Prawdopodobnie. Zobaczymy. To ostatnia walka, ale możliwe, że coś się zmieni. Poczekajmy na jej wynik. Jestem teraz w pełni skupiony na walce. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

 

Uriah Hall, naprzeciwko którego stanie w oktagonie Brazylijczyk, jest zawodnikiem, któremu w 2013 roku wróżono wielką karierę w UFC. Efektowanie, ale często także chimerycznie walczący Jamajczyk nigdy nie zdołał jednak przedrzeć się do czołówki kategorii średniej.

 

Ostatnimi czasy 36-latek nabrał jednak wiatru w żagle. Wygrał dwa ostatnie pojedynki – z Bevonem Lewisem i Antonio Carlosem Jr. – szczególnie w tym drugim prezentując się naprawdę nieźle.

 

Trudno zatem dziwić się, że młodszy od Brazylijczyka o prawie dekadę Jamajczyk jest bukmacherskim faworytem. Wydaje się, że po swojej stronie powinien mieć przede wszystkim atuty szybkościowe, być może też kondycyjne. Wiele do życzenia pozostawia też od dawna aktywność Silvy, co Hall może wykorzystać.

Z drugiej zaś strony, jeśli Pająk zdoła wykrzesać z siebie resztki geniuszu, jakim zachwycał przed laty, kto wie – być może wystarczy to do ustrzelenia Jamajczyka.

Related Articles