Skip to main content

Sobotnia gala UFC 270 – pierwsza numerowana w tym roku – stoi pod znakiem szalenie ciekawie zapowiadającej się konfrontacji o tron wagi ciężkiej.

Walka wieczoru niemal całkowicie zdominowała przekaz medialny w drodze do gali UFC 270, która odbędzie się w sobotę w Anaheim. Trudno się jednak temu dziwić, bo unifikacyjny pojedynek na szczycie królewskiej kategorii wagowej pomiędzy mistrzem Francisem Ngannou i tymczasowym czempionem Cirylem Gane zapowiada się fascynująco. Zaryzykować można nawet tezę, iż jest to najbardziej intrygujące starcie w historii wagi ciężkiej. Dlaczego?

Otóż, obu mistrzów można śmiało określić mianem wybryków natury – choć z zupełnie innych powodów. Kameruńczyk to zawodnik, który dysponuje nieprawdopodobną wręcz siłą ciosu. Wszystkie 16 zwycięstw w karierze odniósł przed czasem, notując aż 12 nokautów. Jest powszechnie uważany za najmocniej bijącego zawodnika nie tylko w organizacji UFC, ale być może nawet w sportach walki w ogóle.

Ciryl Gane jest natomiast absolutnym gigantem, jeśli chodzi o technikę, ruchliwość, dynamikę, kondycję. Francuz fantastycznie kontroluje dystans, pozostają w oktagonie nieuchwytnym dla swoich rywali celem. Pomimo pokaźnych gabarytów, porusza się szybko, lekko i sprężyście, niczym zawodnicy z kategorii średniej czy nawet półśredniej.
 

Obaj zawodnicy znają się bardzo dobrze, bo swego czasu mieli okazję razem trenować w paryskim <em>MMA Factory</em>. Migawki z ich sparingów pojawiły się zresztą w przestrzeni medialnej, wywołując sporo dyskusji.

https://twitter.com/btsportufc/status/1483152440321056771?s=20

Opuściwszy kilka lat temu paryski klub, Kameruńczyk popadł w konflikt z trenerem Fernandem Lopezem, który z kolei nadal prowadzi Ciryla Gane. O ile ten ostatni w spory między swoim byłym klubowym kolegą i obecnym trenerem wtrącać się nie zamierza, to notorycznie wplątywany jest doń przez media, które doszukują się w starciu drugiego dna w postaci motywu zemsty.

Szeroko przed galą mówi się też o sytuacji kontraktowej Francisa Ngannou, któremu w umowie z UFC pozostała jeszcze tylko jedna walka. Jeśli wyjdzie z oktagonu z tarczą, najprawdopodobniej jego kontrakt zostanie automatycznie przedłużony, ale Predator zdążył już zapowiedzieć, że "za $500-600 tys." walczyć już nie zamierza. A co stanie się, jeśli utraci tytuł mistrzowski? Czy rozstanie się z Daną Whitem i spółką?

Ciryl Gane walczy zawodowo od niespełna czterech lat, mogąc pochwalić się nieskazitelnym bilansem 10-0. Pod banderą UFC wygrał już siedem walk, w zeszłym roku sięgając po tymczasowy tytuł mistrzowski – a to za sprawą dominującego zwycięstwa z Derrickiem Lewisem.

– Fakt, że jest niepokonany, nic nie znaczy – stwierdził jednak Ngannou w rozmowie z MMAJunkie.com. – Z mojego punktu widzenia niepokonany oznacza tylko, że ma braki w doświadczeniu. Nie ma pełnego doświadczenia, bo przegrane walki stanowią lekcje. Jeśli jeszcze tam nie byłeś, pewnych rzeczy nie zrozumiesz. W tym rzecz. A walczyłem już z niepokonanymi przeciwnikami. To nie pierwszyzna dla mnie. Wiem, jak to jest. Pokonany czy niepokonany, gdy zamykają się drzwi klatki, zostajesz sam naprzeciwko swojego rywala. I nic innego nie ma wtedy znaczenia.

– Musi liczyć na to, że będzie skakał wokół mnie, czekając na decyzję. Jestem pewien, że podchodzi do tej walki na zasadzie, że „zaciągniemy go na głęboką wodę”. To może być jego jedyna predykcja, która jednak stoi w sprzeczności z moją – bo moja polega na znokautowaniu go.

Kameruński Predator, który rozsiadł się na mistrzowskim tronie w zeszłym roku, nokautując w rewanżu Stipego Miocicia, jest przekonany, że rozstrzygnie walkę w ciągu dwóch rund. Nieco ostrożniej zapatruje się na ten temat Francuz.

– Obaj podchodzimy do tej walki ze swoimi indywidualnymi walorami – powiedział w rozmowie z La Sueur. – Nie będziemy próbować kontrować jego mocnych stron. Nie próbujemy być silniejsi.

– Do dzisiaj nie widziałem nikogo tak silnego, tak atletycznego, dysponującego tak mocnym ciosem. Nigdy nie widziałem kogoś takiego. Pod kątem siły może być najwybitniejszym zawodnikiem w historii UFC. Nie próbuję więc w ciągu trzech miesięcy dorównać mu siłowo. Nie miałoby to sensu.

– Jeśli obaj będziemy przygotowani na 100% i nie będzie mógł mnie trafić, trudno sobie wyobrazić, żeby nie popełnił żadnego błędu przez pięć rund. Na pewno w jego grze pojawią się jakieś luki. Podsumowując, jeśli będę w stanie unikać jego uderzeń, myślę, że będziemy mogli zrealizować nasz plan i wygramy. Powtarzam jednak, że nie mogę dać się trafić.

Niewielkim bukmacherskim faworytem pojedynku jest Ciryl Gane. Mając na uwadze jego przebogaty arsenał stójkowy, szybkość i kondycję, trudno się temu dziwić, ale… Ngannou w każdej wymianie będzie piekielnie niebezpieczny. Wszak jak głosi stara prawda sportów walki – prawdziwa siła techniki się nie boi.

Related Articles