Skip to main content

W nocy z soboty na niedzielę czasu polskiego fanów nadwiślańskiej sceny MMA czeka prawdziwe święto.

 

Spektakularnie zapowiadającą się galę UFC 259, która odbędzie się w Las Vegas, zwieńczy bowiem starcie na szczycie kategorii półciężkiej pomiędzy stającym do pierwszej obrony tytułu Janem Błachowiczem i przenoszącym się do 205 funtów w poszukiwaniu drugiego złota mistrzem wagi średniej Israelem Adesanyą.

 

Polak i Nigeryjczyk mieli już okazję się spotkać, chociaż nie w oktagonie UFC. Obaj wystąpili bowiem we wrześniu zeszłego roku podczas gali UFC 253 w Abu Zabi. Jan Błachowicz zdemolował wówczas Dominicka Reyesa, sięgając po zwakowany kilka miesięcy wcześniej przez Jona Jonesa pas mistrzowski kategorii półciężkiej, a Israel Adesanya w świetnym stylu po raz drugi obronił złoto 185 funtów, deklasując Paulo Costę.

W drodze do walki polski mistrz jest wyraźnym bukmacherskim underdogiem – pomimo iż Israel Adesanya jeszcze nigdy pod sztandarem UFC w limicie kategorii półciężkiej nie wojował. Co zresztą ciekawe, sam Nigeryjczyk przestrzega przed skreślaniem Cieszyńskiego Księcia, tonując odrobinę optymizm swoich fanów.

 

– Nie powinno się go lekceważyć – stwierdził w rozmowie z TheMacLife.com– Nie powinno się lekceważyć Jana. Wystarczy spojrzeć na jego dokonania. Miał kiedyś serię porażek, mógł zostać zwolniony z UFC, ale wrócił, wszystko zmienił, dostroił swoją grę, zmienił drużynę, a potem sięgnął po pas mistrzowski.

 

– Nie lekceważy się tego rodzaju gości, bo wiesz, że potrafią sobie radzić z przeciwnościami, ale… Tak to właśnie rozgrywam. Powoduję, że walki wydają się łatwizną, więc… Taki sam plan mam na sobotę.

 

– W tej walce nie zostanę nawet dotknięty – zapowiedział Nigeryjczyk. – Taki jest plan. Podobnie jak w walce z Costą. Nie pozwoliłem mu w ogóle dotknąć mojej twarzy, więc… Tak. Trzeba zadbać o to, aby nie dostać i uważać na to kopnięcie na korpus.

 

Jan Błachowicz nie ukrywa natomiast, że rola bukmacherskiego underdoga zawsze mu odpowiadała. Dość powiedzieć, że trzy ostatnie walki, w których był underdogiem, skończył spektakularnymi nokautami, w pokonanym polu zostawiając Luke’a RockholdaCoreya Andersona i wspomnianego Dominicka Reyesa.

 

– Na pewno muszę narzucić swój styl walki, wciągnąć go w swoją grę – powiedział cieszynianin o sobotnim starciu w rozmowie z TVP Sport– Ale tak jest zawsze. Trzeba wyeliminować jego najlepszą broń, czyli kopnięcia, uderzenia z tych niestandardowych pozycji.

 

– Zaadoptować organizm i głowę, umysł do jego szybkości, aby przyzwyczaić się jak najszybciej i nie zostać zaskoczonym.

 

– Najlepiej byłoby klincz, obalić i wykonać pracę na ziemi, ale nie będzie to na pewno proste, bo widać, że potrafi wstać, widać, że dobrze broni obaleń.

 

– Ale jak mówię, najbardziej będzie trzeba uważać na kopnięcia i uderzenia. Wydaje mi się, że najbardziej będę musiał uważać na kopnięcia z obu nóg i z obu pozycji, bo bardzo dobrze to robi.

 

co-main evencie gali podwójna mistrzyni Amanda Nunes stanie do obrony złota 145 funtów, krzyżując rękawice z Megan Anderson. Brazylijka jest jednak zdecydowanie największą bukmacherską faworytą gali, więc pojedynek ten na szczególnie wyrównany się nie zapowiada.

 

Fajerwerków można natomiast spodziewać się w trzeciej konfrontacji mistrzowskiej – rozdającego karty w wadze koguciej Petra Yana z rozpędzonym serią pięciu zwycięstw Aljamainem Sterlingiem.

 

Rosjanin jest niewielkim faworytem, ale jeśli Amerykanin zdoła przenieść walkę do parteru – tam czuje się jak ryba w wodzie! – jak najbardziej może dojść do detronizacji.

Related Articles