W sobotę w Las Vegas odbyła się pierwsza tegoroczna gala UFC, od razu z mocnym polskim akcentem – w oktagonie amerykańskiego giganta zadebiutował bowiem Mateusz Rębecki.
Wydarzenie zwieńczyło starcie pomiędzy Nassourdinem Imavovem i Seanem Stricklandem, który wszedł na zastępstwo za kontuzjowanego Kelvina Gasteluma na ledwie tydzień przed galą – dlatego też limit wagowy pojedynku podwyższono do 205 funtów.
Strickland był delikatnym underdogiem zawodów, ale oktagonowa rzeczywistość okazała się zupełnie inna od tej bukmacherskiej. Amerykanin przez cały niemal pojedynek rozdawał karty, będąc znacznie skuteczniejszym w obszarze stójkowym, a konkretnie – pięściarskim. Dagestański Francuz nie potrafił znaleźć odpowiedzi na szybkie ciosy niezwykle aktywnego rywala. W piątej rundzie Imavov postawił co prawda wszystko na jedną kartę, próbując urwać Stricklandowi głowę, ale ten mądrze zwalniał tempo walki w klinczu.
Sędziowie punktowi wątpliwości nie mieli, zgodnie punktując walkę dla Seana Stricklanda w stosunku 2 x 49-46, 48-47. Amerykanin powrócił tym samym na zwycięskie tory po dwóch porażkach z rzędu, jednocześnie wykolejając “hype-train” Nassourdine’a Imavova.
W co-main evencie sędziowie punktowi do głosu dopuszczeni nie zostali – Dan Ige efektownie znokautował bowiem w drugiej rundzie Damona Jacksona. Hawajczyk od początku pojedynku dyktował warunki, będąc znacznie agresywniejszym. Ostatecznie ustrzelił rywala kombinacją prawego na korpus i lewego na głowę. Ige przerwał tym samym czarną serię trzech kolejnych porażek, najprawdopodobniej ratując się też przed zwolnieniem z UFC.
W starciu otwierającym kartę główną kapitalną formą błysnął największy bukmacherski faworyt gali, Umar Nurmagomedov. Niepokonany Dagestańczyk efektownie znokautował w końcówce pierwszej rundy Raoniego Barcelosa, śrubując swój bilans w oktagonie UFC do 4-0. 26-latek powoli wyrasta na jednego z najbardziej perspektywicznych zawodników nie tylko w kategorii koguciej, w której rywalizuje – ale w całym UFC.
Udanie w oktagonie UFC zadebiutował Mateusz Rębecki. Były mistrz wagi lekkiej organizacji Fight Exclusive Night skrzyżował rękawice z także debiutującym w szeregach amerykańskiego giganta Nickiem Fiore. Polak był zdecydowanym faworytem zawodów – i potwierdził, że nie było to dziełem przypadku.
“Chińczyk” od pierwszych sekund walki ruszył do huraganowych ataków, próbując za wszelką cenę znokautować Fiore. Amerykanin pokazał jednak nie lada odporność i charakter – i nawałnicę przetrwał. Gdy jednak Rębecki, nieco już zmęczony próbami skończenia rywala, zaprzągł do działania zapasy, Fiore był bezradny. Nasz zawodnik kontrolował go długimi fragmentami z góry, okolicznościowo obijając.
Werdykt był formalnością. Sędziowie jednogłośnie wskazali na Mateusza w stosunku 2 x 30-27, 30-26. Polak tym samym udanie przywitał się z organizacją, odnosząc już czternaste zwycięstwo z rzędu w zawodowej karierze. Niewykluczone jednak, że była to jego pierwsza i ostatnia walka w limicie kategorii lekkiej UFC – niewyróżniający się warunkami fizycznymi szczecinianin przyznał bowiem podczas konferencji prasowej po gali, że chodzi mu po głowie migracja do wagi piórkowej.
Zapewne dowiemy się wkrótce, jaka będzie decyzja Rębeckiego w tej kwestii, tymczasem zapraszamy do obstawiania zakładów na walki UGC i MMA w Unibet.