Skip to main content

Niezapomnianym widowiskiem okazała się sobotnia gala UFC 281 w Nowym Jorku.

Madison Square Garden aż ociekało bitewną magią w sobotni wieczór. W legendarnej arenie, pamiętającej największe postacie sportów walki, odbyła się fantastyczna gala UFC 281, która zapisze się złotymi zgłoskami na kartach historii organizacji. Mieliśmy nieprawdopodobne zwroty akcji, szalone bijatyki, spektakularne nokauty i poddania. Spośród czternastu walk, jakie odbyły się w MSG, aż jedenaście rozstrzygnęło się przed czasem, w tym wszystkie z karty głównej.

W walce wieczoru gali mistrz wagi średniej Israel Adesanya po raz trzeci w karierze skrzyżował rękawice ze swoim dwukrotnym oprawcą z czasów kickbokserskich Alexem Pereirą – ale po raz pierwszy w formule MMA.

Po czterech rundach zaciętego boju faworyzowany Nigeryjczyk prowadził na kartach sędziowskich, ale Brazylijczyk ani myślał składać broni. Zdając sobie sprawę, że zwycięstwo może przynieść mu tylko nokaut, “Poatan” mocno podkręcił tempo w ostatniej odsłonie, szukając skończenia. I znalazł je! Zamknąwszy Adesanyę na siatce, okrutnie naruszył go potężnym lewym sierpem. Mistrz zataczał się, ale próbował balansować, przepuszczać kolejne uderzenie. Sporo z nich doszło jednak jego szczęki, zmuszając sędziego do przerwania pojedynku. Niespodzianka stała się faktem – kilkuletnie panowanie Israela Adesanyi w wadze średniej UFC dobiegło końca.

Historia rywalizacji Pereiry z Adesanyą jest o tyle ciekawa, że Brazylijczyk wydaje się prawdziwym nemezis Nigeryjczyka. Zadając mu w 2017 roku porażkę przez nokaut, wyrzucił go ze sceny kickbokserskiej. Adesanya przeniósł się do MMA, gdzie prezentował się fantastycznie, dominując wagę średnią UFC. Dwa lata temu na formułę MMA przerzucił się też jednak Pereira, który w końcu trafił do UFC, gdzie ponownie strącił z piedestału Nigeryjczyka.

Wiele wskazuje jednak na to, że szybko dojdzie do kolejnego brazylijsko-nigeryjskiej konfrontacji. Adesanya nie ma wątpliwości, że zasługuje na natychmiastowy rewanż, a i Pereira nie ma nic przeciwko takiemu rozwiązaniu. Co jednak najważniejsze, także szef UFC Dana White nie wykluczył powrotu do takiego zestawienia.

Niespodzianki nie stwierdzono natomiast w co-main evencie gali. Wyraźnie faworyzowana Weili Zhang zdominowała i w drugiej rundzie poddała Carlę Esparzę, ponownie rozsiadając się na mistrzowskim tronie wagi słomkowej.

Nie zawiedli Dustin Poirier i Michael Chandler. Ich pojedynek zapowiadał się na fantastyczne widowisko i takim faktycznie się okazał. Szczególnie w pierwszej rundzie sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Najpierw Chandler był bliski znokautowania Poiriera, by następnie – gdy Poirier doszedł do siebie i rozpuścił ręce – zostać uratowanym przed nokautem przez syrenę kończącą pierwsze pięć minut.

Chandler wygrał co prawda drugą rundę, dominując Poiriera zapaśniczo, ale ten do trzeciej wyszedł z mocnym postanowieniem poprawy. W zainicjowanym przez Chandlera kotle zapaśniczym zaszedł mu za plecy i… Zmusił go do poddania! Była to pierwsza w karierze porażka Michaela Chandlera przez poddanie – a stoczył już 31 walk!

W MSG ostatni pojedynek w zawodowej karierze – niezwykle bogatej – stoczył były mistrz wagi lekkiej Frankie Edgar. Miło wspominał go jednak nie będzie. Już w pierwszej rundzie zawodów został bowiem ciężko znokautowany kolanem na głowę przez Chrisa Gutierreza. Karierę 41-latek zakończył tym samym z czarną serią aż trzech kolejnych porażek – wszystkich przez brutalne nokauty. Nie każdemu pisany jest los Georgesa Saint-Pierre’a…

Related Articles