Skip to main content

W sobotę po dwutygodniowej przerwie wraca wielkie MMA – w Orlando odbędzie się gala UFC Fight Night.

Wydarzenie zwieńczy konfrontacja w kategorii półśredniej pomiędzy dwoma zawodnikami specjalizującymi się w szermierce na pięści i kopnięcia – Stephenem Thompsonem i Kevinem Hollandem.

Prawie 40-letni już “Wonderboy” wojuje pod sztandarem UFC od ponad dekady. Dwukrotnie walczył o tytuł mistrzowski, ale dwukrotnie zmuszony był obejść się smakiem, najpierw większościowo remisując z ówczesnym mistrzem Tyronem Woodleyem, a następnie większościowo z nim przegrywając.

Ostatnimi czasu Thompson nie radzi już sobie najlepiej. Prześladowany kontuzjami, z powodu których walczy rzadko, przegrał dwie ostatnie potyczki, ulegając zapaśniczo nastawionym Gilbertowi Burnsowi oraz Belalowi Muhammadowi. Oznacza to, że na szali jego konfrontacji z Kevinem Hollandem może – choć oczywiście nie musi, bo to jednak zawodnik rozpoznawalny i zasłużony – znaleźć się jego dalsza kariera w UFC.

Dla Kevina Hollanda będzie to pierwszy pojedynek po powrocie z… emerytury! Bardzo krótkiej – bo trwała ledwie kilka tygodni – ale jednak! Przegrawszy we wrześniu z Khamzatem Chimaevem i zarobiwszy na tej walce spore pieniądze za to, że wziął ją w ostatniej chwili, Kevin Holland ogłosił zakończenie kariery sportowej. W swoim postanowieniu długo jednak nie wytrwał.

Starcie to stanowi dla obu zawodników odskocznię od rywalizacji ze srogimi zapaśnikami. Ani bowiem Thompson, ani Holland w obszarze zapaśniczym nie brylują, wobec czego spodziewać możemy się tutaj rozstrzygnięcia walki w płaszczyźnie stójkowej.

Bukmacherskim faworytem zawodów jest młodszy o prawie dekadę Kevin Holland. Mając na uwadze właśnie różnicę wieku, a także gabaryty Hollanda, trudno się temu dziwić, ale… Thompson to szczwany stójkowy lis, który niejednego solidnego uderzacza przywoływał już do porządku. Pytanie jednak, czy mając na karku prawie czterdziestkę, nadal posiada szybkość i dynamikę niezbędne do poskromienia Hollanda?

Ciekawie zapowiada się także co-main event gali. Tamże zaprawiony w bojach Rafael dos Anjos – były mistrz wagi lekkiej, który wraca do kategorii półśredniej – stanie w szranki z zawsze agresywnie usposobionym Bryanem Barbereną.

Pomimo iż 38-letni Brazylijczyk najlepsze czasy ma już dawno za sobą, jest zdecydowanym faworytem w konfrontacji z Amerykaninem. Jeśli jednak Barberena zdoła utrzymać walkę na nogach, kto wie, co się wydarzy. W stójce Amerykanin jest bowiem niezwykle groźny.

Warto wspomnieć też o zwiastującej nie lada fajerwerki konfrontacji w wadze ciężkiej pomiędzy Taiem Tuivasą i Sergeyem Pavlovichem. Obaj zawodnicy dysponują kowadłami w pięściach, a z kalkulacji w oktagonie nie słyną, co może oznaczać tylko jedno – ktoś skończy tutaj znokautowany.

Kto? Bukmacherzy w roli faworyta stawiają Rosjanina. To niewątpliwie lepiej poukładany technicznie uderzacz, ale Australijczyka lekceważyć nie sposób – to bowiem typ “bijoka”, który ostrych wymian się nie lęka.

Related Articles