W sobotę odbędzie się kolejna gala UFC z cyklu Fight Night, ale nad Wisłą nadal huczy o zeszłotygodniowej wiktorii Jana Błachowicza z Aleksandarem Rakiciem i sportowych perspektywach Polaka.
Sobotnią galę UFC Fight Night w Las Vegas zwieńczy starcie Holly Holm z Ketlen Vierią, które – nie oszukujmy się – wielkim zainteresowanie w Polsce się nie cieszy. Nadwiślańska scena MMA nadal żyje bowiem sobotnim zwycięstwem byłego mistrza wagi półciężkiej Jana Błachowicza, który pokonał przez techniczny nokaut – na skutek kontuzji kolana – Aleksandara Rakicia.
Pokonawszy Serba i tym samym powróciwszy na zwycięskie tory po zeszłorocznej utracie tronu na rzecz Glovera Teixeiry, sklasyfikowany na 1. miejscu w rankingu 205 funtów Polak wyraził nadzieję, że w kolejnym starciu stanie do walki o złoto z triumfatorem czerwcowej konfrontacji na szczycie pomiędzy wspomnianym Brazylijczykiem i Jirim Prochazką.
Pomysł ten Polaka spodobał się jego zeszłorocznemu pogromcy. Teixeira zapowiedział, że jeśli pokona Prochazkę – w co mocno wierzy – z nieskrywaną przyjemnością da Błachowiczowi rewanż, najchętniej przy okazji listopadowej gali w nowojorskim Madison Square Garden.
Taki obrót spraw zdecydowanie nie przypadł natomiast do gustu nieukrywającemu mistrzowskich aspiracji Anthony’emu Smithowi. Mogący pochwalić się serią trzech zwycięstw Amerykanin pod koniec lipca skrzyżuje rękawice z rozpędzonym passą aż ośmiu wiktorii Magomedem Ankalaevem i nie ma wątpliwości, że wygrany tego właśnie pojedynku powinien otrzymać szansę walki o pas – a nie Jan Błachowicz.
– Uważam, że zwycięzca mojej walki z Anakalaevem będzie miał lepsze dokonania, aby zmierzyć się ze zwycięzcą starcia Glovera z Jirim – stwierdził Anthony Smith w podcaście z Michaelem Bispingiem. – Takie jest moje zdanie. Oczywiście jestem tutaj stronniczy, ale miałem po prostu wrażenie, że zostaliśmy trochę zlekceważeni, spisani na straty. Jakby ta walka w ogóle się nie odbywała. Jakby nie było żadnej innej opcji poza Janem Błachowiczem – a tak nie jest. Uważam, że Ankalaev i ja będziemy mieć tutaj wiele do powiedzenia.
Smith nie ma też wątpliwości, że sposób, w jaki Błachowicz odniósł zwycięstwo z Rakiciem – przez kontuzję Serba – nie gra na jego korzyść.
– Gdyby (Jan) wygrał, demolując Rakicia, przyznałbym szczerze, że będzie ciężko go zdystansować i odebrać mu titleshot – ocenił Smith. – Mając jednak na uwadze, jak do tego doszło… Czy to było zwycięstwo? Absolutnie tak. Czy traktuję je w takich kategoriach? Oczywiście, że tak. Ale czy zacząłbym wysuwać roszczenia o walkę o pas po takim zwycięstwie? Nie ma opcji!
Dwa grosze dołożył też niepogodzony z porażką Rakić, który – jak się okazało – skończył zawody z zerwanym więzadłem krzyżowym przednim, co oznacza wielomiesięczną rehabilitację. Serb domaga się jednak, aby Polak… Poczekał na niego i dał mu rewanż!
– Mamy niedokończone sprawy – stwierdził w magazynie The MMA Hour. – Chcę rewanżu. Chcę rewanżu, bo nie sądzę, aby Jan był zadowolony z takiego zwycięstwa. Ja nie byłbym zadowolony, gdybym wygrał w ten sposób. Co mogę więcej dodać? Czekałem wcześniej na niego, aż dojdzie do zdrowia i wyleczy kontuzję, więc musi wyświadczyć mi przysługę i poczekać teraz na mnie.
– Z całym szacunkiem, ale tamtego wieczoru mógł mnie pokonać tylko w ten sposób. Tylko w ten sposób. W żaden inny.
Polak zachowuje natomiast spokój. Jego celem pozostaje powrót na utracony w zeszłym roku tron kategorii półciężkiej. Nasz zawodnik liczy na to, że osobiście zasiądzie na trybunach w Singapurze przy okazji walki Glovera Teixeiry z Jirim Prochazką, co pomogłoby zbudować medialne fundamenty pod pojedynek ze zwycięzcą.
Czy jednak Dana White i matchmakerzy UFC podzielają wizję Polaka? O tym przekonamy się w najbliższych tygodniach.