Wielkimi wygranymi sobotnich gal KSW 77 i UFC Fight Night okazali się Mamed Khalidov oraz Michał Oleksiejczuk.
W walce wieczoru gali KSW 77, która odbyła się w Gliwicach – promowanej jako największa w historii nadwiślańskiej sceny MMA – gra od początku toczyła się do jednej bramki. Jej warunki zdecydowanie dyktował Mamed Khalidov, który w dziecinny wręcz sposób rozprawił się z Mariuszem Pudzianowskim.
O ile samo zwycięstwo Czeczena wielkiego zaskoczenia stanowić nie może – wszak był bukmacherskim faworytem zawodów – to już sposób, w jaki je osiągnął, jak najbardziej tak. Rzecz bowiem w tym, że Khalidov rzucał cięższym o prawie 25 kilogramów byłym <em>strongmanem</em> jak słomianą kukłą! Dwukrotnie efektownie go obalił, a później rozbił uderzeniami z góry tak mocno, że “Pudzian” poddał walkę.
Tym samym seria pięciu kolejnych zwycięstw Mariusza – jego najlepsza w karierze – dobiegła końca.
Mamed Khalidov zapowiedział natomiast po walce, że kończy karierę… w wadze ciężkiej! Jego celem jest powrót do 84 kilogramów, aby tam odzyskać tytuł mistrzowski. Jak zapowiedział przed galą, chciałby zakończyć karierę właśnie w glorii mistrza.
W co-main evencie wydarzenia Sebastian Przybysz stracił tron wagi koguciej na rzecz świetnie dysponowanego Jakuba Wikłacza. O wyniku pojedynku zadecydowała walka na chwyty, której na przestrzeni 25 minut było bardzo dużo. To Wikłacz prezentował się w tym obszarze znacznie lepiej i to on zyskał uznanie w oczach sędziów punktowych, którzy niejednogłośnie orzekli o jego zwycięstwie. Jako że była to trylogia, Wikłacz wyszedł na prowadzenie w stosunku 2-1.
Zmiany króla na tronie nie stwierdzono natomiast w dywizji półciężkiej. W pierwszej obronie pasa Ibragim Chuzhigaev mocno porozbijał Ivana Erslana. Chorwat kilka razy zaliczył deski, wielokrotnie będąc mocno naruszonym, ale nie dość, że przetrwał do syreny końcowej, to jeszcze do ostatnich sekund walczył o przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę. Bez powodzenia.
W Las Vegas kolejny kapitalny występ dał Michał Oleksiejczuk. W swoim drugim starcie w kategorii średniej – wcześniej wojował w półciężkiej – “Husarz” znokautował w pierwszej rundzie Cody’ego Brundage’a. Co prawda początkowo Amerykanin notował pewne sukcesy – przewrócił i unieruchomił Polaka – ale gdy Michał odzyskał dominującą pozycję, rozbił i skończył Brundage’a uderzeniami z góry. Po zwycięstwie nasz reprezentant zaprosił w oktagonowe tany Chrisa Curtisa.
Nie porwały dwie walki wieńczące galę UFC Fight Night. W daniu głównym wydarzenia po 25-minutowej szermierce na pięści i kopnięcia toczonej w niespiesznym tempie Jared Cannonier niejednogłośnie pokonał Seana Stricklanda. Z kolei w co-main evencie gali Arman Tsarukyan zapasami utorował sobie drogę do zwycięstwa jednogłośną decyzją z Damirem Ismagulovem.