Skip to main content

Nie brakowało dramatów podczas sobotniej gali UFC Fight Night w Las Vegas.

Nie dość, że sobotnia gala amerykańskiego giganta zdecydowanie nie powalała pod względem rozpiski – ze świecą szukać w niej trzeciego choćby garnituru światowego MMA – to jakby na domiar złego jeszcze w trakcie wydarzenia gruchnęły hiobowe wieści o odwołaniu… Walki wieczoru! Jedynego starcia, które cieszyło się jeszcze jako takim zainteresowaniem.

Derrick Lewis nabawił się bowiem przed walką problemów żołądkowych i trafił na jakiś czas do szpitala. W rezultacie jego starcie z Sergiejem Spivakiem, które miało uświetnić sobotnią galę, zostało odwołane.

Honory walki wieczoru przypadły w konsekwencji bohaterom co-main eventu, Kennedy’emu Nzechukwu i Ionowi Cutelabie. Już w pierwszych sekundach pojedynku ten ostatni zdzielił rywala mocnymi ciosami, wyraźnie go naruszając. Jednak z sobie tylko znanego powodu zamiast dobijać chwiejącego się Nzechukwu, zdecydował się przenieść walkę do parteru. Okazało się to okrutnym błędem, bo Nigeryjczyk przetrwał trudne chwile, a do drugiej rundy wyszedł z mocnym postanowieniem poprawy. I rzeczywiście – szybko zdzielił szukającego kolejnych sprowadzeń Mołdawianina serią srogich kolan na głowę, dzieła zniszczenia dopełniając ciosami.

Dla Kennedy’ego była to druga wiktoria z rzędu, która niewątpliwie przybliża go do czołowej piętnastki rankingu kategorii półciężkiej. Przygoda Iona Cutelaby z UFC wraz z sobotnią przegraną może natomiast dobiec końca – była to bowiem dla “Mołdawskiego Hulka” już trzecia kolejna porażka.

Fantastyczną formą w Las Vegas po raz kolejny błysnął Jack Della Maddalena. Kapitalnie dysponowany Australijczyk zdemolował w pierwszej rundzie Danny’ego Robertsa, szlifując swój bilans walk pod sztandarem UFC do nieskazitelnego 3-0. Ba! Wszystkie trzy zwycięstwa odniósł właśnie przez nokauty w pierwszych rundach. Tym samym 26-latek powoli wyrasta na jednego z najbardziej perspektywicznych półśrednich w organizacji. Wiele wskazuje na to, że w kolejnej potyczce stanie już naprzeciwko przeciwnika z szerokiej czołówki 170 funtów.

Mocną walkę w karcie głównej dali też Muslim Salikhov i Andre Fialho. W pierwszej rundzie Dagestańczyk miał problemy z agresywnie usposobionym Portugalczykiem, ale w drugiej odsłonie za sprawą przebogatego arsenału kopnięć – od okrężny przez frontalne i smagające po obrotowe – okrutnie porozbijał rywala. W trzeciej rundzie okrutnie już naruszonego i zmęczonego Fialho skończył fantastyczną obrotówką na głowę oraz serią ciosów.

Sobotnia gala była ostatnią, jaką Dana White i spółka zorganizowali w listopadzie. Teraz czeka nas dwutygodniowa przerwa. Działania UFC wznowi 3 grudnia wraz z galą UFC Fight Night, którą w Orlando zwieńczy starcie Stephena Thompsona z Kevinem Hollandem.

Related Articles