Skip to main content

W sobotę druga z rzędu gala UFC zostanie zwieńczona pojedynkiem w kategorii ciężkiej o dużym znaczeniu dla układu sił w dywizji.

 

Ledwie tydzień temu skreślany gremialnie – był największym bukmacherskim underdogiem gali – Derrick Lewis brutalnie w drugiej rundzie znokautował Curtisa Blaydesa, wyrastając na jednego z głównych graczy o najwyższe laury w 265 funtach.

 

Tymczasem w sobotę o podobne miano powalczą dwaj inni czołowi ciężcy, Jairzinho Rozenstruik i Ciryl Gane. Ich pojedynek uświetni galę UFC Fight Night w Las Vegas.

 

Sklasyfikowany na 4. miejscu w rankingu Bigi Boi wygrał pięć z sześciu walk, jakie stoczył dotychczas w oktagonie UFC – wszystkie przez nokauty – jedynej porażki doznając w starciu z Francisem Ngannou. Ostatnio był widziany w akcji w sierpniu ubiegłego roku, nokautując rozdającego lata temu karty w kategorii ciężkiej Juniora dos Santosa.

 

Jeśli w sobotę wyjdzie z oktagonu z tarczą, Surinamczyk bardzo mocno zbliży się do walki o pas. Rzecz jednak w tym, że 33-latkowi nigdzie się nie spieszy i z chęcią ustąpi miejsca namaszczonemu już na kolejnego pretendenta Jonowi Jonesowi, który najprawdopodobniej w swoim debiucie w wadze ciężkiej powalczy ze zwycięzcą marcowej potyczki mistrzowskiej pomiędzy Stipe Miociciem i wspomnianym Francisem Ngannou.

 

– Dla mnie to bez znaczenia – powiedział podczas konferencji prasowej Rozenstruik. – Chcę teraz wygrać i szybko stoczyć kolejną walkę. Chcę stoczyć więcej walk przed starciem o pas, więc Jon Jones może bić się o złoto pierwszy.

 

– Chcę być odpowiednio przygotowany do mistrzowskiej walki, a nie wydaje mi się, abym teraz był. Dlaczego to mówię? Bo chcę nabrać rozpędu, spędzić w oktagonie jak najwięcej czasu, oswoić się z tym uczuciem – szczególnie po ostatnim roku, który był fatalny dla nas wszystkich.

 

– Podobnie uważa wielu innych zawodników. Lubię być aktywny, walczyć 3-4 razy w roku. W zeszłym roku z powodu pandemii stoczyłem tylko dwie walki.

 

Walczący zawodowo od ledwie 2018 roku i mogący pochwalić się nieskazitelnym bilansem Ciryl Gane przebojem wdarł się do UFC, wygrywając cztery pierwsze pojedynki – dwa przez poddania, jeden przez nokaut i jeden przez decyzję. Ostatni pojedynek Francuz stoczył w grudniu ubiegłego roku, nokautując Juniora dos Santosa.

 

– Jestem bardzo podekscytowany – powiedział Gane podczas konferencji prasowej. – To szalone, gdy moja twarz znajduje się na plakacie gali. Jestem bardzo szczęśliwy.

 

– Walczę w formule MMA dopiero trzy lata. Wcześniej przez tylko trzy lata biłem się w Muay Thai. Każdy krok w mojej karierze był ogromny. W ostatnim starciu biłem się z Juniorem dos Santosem. A teraz mam zawodnika z 3. miejsca w rankingu, Jairzinho. Zawsze tak jest w mojej karierze. I nie mam z tym problemu.

Zdecydowanym bukmacherskim faworytem pojedynku jest Ciryl Gane. Francuz to bowiem niezwykle szybki i kreatywny stójkowicz z przebogatym arsenałem uderzeń, który potrafi walczyć z obu ustawień. Dodatkowo, posiada niezły parter.

Trudno jednak skreślać tutaj Jairzinho Rozenstruika, który również wyróżnia się w obszarze kickbokserskim – a tam przede wszystkim kontrami. Mając zaś na uwadze, że w jego pięściach drzemie nieprawdopodobna moc, w każdej wymianie Francuz będzie musiał mieć się na baczności.

Ciekawie zapowiada się też co-main event gali. Rękawice skrzyżują w nim dwaj mocni półciężcy, którzy nie ukrywają mistrzowskich aspiracji – rozpędzony serią pięciu zwycięstw i uważany przez wielu za czarnego konia dywizji Magomed Ankalaev oraz przeplatający wygrane z przegranymi, ale wojujący wyłącznie z czołówką Nikita Krylov.

 

Bukmacherzy nie mają wątpliwości, w roli wyraźnego faworyta widząc Ankalaeva. Biorąc pod uwagę jego szlify stójkowe i zapaśnicze, trudno się im dziwić.

Related Articles