Skip to main content

Nie milkną jeszcze echa fantastycznej zeszłotygodniowej gali UFC 268 w Nowym Jorku, a tymczasem w Las Vegas odbędzie się kolejne wydarzenie – UFC Fight Night.

Świat MMA nadal żyje nowojorską galą UFC 268, która w minioną sobotę skradła serca fanów sportu. Z kim w kolejnej walce po piątej udanej obronie złota wagi półśredniej – pokonał w rewanżu na punkty Colby’ego Covingtona – powinien zmierzyć się niepokonany w oktagonie UFC Kamaru Usman? Jakie szanse na sięgnięcie po tron kategorii lekkiej ma Justin Gaethje, który w MSG po fantastycznym widowisku pokonał Michaela Chandlera? Jak daleko w 185 funtach zajść może wyborny kickbokser Alex Pereira, który w debiutanckim boju bajecznym latającym kolanem ustrzelił Andreasa Michailidisa?

Pytań jest bez liku, ale… Na jakiś czas trzeba odstawić je na półkę, bo w sobotę w Las Vegas odbędzie się kolejna gala, tym razem spod szyldu UFC Fight Night. Zwieńczy ją kluczowe dla układu sił w kategorii piórkowej starcie pomiędzy Maxem Hollowayem i Yairem Rodriguezem. Powszechnie pojedynek ten postrzegany jest w charakterze eliminator do walki z mistrzem 145 funtów Alexandrem Volkanovskim.
 

Na starcie z czempionem z Australii szczególnie ostrzy sobie zęby Hawajczyk, który miał już okazję rywalizować z nim dwukrotnie. Obie walki z Volkanovskim Holloway skończył jednak na tarczy, ale… Demolując w świetnym stylu Calvina Kattara na początku roku, zapewnił sobie powrót do rozgrywki mistrzowskiej.

Potyczka z Błogosławionym zapowiada się na największe wyzwanie w karierze nieprawdopodobnie kreatywnego Yaira Rodrigueza, który jeszcze o tytuł mistrzowski nie miał okazji walczyć – a wygrana z całą pewnością do takiej właśnie konfrontacji go katapultuje.

– Najbardziej zbliżonym do Yaira zawodnikiem, z jakim walczyłem, był Anthony Pettis – powiedział podczas konferencji prasowej przed galą Max Holloway. – Myślę jednak, że Yair chętniej korzysta z obrotowych technik, częściej atakuje z wyskoku, jest niesamowicie dynamiczny. Trzeba to szanować.

– Wygrywał przez nokauty w starciach, w których się na to nie zapowiadało. A jednak dopadał gości. Koniec końców, pełen szacunek dla Yaira, ale w sobotnie popołudnie będzie w oktagonie moim wrogiem.

– To będzie jedna z tych walk, na które musicie zaprosić swoich kolegów, przyjaciół, rodzinę. Ludzi, którzy chcą się zainteresować MMA. Możecie powiedzieć im, żeby oglądali tego wieczoru UFC. Zdobędziemy nowych fanów i z góry mówię: nie ma za co. Będziecie mieć teraz nowych kolegów do oglądania gal UFC.

Yair Rodriguez zdaje sobie natomiast sprawę, że w sobotę stanie przed największą szansą w swojej dotychczasowej karierze sportowej.

– Czekałem na takie walki przez całe życie – powiedział. – Próbowałem od zawsze dostać walki z wielkimi nazwiskami. Całe życie o to walczyłem. Chciałem bić się z ludźmi, którzy są w rankingach nade mną, ludźmi, których pokonanie poprawi moje notowania.

Meksykanina czeka jednak niezwykle ciężka przeprawa, co odzwierciedlają zresztą kursy bukmacherskie. Zdecydowanym faworytem zawodów jest bowiem znacznie bardziej doświadczony na najwyższym poziomie Hawajczyk. Trudno się temu dziwić, mając na uwadze formę, jaką zaprezentował we wspomnianym pojedynku z Calvinem Kattarem. Wydaje się bowiem, że niezwykle efektownie walczący Pantera musi poszukać tutaj nokaut w pierwszej lub drugiej rundzie – a to dlatego, że Holloway narzuca tak mordercze tempo, że z czasem prawdopodobnie zacznie przejmować stery walki w swoje ręce.

Related Articles