Skip to main content

Pierwotnie rywalem Islama Makhacheva w fantastycznie zapowiadającej się walce wieczoru sobotniej gali UFC Fight Night w Las Vegas miał być Beneil Dariush. Miał – bo ostatecznie Dagestańczyk pójdzie w oktagonowe tany z Bobbym Greenem.

Na niespełna dwa tygodnia przed galą Beneil Dariush doznał kontuzji kostki, która wykluczyła go z występu. Organizatorzy próbowali ściągnąć dla Islama Makhacheva przeciwnika z czołowej piętnastki rankingu wagi lekkiej, ale nie znalazł się żaden chętny. Rękawicę podjął natomiast wspomniany Bobby Green – zawodnik spoza Top 15 dywizji.

Dla Amerykanina będzie to powrót do oktagonu po ledwie dwutygodniowej przerwie i efektownym zwycięstwie na pełnym dystansie z Nasratem Haqparastem – zresztą drugim z rzędu. Starcie z Makhachevem odbędzie się w umownym limicie 160 funtów, bo taki warunek postawił Green. Gdy otrzymał propozycję wejścia na zastępstwo, przebywał bowiem na wakacjach, ważąc ponad 190 funtów.

Sklasyfikowany na 4. miejscu w rankingu wagi lekkiej Dagestańczyk znajduje się na fali aż dziewięciu zwycięstw i nie ma wątpliwości, że jeśli w sobotę dopisze do swojego bilansu dziesiąte, zapewni sobie mistrzowskie starcie ze zwycięzcą majowego boju na szczycie pomiędzy Charlesem Oliveirą i Justinem Gaethje. Jak zapewnił, zmiana przeciwnika na niespełna dwa tygodnie przed walką nie stanowi dla niego najmniejszego problemu.

– Dla mnie jest tak samo – powiedział Islam przed galą. – Nie miałoby znaczenia, gdyby rywal zmienił mi się nawet w piątek. To dla mnie bez znaczenia – a to dlatego, że zawsze mam taki sam plan. Cały czas ciężko trenuję, więc nie ma znaczenia, kto jest rywalem.

– Mam nadzieję, że skończę go w pierwszej rundzie, bo jestem świadom swoich umiejętności grapplerskich, zapaśniczych. Zamierzam go przewrócić, trochę zmęczyć i poddać. Taki jest mój cel. Muszę pokazać światu, na jakim poziomie jestem.

Wyróżniający się w obszarze zapaśniczym Dagestańczyk podchodzi z rezerwą do umiejętności w tym obszarze Amerykanina. Jest przekonany, że w aspektach zapaśniczych Green nie będzie stanowił dla niego większego – by nie rzec: żadnego – wyzwania.

Amerykanin nie pozostał mu zresztą dłużny, nie zostawiając suchej nitki na stylu walki Makhacheva.

– Czy to materiał na mistrza? – powiedział o Islamie Bobby. – Wiem, że mnie nie docenia, ale będę szczery: to mocny przeciwnik. Na pewno jest materiałem na mistrza. Ma w końcu tę serię zwycięstw. Jeśli więc mówimy o wygranych, to jest materiałem na mistrza.

– Mam jednak poczucie, że w MMA liczy się produkt, jaki sprzedajesz. Sprzedajemy coś i publika wybiera sobie z tego najlepszą rzecz, jaką może znaleźć. Islam? Robi, co robi. Jeśli mam być szczery, jest trochę nudny. Nawet gdy kończył walki, i tak były one nudne.

– Dla mnie liczy się rozrywka, emocje. Może więc być materiałem na mistrza, ale jest ku*ewskim nudziarzem. Nikt nie chce tego oglądać. Nikogo nie interesuje. Zasypiam, oglądając jego walki. A nagle: „O, jest skończenie”. Mogą pokazywać masę jego skończeń, ale to nudne i nijakie.

Najmniejszych wątpliwości w temacie tej walki nie mają natomiast bukmacherzy. Dagestańczyk jest gigantycznym faworytem – zdecydowanie największym w całej rozpisce sobotniej gali! Mając jednak na uwadze jego umiejętności zapaśnicze oraz wzięcie tejże walki w zastępstwie przez Greena, trudno się takim kursom bukmacherskim dziwić.
 

Drugim najciekawszym starciem w rozpisce jest konfrontacja dwóch niebywale utalentowanych lekkich – mogących pochwalić się serią czterech zwycięstw i walczących o przebicie się do ścisłej czołówki dywizji Armana Tsarukyana i Joela Alvareza. Faworytem pojedynku jest ten pierwszy, ale mogący pochwalić się kapitalnymi warunkami fizycznymi Hiszpan może sprawić mu masę problemów – szczególnie w obszarze kickbokserskim.

Related Articles