Skip to main content

W 2020 roku polscy zawodnicy wojujący pod sztandarem UFC odnieśli łącznie siedem zwycięstw, z czego jednak aż sześć przypadło w udziale Janowi Błachowiczowi i Marcinowi Tyburze.

 

Jan Błachowicz i Marcin Tybura przynieśli w zeszłym roku najwięcej radości nadwiślańskim fanom MMA śledzącym zmagania w największej organizacji na świecie, UFC. Obaj wygrali wszystkie pojedynki, jakie stoczyli w oktagonie amerykańskiego giganta.

 

Na początku 2020 roku Cieszyński Książę znajdował się w bliźniaczo podobnym położeniu do tego z początku 2019 roku. Wtedy jednak w eliminatorze do walki o złoto kategorii półciężkiej przegrał z Thiago Santosem. Natomiast w lutym 2020 roku zmasakrował w Rio Rancho Coreya Andersona, chwilę potem prężąc muskuły przed siedzącym przy oktagonie mistrzu Jonie Jonesie. Wydawało się, że rzeczywiście to właśnie od prawie dekady rozdający karty w wadze półciężkiej Bones będzie kolejnym rywalem cieszynianina.

 

Jednak sprawy ułożyły się zupełnie inaczej, bo Amerykanin nie garnął się do walki z Polakiem, jak mantrę powtarzając, że nie ma w niej niczego do zyskania. Ostatecznie zwakował tytuł mistrzowski kategorii półciężkiej, po ostrym konflikcie z Daną Whitem i spółką ogłaszając później migrację do królewskiej dywizji.

 

W konsekwencji rywalem Jana Błachowicza w pojedynku o zwakowany przez Jona Jonesa pas został Dominick Reyes, uchodząc za wyraźnego faworyta bukmacherskiego.Jednak realia okazały się zupełnie inne – chciałoby się rzec: biało-czerwone…

 

Podczas wrześniowej gali UFC 253 w Abu Zabi Błachowicz nie dał bowiem Reyesowi żadnych szans, po fantastycznym występie nokautując go w drugiej rundzie. Tym samym rozsiadł się na mistrzowskim tronie 205 funtów UFC, dokonując historycznego wyczynu dla polskiego MMA. Wcześniej co prawda Joanna Jędrzejczyk sięgnęła po złoto UFC, kilka razy nawet go broniąc, ale prestiż i ranga pasa wagi półciężkiej, po który sięgnął cieszynianin, były znacznie większe.

 

 

Już 6 marca Jan Błachowicz może ponownie zapisać się na kartach historii, tym razem światowego MMA. W pierwszej obronie złota kategorii półciężkiej stanie bowiem w szranki z przenoszącym się do 205 funtów kingpinem wagi średniej i jedną z największych gwiazd organizacji Israelem Adesanyą. Nigeryjczyk jeszcze nigdy w formule MMA nie przegrał, więc Cieszyński Książę może stać się tym pierwszym, który odbierze mu 0 w bilansie.

 

Z kolei wspomniany Marcin Tybura zaczynał 2020 rok w fatalnym położeniu – po dwóch z rzędu porażkach przez nokauty. Jednak w lutowym starciu o być albo nie być w UFC pewnie wypunktował Sergeya Spivaka, pięć miesięcy później taki sam los fundując. W październiku w pokonanym polu zostawił natomiast Bena Rothwella, również zwyciężając jednogłośną decyzją sędziowską, a w grudniu zamknął rok czwartą z rzędu wiktorią, ubijając w drugiej rundzie Grega Hardy’ego.

 

W nowy rok Tybur może zatem patrzeć z optymizmem. Cztery zwycięstwa zapewniły mu powrót do czołowej piętnastki rankingu kategorii ciężkiej. Nie wiadomo co prawda, kiedy Marcin powróci do oktagonu, ale wiadomo, że mierzy w rywala z czołówki.

 

Ostatnie zwycięstwo w UFC zapewnił polskiej drużynie w 2020 roku Krzysztof Jotko, który w maju pokonał jednogłośną decyzją sędziowską Eryka Andersa. Do akcji miał powrócić kilka miesięcy później, ale kontuzja pokrzyżowała mu szyki.

 

Na długo zapamiętamy natomiast przegrane pojedynki Joanny Jędrzejczyk z Zhang Weili oraz debiutującego w oktagonie UFC Mateusza Gamrota z Guramem Kutateladze. Obie walki były bowiem niezwykle emocjonujące, choć Jędrzejczyk i Gamrot skończyli je na tarczy, przegrywając niejednogłośnymi decyzjami.

Related Articles