Skip to main content

W sobotę w Stanach Zjednoczonych odbyły się gale dwóch największych na świecie organizacji MMA, UFC i Bellatora.

 

Jeśli oceniać po walkach wieczoru, które często stanowią pewnego rodzaju wizytówkę gal, to w sobotę UFC Fight Night zdeklasowała Bellatora 266Anthony Smith i Ryan Spann, którzy zmierzyli się w Las Vegas w daniu głównym tego pierwszego wydarzenia, dali bowiem bez porównania ciekawsze widowisko aniżeli Phil Davis i Yoel Romero, których starcie uświetniło galę Bellator 266 w San Jose.

 

Smith i Spann nie kalkulowali, od początku zawodów szukając skończenia. Zaprawiony w bojach Smith szybko przejął stery walki w swoje ręce zarówno w szermierce na pięści i kopnięcia, jak i w obszarze parterowym. Każdym niemal celnym uderzeniem wstrząsał Spannem. Na rozbicie rywala i poddanie go duszeniem zza pleców potrzebował niespełna cztery minuty.

Jednak wraz z zakończeniem pojedynku wcale nie opadły emocje. Wręcz przeciwnie – zrobiło się na moment jeszcze goręcej! Zwycięski Lwie Serce dał bowiem upust swoim emocjom, jakie wywołały w nim liczne wypowiedzi Spanna w drodze do gali. Ten ostatni był bowiem niebywale pewny siebie przed walką, z rezerwą podchodząc do dokonań rywala i zapowiadając, że „skopie mu dupę”.

 

Szybko jednak zawodnicy opanowali wzburzenie – Smith słowami Spanna, a Spann reakcją Smitha po zwycięstwie – i wszystko sobie wyjaśnili.

– Może zabrzmi to arogancko, ale zasługuję na szacunek kolegów po fachu – podczas konferencji prasowej po gali Smith wyjaśnił scysję po walce. – Wkładam w tę grę mnóstwo pracy. Poświęciłem całe dorosłe życie, żeby znaleźć się w tym miejscu. Siedzieć tutaj przed wami. Poświęciłem czas z moimi dziećmi, poświęciłem przyjaźnie, poświęciłem inne życiowe możliwości. Mogłem być teraz cholernym chirurgiem. Włożyłem w to wszystko całe życie i większość zawodników mnie szanuje. Tylko o to proszę.

 

– Nie musicie mnie lubić. Nie musimy być przyjaciółmi. Możesz opowiadać, że mnie zlejesz i czasami może tak rzeczywiście być, ale oczekuję tylko, abyś szanował moją drogę. A on tego nie zrobił. Mówił, że ma gdzieś, co osiągnąłem, nie dba o walki
wieczoru, nie dba o to, kogo pokonałem. Nie dba o bonusy. Założę się, że teraz dba.

 

Pokonując Ryana Spanna, Anthony Smith wyśrubował swoją serię zwycięstw do trzech. Nie ukrywa, że liczy teraz wyłącznie na przeciwnika ze ścisłej czołówki kategorii półciężkiej, bo nadal nie składa broni w walce o należący do Jana Błachowicza tytuł mistrzowski. Zapowiedział, że nie zaakceptuje czwartej z rzędu walki z przeciwnikiem, który w rankingu jest niżej od niego.

Walka wieczoru gali Bellator 266 okazała się znacznie uboższa w emocje, delikatnie rzecz ujmując. Phil Davis i szczególnie debiutujący w organizacji Yoel Romero zdecydowanie aktywnością nie grzeszyli, dając przeraźliwie nudne, skąpe w ostre spięcia widowisko.

 

Amerykanin był odrobinę aktywniejszy, notując też kilka obaleń, czym zapewnił sobie uznanie w oczach sędziów punktowych – dwóch z trzech, bo jeden najwyraźniej oglądał inną walkę, punktując ją dla Kubańczyka.

Sensacyjne zwycięstwo w San Jose odniósł gremialnie skreślany przez bukmacherów Ben Parrish, który w ledwie 38 sekund rozparcelował namaszczonego na gwiazdę Christiana Edwardsa.

Z kolei w Las Vegas poza Anthonym Smithem kapitalny występ dał też Arman Tsarukyan, który w pierwszej rundzie skończył uderzeniami Christosa Giagosa, odnosząc czwarte zwycięstwo z rzędu. 25-letni Ormianin potwierdził tym samym status jednego z najbardziej utalentowanych zawodników w całym UFC.

Related Articles