Skip to main content

Polscy siatkarze wygrali drugi mecz na igrzyskach olimpijskich. Tym razem po pięciosetowej bitwie pokonali Canarinhos. Podopieczni Nikoli Grbicia są już pewni awansu do ćwierćfinału. W sobotę powalczą z Włochami o pierwsze miejsce w grupie.

Pamiętacie te czasy, kiedy za żadne skarby nie mogliśmy pokonać Brazylii? Na szczęście to już tylko odległa historia. Starcia z reprezentacją Canarinhos to siatkarski klasyk. Od 2006 r., kiedy Polska wróciła do siatkarskiej czołówki, mecze te dostarczają nam dużo emocji. Do tej pory obydwie drużyny mierzyły się ze sobą 47 razy, z czego Polska wygrała zaledwie 17. Na szczęście większość porażek Biało-Czerwonych miała miejsce w poprzedniej dekadzie. Na igrzyskach olimpijskich obydwie reprezentacje walczyły ze sobą dwukrotnie. Miało to miejsce w 2004 r. i 2008 r. W każdym z tych meczów triumfowała Brazylia. W tym sezonie reprezentacyjnym Polska walczyła z nimi w Lidze Narodów. W fazie grupowej lepsza okazała się Brazylia (3:1). Z kolei w ćwierćfinale to podopieczni Nikoli Grbicia triumfowali 3:1. W dzisiejszym starciu także nie zabrakło emocji i zwrotów akcji.

Polska – Brazylia 3:2 (22:25, 25:19, 19:25, 25:23, 15:12)
Polacy rozpoczęli mecz w składzie: Paweł Zatorski, Bartosz Kurek, Marcin Janusz, Aleksander Śliwka, Wilfredo Leon, Jakub Kochanowski oraz Mateusz Bieniek. Nie był to idealny początek. Biało-Czerwoni popełniali dużo błędów. Po ataku Ricardo Lucarelliego Canarinhos prowadzili już trzema “oczkami” (4:7). Polscy skrzydłowi mieli olbrzymie problemy w ataku, a podopieczni Bernando Rezende rzadko się mylili. W efekcie ich przewaga wrosła do sześciu punktów (11:17). Jak się potem okazało, nie wszystko było jeszcze stracone. Przy serwisie Kamila Semeniuka Polacy rzucili się do odrabiania strat. Dobrze grali blokiem, a po błędzie rywali doprowadzili do remisu (21:21). Niestety… pościg okazał się daremny. W ataku nieskutecznybył Bartosz Kurek, a Brazylijczycy wszystko kończyli i wygrali (22:25).

Podrażnieni Polacy drugą partię rozpoczęli z wysokiego “c”. Przy serwisie Mateusza Bieńka wyszli na czteropunktowe prowadzenie (4:0). Bardzo dobrze spisywał się Wilfredo Leon, dzięki czemu w połowie seta przewaga Biało-Czerwonych wynosiła pięć “oczek” (15:10). Polacy już do końca odsłony kontrolowali przebieg gry. Nie pozwolili sobie na rozproszenie i wygrali do 19. Z kolei trzecia partia wyglądała inaczej o 180 stopni. Po akcji Cavalcante Brazylijczycy wyszki na trzypunktowe prowadzenie (1:4). Polacy mieli duży problem ze skutecznością w ataku (8:11, 11:15). Niestety nadal nieskuteczny był kapitan Kurek (14:20). Podopieczni Bernando Rezende wypracowali sobie taką przewagę, że Polakom trudno było się zbliżyć. Tym razem to oni triumfowali do 19 i to byli bliżej zwycięstwa.

W czwartej odsłonie Canarinhos trochę pomogli Polakom. Popełnili sporo błędów (6) i pozwolili naszym wrócić do gry. To była najbardziej zacięta partia. Żadna z ekip nie potrafiła zbudować przewagi wyższej niż dwa “oczka”. Przez większą część seta wynik oscylował wokół remisu. W decydujący fragment partii Polacy wchodzili prowadząc 19:17. W końcówce świetnie grali blokiem. Choć rywale się jeszcze zerwali do walki, to ich popsuta zagrywka doprowadziła do tie-breaka (25:23). Piąty set Polacy, a  zwłaszcza Norbert Huber, rozpoczęli fenomenalnie. Po dwóch asach naszego środkowego to nasi siatkarze prowadzili 4:2. Bardzo dobrze funkcjonował też blok (8:4), a Wilfredo Leon nadal nie zawodził (11:8). W końcówce wzrosło ciśnienie… Po bloku Brazylijczyków na tablicy pojawił się remis (12:12). Na szczęście nasi siatkarze utrzymali nerwy na wodzy i po świetnych zagrywkach Wilfredo Leona wygrali 15:12.

Kluczem do zwycięstwa Biało-Czerwonych była przede wszystkim zagrywka. Posłali 14 asów serwisowych, a pomylili się 18 razy (bilans -4). Z kolei Canarinhos zagrywką zapunktowali zaledwie trzykrotnie, a zepsuli ich dziesięć (bilans -7). W polskiej ekipie kulało przyjęcie (39%), ale w brazylijskiej było jeszcze gorzej (28%). Skuteczność w ataku była na podobnym poziomie (P: 45%, B: 48%). Obydwie ekipy zagrały dobrze blokiem (P: 10, B: 9). Niestety w polskiej reprezentacji zawiedli atakujący. Bartosz Kurek oraz Łukasz Kaczmarek skończyli mecz odpowiednio ze skutecznością 29% i 25%. Na szczęście świetne zawody zagrał Wilfredo Leon. Zapunktował aż 26 razy (21 atak, dwa bloki, trzy serwisy), czyli sam wygrał seta. Oczywiście nie zawiedli także środkowi. Jakub Kochanowski i Mateusz Bieniek łącznie zdobyli 25 “oczek”. Norbert Huber dorzucił siedem, a trzy z nich to asy serwisowe.

Biało-Czerwoni są już pewni gry w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich. Został im jednak jeszcze do rozegrania jeden mecz fazy grupowej. W sobotę (3 sierpnia) o 17:00 zmierzą się z reprezentacją Włoch. Azzurri, podobnie jak podopieczni Nikoli Grbicia, wygrali dwa spotkania. Z tą różnicą, że Brazylię pokonali 3:1. Zwycięzca meczu Polska-Włochy wygra także grupę. Brazylia nadal jeszcze jest w grze o awans. Jeden punkt, który wywalczyła w starciu z nami, był tak naprawdę wielkiej wagi. Oznacza on bowiem, że ich awans wciąż zależy od nich samych. Zwycięstwo nad Egiptem 3:0 na pewno da siatkarzom Bernardo Rezende ćwierćfinał, bo nawet jeżeli Serbowie wygrają ostatni mecz z Kanadą 3:0, to będą mieli gorszy bilans setów i niezależnie od rozstrzygnięć w grupie C, to Brazylia znajdzie się w ósemce. Mało realne wydaje się urwanie seta przez Egipt.

Related Articles