W ostatnim meczu fazy grupowej igrzysk olimpijskich polscy siatkarze zmierzyli się z Włochami. Wygrany tego starcia awansował do ćwierćfinału z pierwszego miejsca. Niestety, Polacy zagrali dużo słabiej niż przeciwnik i przegrali 1:3.
Nie ma co się czarować. Polscy siatkarze nie są w formie. Chociaż… po wygranym meczu z Brazylią wydawało się, że wkroczą na dobre tory. W fazie grupowej czekało ich jeszcze jedno spotkanie. I to nie z byle kim, bo z reprezentacją Włoch. Do tej pory obydwie drużyny mierzyły się ze sobą 29 razy, z czego Polska triumfowała szesnastokrotnie. W tym sezonie reprezentacyjnym Biało-Czerwoni wygrali z Azzurri 3:0 w fazie grupowej Ligi Narodów. Należy jednak zaznaczyć, że nasi rywale nie grali najsilniejszym składem. Na igrzyskach olimpijskich obydwie reprezentacje spotkały się ze sobą trzykrotnie (2008, 2012, 2021). Dwa starcia padły łupem Biało-Czerwonych. W tym roku Włosi, w porównaniu do Polaków, są w dobrej dyspozycji. Uważani są za jednych z faworytów do końcowego triumfu.
Polska – Włochy 1:3 (15:25, 18:25, 26:24, 20:25)
Nikola Grbić w starciu z Włochami postawił na taką wyjściową “siódemkę”: Bartosz Kurek, Marcin Janusz, Wilfredo Leon, Tomasz Fornal, Norbert Huber, Jakub Kochanowski oraz libero Paweł Zatorski. Początek inauguracyjnej partii nie wskazywał, że Polska będzie w tak fatalnej sytuacji. Po asie serwisowym Jakuba Kochanowskiego nasza kadra prowadziła 5:3. Niestety przez własne błędy w ataku oddała inicjatywę przeciwnikowi (10:13). Ten fragment partii należał do podopiecznych Ferdinando De Giorgiego. Świetna gra blokiem i kąśliwe zagrywki dały im siedmiopunktowe prowadzenie (13:20). Biało-Czerwoni mieli ogromne kłopoty w ataku. Ostatecznie po zbiciu Alessandro Michieletto premierowa odsłona padła łupem mistrzów świata (15:25). Dramat.
W drugiej odsłonie wcale nie było lepiej. Chociaż znowu lepiej zaczęli Polacy (5:3). Kolejny mecz słabo grał Bartosz Kurek. Tym razem także zawodził Wilfredo Leon. Biało-Czerwoni się mylili, a Italia znowu przejęła inicjatywę (9:12). W ataku rozkręcał się Yuri Romano, a przy serwisie Simone Gianelliego powiększała się dominacja rywali. Po błędnym przyjęciu Aleksandra Śliwki Polacy przegrywali już 13:20. Przy zagrywce Kamila Semeniuka zbliżyli się jeszcze na 18:21, ale dwie czapy i as serwisowy Romano przypieczętowały zwycięstwo Włochów (18:25).
Tym razem to Włosi rozpoczęli lepiej trzecią partię. Pomógł im w tym m.in. Bartosz Kurek, który popełnił błąd w ataku (4:6). Biało-Czerwonych jeszcze w grze trzymała skuteczna gra Kamila Semeniuka i Mateusza Bieńka (12:12). Przez dłuższy czas toczyła się wyrównana walka. W decydujący fragment spotkania oba zespoły miały po 20 “oczek”. Dzięki blokowi Italia zbliżała się do zwycięstwa (22:20), ale Polacy odpowiedzieli tym elementem. O losach wygrania seta musiała zadecydować walka na przewagi. W niej as serwisowy pozwolił Biało-Czerwonym przedłużyć losy spotkania (26:24).
W czwartego seta lepiej weszli Polacy. Patrząc przez pryzmat poprzednich partii każdą, którą Biało-Czerwoni dobrze rozpoczynali, to potem ją przegrywali. Niestety w tej odsłonie też tak było. Podopieczni Nikoli Grbicia mylili się, co skutecznie wykorzystywali Włosi (7:9). W połowie seta Azzurri prowadzi już czteroma punktami (12:16). Niestety, ale gra punkt za punkt nic nam nie dawała (17:21). Mecz zakończyła zepsuta zagrywka Biało-Czerwonych (20:25), co było idealnym podsumowaniem tego spotkania.
Najwięcej punktów w polskiej ekipie zdobył Bartosz Kurek. Jednak jego statystyki nie są optymistyczne. Skończył 11 z 31 ataków, co dało mu skuteczność na poziomie zaledwie 35%. Do tego dorzucił dwa asy serwisowe. Ogółem Polacy zapunktowali zagrywką pięciokrotnie, a pomylili się aż 22 razy (bilans -17). Z kolei Włosi posłali sześć asów, a zepsuli 18 zagrywek (bilans -12). Azzurri w każdym elemencie wypadli lepiej. Postawili 13 punktowych bloków, a Polacy tylko sześć.
Już jutro o 9:00 Polska zmierzy się ze Słowenią w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich. Słowenia to jeden z trzech niepokonanych zespołów fazy grupowej. Nie wygląda jakby debiutowała na igrzyskach olimpijskich. Świetnie gra Toncek Stern, do tego solidni środkowi i przyjmujący. Bałkańska reprezentacja to nasz koszmar, szczególnie na EURO. Dlaczego? 2015 r. – 2:3 w ćwierćfinale, 2017 r. – 0:3 w 1/8, 2019 r. i 2021 r. – 1:3 w półfinałach. Rok temu w końcu udało się Biało-Czerwonym przełamać złą passę. Pokonali Słoweńców w półfinale mistrzostw Europy. Teraz podopieczni Gheorghe Cretu będą chcieli pokrzyżować Polakom plany w awansie do półfinału. Czy po raz szósty z rzędu Polacy odpadną na etapie ćwierćfinału? Patrząc przez pryzmat fazy grupowej, to Słowenia jest w lepszej formie.