Polska zdobyła swój trzeci medal na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Złota co prawda jeszcze nie ma, ale jest już drugi brąz za sprawą wioślarskiej czwórki podwójnej mężczyzn. Polacy długo walczyli jeszcze o srebro, które jednak przegrali na finiszu z Włochami.
Byli stawiani w gronie kandydatów do medalu i nie rozczarowali. Dominik Czaja, Mateusz Biskup, Mirosław Ziętarski i Fabian Barański to stała czwórka od dłuższego czasu. W identycznym składzie zdobyli mistrzostwo świata w Racicach w 2022 roku. Wówczas wyprzedzili Brytyjczyków i Włochów. Rok temu z kolei – w maju 2023 roku – znów w takim samym zestawie wywalczyli mistrzostwo Europy w słoweńskim Bledzie. Wówczas ten start był jeszcze bardziej imponujący, ponieważ przewaga nad drugimi reprezentantami Holandii wyniosła 1,43 s, a nad trzecimi Włochami 1,77 s. Biało-czerwoni przypieczętowali złoto w doskonałym czasie 5.40,24. Do tego dołożyli jeszcze brąz mistrzostw świata jesienią 2023 roku. W Belgradzie przegrali z Holandią i Włochami. Okazało się, że scenariusz ten powtórzył się także w Paryżu, bo trzy te zespoły wpłynęły na metę w takiej samej kolejności.
Osada z takimi sukcesami, medalami mistrzostw świata i Europy i do tego jeszcze doskonale znająca swoje tempo i ruchy, bo w niezmienionym zupełnie składzie, musiała być rozpatrywana w gronie kandydatów do medali. Tym bardziej, że chciała też się zrewanżować za Tokio 2021. Przegraną walkę o brąz z Australią pamiętają jedynie Biskup i Barański. Czwórkę uzupełnili jeszcze Wiktor Chabel i Szymon Pośnik. Zestaw trzech medalowych osad wyglądał wtedy następująco: Holandia, Wielka Brytania, Australia.
Holenderska czwórka została wymieniona w 50% względem Tokio. Pozostali w niej Tone Wieten oraz Koen Metsemakers i zapisali na konto po drugim złocie. Już w eliminacjach pokazali, że czują się mocni. Jako jedyni zeszli poniżej 5:42, pokazując miejsce w szeregu Brytyjczykom. Wyprzedzili ich o trzy sekundy w biegu A. Startowało dziewięć osad, zatem mieliśmy tylko dwa wyścigi kwalifikacyjne. Po dwie ekipy wchodziły bezpośrednio do finału, a reszta wzięła udział w repasażach. Od początku było jasne, że walkę między sobą stoczą cztery kraje. Po przepłyniętym kilometrze jeszcze nic nie było jasne. Może to, że wyraźnie z przodu byli Holendrzy. Polacy wpłynęli 0,38 s za Italią i mieli 0,56 s. przewagi nad czwartą Wielką Brytanią. Niemcy oraz Szwajcarzy rzeczywiście się nie liczyli.
Holendrzy zdecydowanie większą przewagę mieli w eliminacjach, kiedy wręcz zdominowali Brytyjczyków i uciekli im na trzy sekundy. Tutaj ich przewaga nie była aż tak ogromna – na 750 metrów przed metą było to około 8,5 metra nad Polską i Włochami. To mniej więcej 3/4 łodzi. Czubek polskiej osady był gdzieś w okolicy ostatniego Holendra. To też moment ataku naszej czwórki, ponieważ udało się wyjść minimalnie właśnie przed Włochów. Ci zaczęli “szarpać”, jak określali to komentatorzy Eurosportu i rzeczywiście było to widać w dystansie dzielącym obie załogi. Na 500 metrów przed metą przewaga nad Italią wynosiła 0,42 s. Wszystko układało się po myśli Czai, Biskupa, Ziętarskiego i Barańskiego. Wydawało się, że przeciwnicy słabną, a oni przycisnęli w idealnym momencie.
Niestety jednak Włosi mieli jeszcze parę w rękach i zostawili ją sobie na finisz. 300 metrów przed końcem stało się jasne, że Holandia jest niezagrożona. Narzuciła tempo od samego początku i kontrolowała to, co się dzieje za plecami. Pozostawała zacięta walka o srebro. Na 200 metrów przed metą, już przy czerwonych bojach, Włosi zdołali zrównać się z polską osadą i trzeba było ten atak odpierać, lecz to się nie udało. Rywale wyraźnie posuwali się do przodu i zaliczyli bardzo udany atak na drugą pozycję na około 120 metrów przed finiszem. Kiedy jedni i drudzy wykonywali już ostatnie ruchy, to było widać, że Włosi są przed Polską. Nasza czwórka przegrała o 0,19 s. Żeby była jasność – nie jest to jakaś minimalna różnica, ale już spokojnie zauważalna dla ludzkiego oka. Finisz włoskiej czwórki był imponujący.
Trzy lata temu Polacy także odpierali atak i przegrali. Wówczas jednak był to atak na podium. Teraz mieli to szczęście, że Brytyjczycy przestali się liczyć już dawno w trakcie wyścigu. Stracili do Polaków niemal równo dwie sekundy. To ogromny zapas w wioślarstwie. Na igrzyskach w Tokio po srebro sięgnęła czwórka podwójna kobiet w składzie: Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Sajdak i Katarzyna Zillmann. Był to nasz pierwszy i długo wyczekiwany medal. Na takim etapie jak teraz, mieliśmy trzy lata temu równe zero krążków. Teraz są już trzy, a mężczyźni świetnie nawiązali do sukcesu pań sprzed trzech lat.