Klaudia Zwolińska była druga w eliminacjach, druga w półfinale i druga w finale. To oznacza, że płynęła bardzo równo, solidnie i dobrze się czuła na torze. Wywalczyła srebrny medal dla reprezentacji polski już podczas pełnego drugiego dnia igrzysk.
Ktoś musi być pierwszy. Na igrzyskach w Tokio musieliśmy poczekać kilka dni i medal zdobyła dopiero czwórka kajakarek. Tym razem poszło zdecydowanie szybciej. Klaudia Zwolińska rewelacyjnie spisała się już w eliminacjach, czym rozbudziła apetyty. W jej przypadku mówiło się o medalowej szansie dosyć głośno, ale wiadomo jak jest. Półfinał bądź finał to zaledwie jeden przejazd. Wystarczy nie trafić w bramkę, zaliczyć 50 punktów kary za ominięcie jednej z przeszkód i jest pozamiatane. W eliminacjach są dwie próby, a poza tym tam można sobie sprawdzić tor, trochę się pobawić, pokombinować, ponieważ odpada raptem kilka najgorszych zawodniczek. Potem już takiego komfortu nie ma. Trzeba płynąć od razu na maksa, bo drugiej szansy się nie dostanie. To nie rzut młotem czy rzut oszczepem.
Polska kajakarka górska zajęła napierw fantastyczne, drugie miejsce w kwalifikacjach K1. Zwolińska to nie byle kto, sklasyfikowana była na 5. pozycji w światowym rankingu. Jest indywidualnie srebrną medalistką igrzysk europejskich 2023 oraz brązową medalistką mistrzostw świata 2023, a trzy lata temu na igrzyskach w Tokio zajęła piąte miejsce. Po pierwszej turze kwalifikacji była sklasyfikowana na 5. miejscu z czasem 96.33, ale swoje zrobiły cztery sekundy kary. Poprawiła się w drugim przejeździe na czas 93.03. Przegrała jedynie z legendarną Jessicą Fox – jedenastokrotną mistrzynią świata w różnych konkurencjach (K-1, C-1 i drużynówki) oraz czterokrotną (pardon, teraz już pięciokrotną) medalistką olimpijską. Wywalczone miejsce jest potem istotne, bo startuje się od najgorszych do najlepszych. Zwolińska zatem wiedziała bardzo dobrze jaki musi uzyskać czas, żeby awansować do finału, ponieważ płynęła jako przedostatnia.
W półfinale znów była druga, za Niemką Ricardą Funk. Jessica Fox, legenda dyscypliny, skorzystała, że startowała ostatnia. W ogóle nie podkręcała tempa, płynęła wolno i mało ryzykownie, zajmując ostatecznie ósmą lokatę. To ona później zdobyła złoto z rewelacyjnym wynikiem 96,08. Praktycznie nie popełniła żadnego błędu, nigdzie jej nie przytrzymało. Co zadziwiające, Zwolińska na kilku pierwszych pomiarach miała nawet lepszy rezultat od Fox i płynęła po pierwsze miejsce. Na pierwszym pomiarze aż o 1,58 sekund, na drugim z kolei o 0,06 s, ale na trzecim już traciła 0,17 sekund, bo minimalnie ją przytrzymało przy czerwonej bramce. Fox miała piorunujący występ, dlatego to i tak coś wspaniałego, że Zwolińska trzymała się przy tym wyniku. Straciła ostatecznie 1,45 sekundy i nie wiedziała czy brąz czy też srebro, ale miała pewność, że ma medal. Niemka Ricarda Funk zawaliła, nie zmieściła się w jednej z zielonych bramek i otrzymała 50 punktów karnych. Było jasne, że Polka ma srebro.
Jej narzeczony to Grzegorz Hedwig, który uprawia tę samą dyscyplinę i też startuje w igrzyskach. Klaudia od dzieciństwa fascynowała się kajakarstwem ze względu na starszego brata. Wspierał ją ojciec, który podczas finałowego przejazdu nie patrzył na goniących go ochroniarzy, tylko biegł za nią przy trybunach! Widać go tam momentami na ekranie w białej koszulce z flagą Polski i aparatem w rękach. Od wielu lat pstryka jej zdjęcia na podjazdach. W Tokio czuła się zawiedziona mimo ogólnie pozytywnych recenzji jej piątego miejsca. Ona jednak przyznawała, że przyjechała po krążek. Co się odwlecze, to nie uciecze. Trzy lata później zdobyła drugi medal olimpijski w historii startów Polaków w kajakarstwie górskim. W 2000 roku w Sydney również srebro wywalczyli Krzysztof Kołomański i Michał Staniszewski w C2.
Kiedy rok temu zdobyła srebro na igrzyskach europejskich, to udzieliła dośćszeroko komentowanego w sporcie wywiadu stacji “Polsat Sport”, w którym trochę ubolewała nad tym, co będzie musiała robić po karierze: – Cieszę się, że dzięki mnie slalom może błyszczeć, bo jest to konkurencja niedoceniana. Jest wiele dyscyplin, które są niedoceniane i to jest przykre. Nie jesteśmy z piłki nożnej czy innych sportów, w których są pieniądze i można sobie spokojnie trenować. Ja nie narzekam, mam najlepszą pracę na świecie i zawsze chciałam to robić, ale chodzi mi o życie poza kajakami. Skąd wezmę pieniądze, gdy skończę trenować? Skończę pod mostem? Przyznała, że na igrzyskach w Krakowie nie miała żadnego sponsora.
Tak opowiadała z kolei już po refleksji w październiku w 2023 roku w “Przeglądzie Sportowym”: – Jeżeli ktoś nie zajmuje miejsca od pierwszego do ósmego w mistrzostwach świata albo nie ma go w szóstce mistrzostw Europy, to prawda jest taka, że brakuje mu pieniędzy. Mam świadomość, że Polacy żyją za różne kwoty. Jednak proszę mi uwierzyć, że w tych niszowych sportach mamy szacunek do pieniędzy. Liczy się każda złotówka. Przyznała jednak, że nieumiejętnie ubrała w słowa wypowiedź o “spaniu pod mostem”, co się później odbiło na obrażaniu jej w Internecie. Opowiadała też o specyfice pozyskiwania sponsorów, gdzie czasami trzeba chodzić, prosić, przypominać, co niektórzy odbierają jako żebranie.
Teraz ma to, na co pracowała przez wiele lat. Polski Komitet Olimpijski przewidział dla srebrnych medalistów nagrodę finansową w wysokości 200 tysięcy złotych. Zwolińska otrzyma też m.in. voucher na wakacje, ale i kolejną nagrodę pieniężną od Ministerstwa Sportu i Turystyki. To 70 tysięcy złotych za srebrny medal.