Skip to main content

Natalia Kaczmarek to jedna z najlepszych biegaczek świata na 400 metrów. Potwierdziła to wynikiem na igrzyskach olimpijskich, gdzie w finale sięgnęła po brązowy medal. Lepsze były tylko Dominikanka Marileidy Paulino oraz była mistrzyni świata Salwa Eid Naser. 

Natalia Kaczmarek obroniła honor lekkoatletyki, która w Tokio dostarczyła aż dziewięć krążków. To były czasy… Sensacyjnie złoto zdobył Dawid Tomala, ale jego nawet w Paryżu nie ma, bo i jego konkurencja – 50 km w chodzie – przestała na igrzyskach istnieć. Cztery medale przywieźli też młociarze i młociarki. Pretensji nie można mieć tylko do Anity Włodarczyk, która przeszła samą siebie i zaliczyła w Paryżu najlepszy wynik w sezonie. Nikt na nią nie stawiał, bo nie była w dobrej formie, a zadziwiła wszystkich i zajęła 4. miejsce. Tylko kilku centymetrów brakło do brązu. Niespodziankę sprawił Patryk Dobek w biegu na 800 metrów. Jego też w Paryżu nie ma w składzie. Ze względu na stan zdrowia nie był w stanie osiągnąć minimum kwalifikacyjnego. Medal Natalii jest w ogóle pierwszym w lekkoatletyce.

Dlaczego Kaczmarek nie startowała w drużynie? Odpowiedź jest prosta. Bo trzy lata temu dużo lepsze były nasze sztafety. Odpuściła 4×400 metrów, gdzie – umówmy się – i tak nie mieliśmy szans na coś dużego, ponieważ Justyna Święty-Ersetic miała kłopoty zdrowotne, Iga Baumgart-Witan odniosła kontuzję, która wykluczyła ją z rywalizacji, Małgorzata Hołub-Kowalik była w ciąży i miała mało czasu na przygotowania, a poza tym doznała kontuzji ścięgna Achillesa. Anna Kiełbasińska za to ogłosiła zakończenie kariery. Tak więc skład “Aniołków” był inny, eksperymentalny i dużo gorszy. Nie warto było angażować sił Natalii Kaczmarek. Nawet z nią w składzie Polki na mistrzostwach Europy zajęły 6. miejsce. Zatem nasza najlepsza zawodniczka skupiła się wyłącznie na starcie indywidualnym. To okazało się bardzo dobrą decyzją.

Kaczmarek przyjechała do Paryża z czwartym i piątym najlepszym wynikiem tego sezonu – to czasy 48.90 s oraz 48.98 s. Tuż przed igrzyskami pokazała, że jest w wysokiej formie. Ten pierwszy wynik był od razu jej rekordem życiowym oraz rekordem Polski i osiągnęła go 20 lipca, czyli całkiem niedawno. Musiała ostrzyć sobie apetyt na walkę o medal. Dwustopniowe kwalifikacje do finału przeszła bardzo spokojnie i nieinwazyjnie – wygrała bieg eliminacyjny, a później także i półfinałowy. W jednym z biegów półfinałów, tym numer dwa, sensacyjnie odpadła Nickisha Price z Jamajki, która miała pierwszy i trzeci czas na świecie w 2024 roku. Kandydatka do złota nie przeszła nawet eliminacji. To tylko zwiększyło szanse Natalii.

Pozostały inne groźne rywalki, głównie Dominikanka Marileidy Paulino. To ona podyktowała mordercze tempo od samego początku. Kaczmarek się nie podpaliła, nie goniła jej, nie dała się wciągnąć w tę pułapkę i biegła swoim tempem. Widziała, że Dominikanka ją mija, ale nie chciała za wszelką cenę się z nią ścigać. Na ostatniej prostej Polka była jeszcze czwarta i wszystkie koszmary stanęły przed oczami, ale zachowała trochę sił i zdołała wyprzedzić Rhasidat Adeleke. W ten sposób zdobyła upragniony brąz. Na trybunach wspierał ją i kibicował Konrad Bukowiecki, który jest prywatnie jej narzeczonym. Kaczmarek po raz trzeci w tym roku pobiegła poniżej 49 sekund – drugi raz dokładnie 48.98. Do złota i srebra z Tokio ze sztafet dorzuciła brąz z Paryża. Teraz ma komplet kolorów.

Dominikanka Paulino, która biegła znakomitym tempem wynikiem 48.17 s ustanowiła rekord olimpijski i oczywiście jest to najlepszy wynik sezonu. Druga Salwa Eid Naser nie odstawała i godne uwagi, że wytrzymała to tempo. Reprezentantka Bahrajnu to duża niespodzianka, bo przyjechała na turniej z wynikiem 49.66, a w finale walnęła 48.53. Owszem, ona biegała rewelacyjnie, ale… pięć lat temu, gdy zostawała mistrzynią świata. Na igrzyskach się odrodziła. Była wyjątkowo zmotywowana, ponieważ została zdyskwalifikowana na dwa lata za naruszenia zasad dotyczących kontroli antydopingowych. Miała ich unikać aż czterokrotnie. Nie pomógł Trybunał w Lozannie i jako mistrzyni świata nie mogła pobiec na igrzyskach w Tokio ani na kolejne mistrzostwach świata w Eugene. Wróciła z przytupem i wyprzedziła naszą Natalię. Najważniejsze jednak, że Polka była lepsza od Amber Anning, Alexis Holmes, Sady Williams czy też od wyprzedzonej na samym końcu Rhasidat Adeleke.

 

Related Articles