Skip to main content

Co to był za mecz! Jeden z najlepszych w historii polskiej siatkówki. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Biało-Czerwoni zmagali się nie tylko z rywalem, ale przede wszystkim z własnymi urazami. Po słabiutkim trzecim secie, czwartego cudem przepchnęli i doprowadzili do tie-breaka. W nim wygrali wojnę nerwów. Po 48 latach Polacy ponownie zagrają w finale igrzysk olimpijskich. Ich rywalem będą obrońcy tytułu, Francuzi.

O tym etapie igrzysk olimpijskich marzyło kilka ostatnich pokoleń polskich siatkarzy. Michał Kubiak, dawny kapitan, wspierał kadrę w Paryżu. Jemu też ogromnie zależało, co było widać po meczu ćwierćfinałowym, gdy wyściskał Kurka. W ostatnich pięciu igrzyskach olimpijskich reprezentacja Polski odpadała w ćwierćfinale. To była swoista klątwa, która siedziała w głowach siatkarzy. Nasi kadrowicze na tym etapie odpadali z igrzysk w Atenach (2004), Pekinie (2008), Londynie (2012), Rio de Janeiro (2016) i Tokio (2021). Po pokonaniu Słoweńców (3:1) Bartosz Kurek podczas wywiadu na antenie “Eurosportu” podarł kartkę z napisem “klątwa ćwierćfinału”. Studził jednak emocje: – Dobra dobra, dopiero zaczęliśmy. Jeszcze dwa, oby te najważniejsze…

W półfinale podopieczni Nikoli Grbicia stanęli naprzeciwko reprezentacji Stanów Zjednoczonych, która do tej rundy była niepokonana. W fazie grupowej wygrała z: Argentyną (3:0), Niemcami (3:2) oraz Japonią (3:1). W ćwierćfinale pokonała 3:1 Brazylię. Wcześniej Polska mierzyła się z USA 38 razy, z czego aż 22 mecze wygrała nasza reprezentacja. Na igrzyskach olimpijskich obydwie drużyny grały ze sobą tylko raz. W 2016 r. spotkały się na etapie… ćwierćfinału. I było to bolesne 0:3 z naszej perspektywy. W ostatnich 10 spotkaniach górą byli Polacy. Pokonali Amerykanów m.in. w finale ubiegłorocznej edycji Ligi Narodów.

Polska – USA 3:2 (25:23, 25:27, 14:25, 25:23, 15:12)
W ćwierćfinałowym meczu kontuzji doznał Mateusz Bieniek. Okazało się, że jest na tyle poważna, że wyeliminowała go z dalszej gry na turnieju. W kadrze meczowej za niego pojawił się “zawodnik medyczny”, czyli Bartłomiej Bołądź. Po meczu z USA okazało się, że przydałoby się nam nawet… kilku takich “zawodników medycznych”.

Polacy rozpoczęli spotkanie w składzie: Bartosz Kurek, Wilfredo Leon, Jakub Kochanowski, Tomasz Fornal, Norbert Huber oraz libero Paweł Zatorski. Początkowo Amerykanie popełniali proste błędy, co konsekwentnie wykorzystywali Biało-Czerwoni (7:3). Dziwnie łatwo szło naszym zawodnikom (10:6). Nagle w polskie szeregi wkradły się pomyłki i po potrójnym bloku na Kurku wynik się wyrównał (13:13). W tym fragmencie partii bardzo dobrze grał Wilfredo Leon. To on wziął na siebie ciężar zdobywania punktów (17:13). Wydawało się, że podopieczni Nikoli Grbicia mieli już wszystko pod kontrolą (24:20). Amerykanie obronili aż trzy piłki setowe, w głównej mierze dzięki błędom Polaków. W końcu skuteczny atak Norberta Hubera zakończył premierową partię.

Początek drugiego seta to walka środkowych z obu stron. Jako pierwsza na wyższe prowadzenie wyszła ekipa USA (5:7). Przez długi czas utrzymywała dystans (14:18). W końcówce podwójnej zmiany dokonał Nikola Grbić. Na boisko weszli Grzegorz Łomacz i Bartłomiej Bołądź. Polacy walczyli do końca i po zagraniu Hubera po bloku na tablicy wyników pojawił się remis (22:22). Niestety po zepsutej zagrywce Hubera to Amerykanie mieli piłkę setową (23:24). Przez błąd Torreya DeFalco nie wykorzystali jej (24:24). Kolejny błąd popełnił z kolei Anderson, mając setbola w górze. Mieliśmy szczęście, ale nie udało się go wykorzystać. W grze na przewagi i tak wygrali Amerykanie po ataku Russella.

Amerykanie kontynuowali dobrą grę z drugiej partii. Gdy w aut piłkę posłał Huber, to mieli już trzypunktową przewagę (7:10). Nie do zatrzymania był Matthew Anderson. Im starszy tym lepszy. Niestety podczas jednej z akcji Zatorski zderzył się z Januszem i uszkodził bark. Siatkarz po uzyskaniu pomocy od sztabu wrócił do gry. Widać jednak było, że z ręką nie jest wszystko w porządku, bo dziwnie z nią uciekał przy kontaktach z piłką. Ta sytuacja nieco zmroziła Polaków. Nagle stanęli i wyglądali jakby zapomnieli jak mają grać. Anderson wywierał presję zagrywką (9:16). Mimo roszad w składzie gra Polaków nie poprawiała się. Raz za razem punktował Russell i to ten zawodnik plasem za blok zamknął partię (14:25). to była deklasacja. Znaleźlismy się mentalnie na dnie.

Wydawało, że po takich batach będzie trudno się podnieść. Ze względu na problem z plecami zmieniony musiał zostać Janusz. Po asie Matthewa Andersona Amerykanie wyszli na trzypunktowe prowadzenie (2:5) i konsekwentnie grali swoją siatkówkę (9:12). Na szczęście im także zdarzały się przestoje i Polacy zaczęli odrabiać straty. Po asie Leona wynik wyrównał się (13:13). Biało-Czerwoni zdecydowanie poprawili skuteczność w pierwszej akcji, grę w obronie i zaczął funkcjonować blok (18:18). To była walka na noże. Amerykanom brakowało tylko jednego seta do upragnionego finału, Polacy natomiast walczyli o przedłużenie losów spotkania. Autowy atak Hubera i as Holta pozwoliły rywalom odskoczyć na dwa “oczka” 18:20. W końcówce mocno atakowali Fornal i Leon. Amerykanie obronili pierwszą piłkę setową, ale Fornal zdecydowanym zagraniem po skosie doprowadził do tie-breaka (25:23). W końcówce tego seta, gdy Nikola Grbić wziął czas, nasz przyjmujący stał się głównym motywatorem. W ognisty sposób zagrzał swoich kolegów do walki. – Dawać, k***a! Nap*******my się z nimi – grzmiał, co stało się w Internecie viralem. Jak się potem okazało, przyniosło to zamierzony efekt. Biało-Czerwoni doprowadzili do tie-breaka.

Polacy poczuli wiatr w żagle i z wysokiego “c” rozpoczęli decydującą partię (5:3, 8:5). Mylić zaczęli się Amerykanie (10:7), lecz walczyli do końca. Zepsuta zagrywka Hubera i as Holta zniwelowały dystans do jednego “oczka” (11:10). W końcówce fenomenalnie spisali się Leon, Fornal i Huber. Po kiwce Wilfredo Polacy mieli piłkę meczową (14:10). Zagrania Jaeschke i Andersona przedłużyły jeszcze grę. Dopiero Leon mocnym atakiem po skosie zamknął pojedynek (15:12). Po 2h i 14 minutach Polacy wyrwali awans do wielkiego finału. W oczach wielu siatkarzy pojawiły się łzy wzruszenia.

Po raz kolejny bardzo dobry mecz zagrał Wilfredo Leon, który zapunktował aż 26 razy. Skończył 22 na 41 ataków, co dało mu 53% skuteczności. Do tego dorzucił jeszcze po dwa asy i bloki. Bardzo dobre wejście zaliczył Grzegorz Łomacz. Godnie zastąpił on Marcina Janusza, choć potrzebował czasu na boisku, bo początkowo grał tylko proste piłki. Podczas gdy Łomacz udzielał pomeczowego wywiadu, podszedł Bartosz Kurek i przerwał: – Co on tu opowiada? Wszedł, wygrał mecz, ma wielkie jaja. Czekał na tę szansę bardzo, bardzo długo i zrobił, co do niego należało. Szacun. – Bartek, jeszcze jeden mecz – odpowiedział krótko kapitan.

Wielki finał już w sobotę o godzinie 13:00. Polska zmierzy się w nim z gospodarzem turnieju. Francuzi w półfinale gładko pokonali 3:0 reprezentację Włoch. “Trójkolorowi” bronią tytułu wywalczonego w 2021 r. w Tokio. W ćwierćfinale ograli tam Polaków. Na pewno plusem dla nich będzie hala wypełniona francuskimi kibicami. Biało-Czerwoni mają olbrzymią motywację. Po takim meczu, gdzie wstali z kolan, na pewno Francuzi nie są im straszni. Jak to powiedział Bartosz Kurek w pomeczowym wywiadzie po półfinale do końca trzeba wierzyć: – W tym czwartym secie nie wiem, w którym w momencie to się wydarzyło. Byliśmy troszeczkę pod wodą i tak jakbyśmy wszyscy jako grupa zdecydowali, że “nie, to nie będzie ten dzień, dzisiaj nie przegramy”. Nagle parę długich akcji wygraliśmy, parę długich piłek wpadło Amerykanom, poleciała nasza zagrywka trochę lepiej i odwróciliśmy ten mecz. Po prostu się nie poddawajcie…

Related Articles