Skip to main content

Dawid Tomala nie pojechał na igrzyska olimpijskie, choć został wytypowany jako rezerwowy. Nie miał o bycie rezerwowym pretensji. Miał o kompletny brak profesjonalnej komunikacji. Był pewien, że pojedzie do Paryża jako członek kadry, a tu “ma być w gotowości w kraju”. PKOl chciał wysłać dwóch dodatkowych chodziarzy, ale Polski Związek Lekkoatletyczny się nie zgodził. Zabrakło dobrej woli.

W chodzie mieliśmy do czynienia z aferą. Najpierw wyjaśnijmy, że od tego roku nie ma już chodu na 20 km i 50 km u mężczyzn. Tę drugą odległość wycofano, żeby panowie nie byli uprzywilejowani, startując w dwóch konkurencjach, podczas gdy kobiety miały tylko 20 km i nic więcej. 20 km pozostawiono i dołożony został nietypowy mikst, gdzie kobieta i mężczyzna idą dwukrotnie po 10 km. Dawid Tomala jest mistrzem olimpijskim właśnie na wycofanej trasie 50 km. Nie został powołany w ogóle na igrzyska olimpijskie. Tzn. został, ale jako taki dziwny rezerwowy. PZLA to taka ekipa, szczególnie ta zajmująca się chodziarstwem, że raz nawet wysłali sportowców za granicę na turniej… biegowy, bo ktoś źle przetłumaczył z angielskiego. Absurd. To robota niejakiego Krzysztofa Augustyna oraz Zbigniewa Rolbieckiego. Przepisy kwalifikacyjne wewnętrzne były niejasne. Kwalifikację do Paryża uzyskała Katarzyna Zdziebło i Dawid Tomala podczas zawodów w Antalyi w Turcji.

Krzysztof Augustyn podjął decyzję, żeby dowołać rezerwowych i to tam wytypował Dawida Tomalę oraz Agnieszkę Ellward – mistrzynię Polski na 10 km. Augustyn nakazał Polce wzięcie udziału w obozie w Szwajcarii. Ta błyskawicznie pozałatwiała wszystko w pracy, a nie jest to takie proste, kiedy pracuje się jako oficer statku, który do tego dostaje taką informację, znajdując się gdzieś na Morzu w Italii. Prędko zgłosiła się na obóz, żeby miejsce w Paryżu jej nie przepadło, choć było to organizacyjnie bardzo kłopotliwe. Okazuje się, że robiła to wszystko na marne. Obóz i wzięcie wolnego, całe to zamieszanie było bez sensu, ponieważ zarówno ona, jak i Dawid Tomala i tak zostali w kraju. Nie wysłali ich po prostu, bo tak. Prezes PKOl Radosław Piesiewicz nie mógł nic z tym zrobić. Taki to jest właśnie szacunek do drugiego człowieka. Hatfu na “pana” Augustyna. Tomasz Majewski tłumaczył to tym, że na miejscu są już przecież rezerwowi i nie potrzeba kolejnych, a Tomala i Ellward mają być po prostu w gotowości w kraju. Po co był w takim razie ten obóz?

Nie dostaliśmy żadnej informacji od związku o tym, czy lecimy, czy nie lecimy na igrzyska. To znaczy ja nie dostałem, a Agnieszka tak – że leci, ma jechać na ślubowanie. Przyjechała na ślubowanie, a okazało się, że nie ma jej na liście, bo zaszła jakaś pomyłka. Zatem nie może złożyć przyrzeczenia olimpijskiego. To kolejny paradoks tej sytuacji. Tacy ludzie decydują o przyszłości zawodników. Agnieszka Ellward jadąc na te igrzyska spełniłaby swoje marzenie, na które pracowała 20 lat. Igrzyska są czymś wyjątkowym, a sam wyjazd to często różne możliwości finansowe: sponsorzy, stypendia, nagrody itd. Agnieszka zrezygnowała z jednego kontraktu, żeby pojechać na obóz przed igrzyskami, na które ostatecznie nie jedzie. Straszono ją nawet, że będzie płacić za każdy dzień obozu, jeśli na niego nie dotrze (…)

– Tomasz Majewski powiedział, że mamy czekać w Polsce na telefon. Dostaniemy sygnał na dwa dni przed startem, przyjeżdżamy do Paryża, mamy tam ślubowanie na miejscu i startujemy. Przypominam, że mówimy o najważniejszej imprezie sportowej świata, a my robimy sobie jakieś pośmiewisko z całej tej sytuacji. Nie mamy aklimatyzacji, jesteśmy cały dzień w podróży i mamy startować na drugi dzień czy tam za dwa dni, to nie ma znaczenia. Oczekuje się od nas profesjonalizmu, nie dając nic w zamian. To jest śmieszne – opowiadał Dawid Tomala dla portalu “bieganie.pl”.

Wystarczyło jedno słowo od PZLA i Tomala oraz Ellward udaliby się do Paryża. Tak też w sumie myśleli. Chodziarze mają już swoją rezerwę na miejscu. Indywidualnie na 20 km startowali już: Katarzyna Zdziebło oraz Maher Ben Hlima i Artur Brzozowski. Nikt nie zajął miejsca w czołowej dziesiątce. W mikście z kolei startować mają Ben Hlima oraz Olga Chojecka, a Brzozowski i Zdziebło są ich rezerwowymi w razie niedyspozycji. Po co zatem jeszcze rezerwowi rezerwowych? Brzmi to dość kuriozalnie, no ale ktoś tego Tomalę i Ellward wytypował. Kwalifikacja sztafetowa nie była imienna i w tym też jest podłoże problemu. To PZLA typował do niej zawodników i zawodniczki. U Tomali powtórzyła się historia z Rio, kiedy zamówił już bilety, mając informację, że jest w drużunie, a jednak potem w ostatniej chwili ktoś mu powiedział, że nie. Pięć lat później wywalczył sensacyjne złoto olimpijskie.

Nikt z przedstawicieli PZLA nie pofatygował się, by zadzwonić do mnie z informacją, że jednak nie ma dla mnie miejsca w reprezentacji olimpijskiej. 15 lipca pojawiły się oficjalne listy uczestników igrzysk. Wtedy też zaczęły do mnie dochodzić dziwne informacje o tym, że jednak nie pojadę na igrzyska. Sama zadzwoniłam wtedy do koordynatora chodu sportowego Krzysztofa Augustyna, a w odpowiedzi usłyszałam, że przecież od początku było jasne, że nie jadę i przecież wiedziałam. Do dzisiaj zresztą żadnej innej oficjalnej informacji nie otrzymałam – mówiła z kolei Ellward dla “WP Sportowe Fakty”. Chodziło jej o kompletny brak komunikacji i szacunku do drugiego człowieka. Najpierw po kontuzji Kasi Zdziebło koordynator Augustyn każe jej obowiązkowo przyjechać na obóz i zastrasza karami pieniężnymi, żeby potem nawet nie dać znać, że na igrzyska nie jedzie i twierdzić, że ma być gotowa w domu i że od początku było to przecież oczywiste…

Related Articles