Wygrała swój mecz Iga Świątek, świetnie rano rozpoczęli siatkarze plażowi, niespodziewanie dobrze radzi sobie w żeglarstwie Paweł Tarnowski, no i oczywiście zdobyliśmy brązowy medal za sprawą naszych szpadzistek w drużynie.
Już drugi mecz i to znów 4:3 wygrała tenisistka stołowa Natalia Bajor. Portugalka, z którą się mierzyła nazywa się Fu Yu i jest naturalizowaną Chinką, co jest zresztą bardzo powszechne w tym sporcie. Wyszła za mąż w 2013 roku i otrzymała obwytatelstwo portugalskie, a od 2001 roku mieszka w tym kraju. W 2013, 2015, 2016 zdobywała medale mistrzostw Europy i była nawet na 15. miejscu na świecie. To jednak czasy trochę minione, obecnie ma 46 lat, zajmuje 80. pozycję w rankingu ITTF i jest już poza dawną formą, choć kłopoty Polce sprawiła. Bukmacherzy jednak zdecydowanie stawiali na Portugalkę, zatem jest to niespodzianka.
Bajor miała już setówki na 3:0 – prowadziła 10:9, 13:12 oraz 15:14. Przegrała jednak długą wymianę na 12 odbić, potem zbyt wysoko odebrała serwis, a w kolejnej akcji sprawę utrudniła jej siatka. Zamiast 3:0 było zatem 2:1. Kolejne partie przegrała gładko, bez historii – 4:11 i 7:11. Zrobiło się niebezpiecznie. Na szczęście Bajor się otrząsnęła, zaczęła trafiać, natomiast Portugalka często zagrywała za długie piłki bądź w siatkę. Bajor wygrała na przewagi – 12:10. W secie decydującym wszystko ustawiła sobie od początku i kontrolowała – do nerwowych błędów od 5:9 do 8:9. Potem jednak wygrała arcyważną piłkę, atakując serwis bekhendem, a następie rozrzuciła rywalkę i posłała udanego winnera forhendowego. To oznacza, że zagra w 1/8 finału z Cheng I-ching rozstawioną z siódemką. Szanse na Bajor są tak mizerne, że bukmacherzy dają na Azjatkę kurs 1,05.
Iga Świątek jest już w ćwierćfinale singlistek. Wystarczy tylko pokonać Danielle Collins, żeby znaleźć się w strefie medalowej. Znów nie był to jakiś świetny mecz Polki, ale najważniejszy jest odhaczony awans. Męczyła się momentami z Chinką Wang Xiy, obie popełniały sporo niewymuszonych błędów zwłaszcza w drugim secie, który trwał godzinę i osiem minut. Często tyle to trwały całe mecze Polki. Gra z obu stron była trochę rwana, Świątek dopasowała się do takiego poziomu. W pierwszym secie za to nie siedział jej serwis. Musiała bronić trzy break pointy – dwa przy stanie 1:1, natomiast jednego przy stanie 2:2. Po kłopotach jednak szybko przełamała rywalkę, wygrała podanie na sucho, kończąc je świetnym lobem i miała już komfortową sytuację. Zwyciężyła przy swoim serwisie 6:3.
Drugi set to jednak momenty męczarni, a największy w drugim gemie, gdy straciła podanie. Był nawet takie chwile, że przy spokojnym 40:15 Iga potrafiła strzelić podwójnym błędem i zmotywować rywalkę, choć miała szczęście, że finalnie popełniła błędy. Polka jednak też się ich nie ustrzegła – a to kiepski return, aut, siatka i to w prostych sytuacjach. Nazbierało się ich aż 15 w drugim secie. Na szczęście u Chinki 18. Świątek nie czuła się za pewnie w tej partii, bo w ogóle nie biegała do siatki, nie było jej tam ani razu. Chinka doprowadziła nawet do stanu 4:4, lecz dały o sobie znać jej problemy zdrowotne. Dwa razy prosiła o przerwę medyczną, grała z zabandażowanym kolanem i musiała to odczuwać. Po drugiej przerwie jeszcze się Polka trochę pomęczyła grą na przewagi, ale ostatecznie przepchnęła zwycięstwo.
Siatkarze plażowi nie mieli kłopotów z pokonaniem australijskiej pary w fazie grupowej i zaliczyli udaną inaugurację. Michał Bryl i Bartosz Łosiak mają okazję grać w pięknej scenerii, na tle Wieży Eiffela. Potwierdzili świetną formę. Rozbudzili apetyty przed igrzyskami turniejem elity Beach Pro Tour w Wiedniu, gdzie zajęli drugą pozycję, co było ich najlepszym wynikiem w tym roku. Para Hodges/Schubert jest na 19. pozycji w rankingu, natomiast Polacy zajmują w nim 9. lokatę. To było widoczne. W pierwszym secie wypracowali przewagę od stanu 10:10. Polaków napędziła, a rywali dobiła długa wymiana przy stanie 12:10, którą to wygrali właśnie nasi. Bryl kąsał zagrywką, raz też udanie zablokował i zrobiło się 15:10. Tego już polscy siatkarze plażowi nie wypuścili. Drugi set nie rozpoczął się po myśli naszych, ale od stanu 7:7 wszystko wróciło do normy. W tym czasie Łosiak posłał zagrywkę na 9:7 idealnie pomiędzy rywali, którzy tylko się patrzyli. Potem z kolei w szeregi rywali wkradły się naprawdę proste błędy w przyjęciu, Łosiak dołożył im jeszcze zagrywkę w linię i tak się ta przewaga powiększała. Znów przy 16:11 nie mogli tego wypuścić i spokojnie dociągnęli do końca. Miłe i przyjemne zwycięstwo.
Niestety bardzo negatywną niespodziankę sprawiła Angelika Szymańska. 24-letnia zawodniczka w kategorii do 63 w judo to niedawna świeżo upieczona wicemistrzyni świata z Abu Zabi. To też brązowa medalistka mistrzostw Europy sprzed roku. W pierwszej walce spokojnie sobie poradziła z Savitą Russo i wydawało się, że tak samo będzie w drugiej z Meksykanką Priscą Awiti Alcaraz. Niestety jednak dużo słabszej przeciwniczce wystarczyła jedna udana punktowa akcja na samym początku, a Polka kompletnie nie miała pomysłu jak się za punktowanie zabrać. Próbowała chwytać, wypracować sobie jakieś pozycję, lecz ciągle Meksykanka dobrze się broniła, a jedna tylko kara za pasywność na nic się zdała. Szymańska była jedną z wielkich nadziei na medal. Polka to nr 4 światowego rankingu, a Awiti Alcaraz? Znajduje się na 18. miejscu. Polska judoczka zalała się łzami, a Meksykanka sprawiła później jeszcze większą sensację, dochodząc do finału i zdobywając tam srebro.
Na karnego jeżyka powinni usiąść nasi koszykarze 3×3, którzy jak zwykle przyprawiają kibiców o zawał serca, a na końcu rozczarowują. Do zespołu mógł dołączyć Michał Sokołowski, znany zawodnik koszykówki 5×5 występujący w Napoli. To dlatego, że sezon się dla niego tam skończył, bo jego klub nie załapał się do play-offów. Niestety w meczu z Francuzami swoje zrobiły błyskawiczne przewinienia. Już po 24 sekundach Polacy mieli na koncie dwa, a po 49 sekundach cztery. W taki sposób nie można grać. Przecież po osiągnięciu sześciu rywal otrzymuje dwa rzuty osobiste. A tymczasem nasi faulowali zupełnie bezmyślnie. Polska przegrała pierwsze grupowe spotkanie. Zasady są takie, że mamy osiem drużyn, a dwie pierwsze wchodzą od razu do półfinałów, miejsca 3-6 zmierzą się z kolei w ćwierćfinałach. Nie można zatem zająć 7. pozycji i 8. pozycji, bo to eliminuje z turnieju.
A przecież wszystko układało się po myśli naszego chorążego Przemysława Zamojskiego i spółki. Było nawet już 9:3 dla nas, między innymi po świetnej dwójce Sokołowskiego. Polacy bali się faulować, dlatego Bogucki czasami odpuszczał na obręczy, by podarować punkt, a nie dwa za faul. Francuzom weszły dwie szybkie akcje za dwa punkty przy naszej biernej obronie. Najpierw Lucas Dussoulier zrobił zasłonę koledze, a potem sam trafił. Sprzyjało nam szczęście, bo jedną z tych akcji po czasie sędziowie cofnęli na taką za jeden punkt. Kiedy Przemysław Zamojski dał się sfaulować i wykorzystał osobiste na 15:13 i 16:13, znów Polacy uciekli. Francuz fatalnie spudłował też w prostej akcji sam na sam z… koszem po czym Filip Matczak zrobił indywidualną i skuteczną akcję na 17:14. Co złego mogło się stać? Ano kolejna dwójka rywali i to z zupełnie czystej pozycji. Końcówka należała do “Trójkolorowych”. Przy wyniku 19:19 Dussoulier nie trafił za dwa, ale chwilę później ponowił akcję i zakończył mecz.
Wioleta Myszor sprawiła sensację w łucznictwie, eliminując rywalkę sklasyfikowaną o 100 pozycji wyżej, niedawną 4. zawodniczkę konkursu Pucharu Świata. Pokonała 6:4 Hinduskę Ankitę Bhakat. W łucznictwie zasady są takie – oddajesz trzy strzały, które składają się na twoje punkty. Wygranie pierwszej rundy oznacza wynik 2:0 – każda partia liczy się jako dwa. Myszor musiała odrabiać ze stanu 2:4, lecz potem zaliczyła kapitalną serię i zapunktowała wartością 10, 10 i 9, co dało jej 29 punktów. W finałowej zdobyła ich 28 i to wystarczyło na zdenerwowaną Hinduskę, która ani razu nie trafiła w 10. W kolejnej rundzie Polka nie dała już sobie żadnych szans, bo sama zaczęła bardzo źle trafiać. Jeżeli strzała ląduje na polu oznaczającym pięć, sześć bądź siedem punktów, to niestety nie ma czego szukać, a tak było w każdej z partii. We wcześniejszej rundzie trafiła odpowiednio: 5×10, 7×9 oraz 3×8. To były świetne strzały. Nawet jednak przy takich próbach miałaby małe szanse z inną Hinduską – Bhajan Kaur, bowiem ta zaliczyła wartości 29, 28 i 28 i spokojnie zwyciężyła z Polką 6:0.
Jest jeszcze jedna rzecz warta wyróżnienia, ale to nie ze względu na osiągnięty wynik, a nietypowy rekord. Otóż Katarzyna Milczarek została najstarszą polską olimpijką w historii i pobiła rekord z 1952 roku. Milczarek w dniu startu miała 58 lat i 332 dni. Wzięła udział w konkurencji, którą nazywamy jeździeckim ujeżdżaniem. Ogólnie zawody z końmi dzielimy na: WKKW (Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego), ujeżdżanie oraz skoki. Polka startuje właśnie w ujeżdżaniu i na koniu Guapo w swojej grupie plasuje się na 9. miejscu. Jeszcze nie wszyscy brali udział, ale żeby przedstawić skalę, to sklasyfikowalibyśmy ją wynikowo na 25. miejscu na 30 dotychczasowych uczestników we wszystkich grupach.
Pozostałe wyniki Polaków:
– Krzysztof Chmielewski wystartuje w finale na 200 metrów stylem motylkowym, zajął on szóste miejsce w półfinale. Jego brat bliźniak Michał Chmielewski miał ogromnego pecha. Zabrakło mu jednej lokaty, czyli 0,02 s…
– Jakub Majerski zajął 36. miejsce w eliminacjach na 100 metrów stylem dowolnym, Jan Kałusowski 20. miejsce na 200 metrów stylem klasycznym a Kornelia Fiedkiewicz 20. miejsce w 100 metrów stylem dowolnym – nikt nie dostał się nawet do etapu półfinałów
– Klaudia Zwolińska, czyli nasza srebrna medalistka w K1, startuje też w C1 i wywalczyła awans do półfinału, zajmując 10. miejsce; Mateusz Polaczyk również popłynie w tej fazie, on z kolei był 13.
– Paweł Tarnowski spisuje się rewelacyjnie, jest on wiceliderem po sześciu wyścigach w klasie iQFoil – był między innymi dwa razy drugi i raz trzeci; Aleksandra Melzacka i Sandra Jankowiak są na 19. miejscu na 20 ekip w klasie 49erFX; Maja Dziarnowska po siedmiu wyścigach jest ósma; Dominik Buksak i Szymon Wierzbicki są z kolei szóści, to efekt między innymi drugiego już wygranego przez nich wyścigu, szkoda tylko, że zawalili ten kolejny nr 9, bo byliby blisko podium
– 20-letnia Julia Szeremeta już na sam wieczór wygrała niejednogłośnie na punkty (4:1) z Omailyn Caroliną Alcalą Cegovią i awansowała do 1/8 finału w kategorii boksu do 57 kg