Iga Świątek dużo spokojniej wygrała swój mecz II rundy niż tej pierwszej. Magda Linette nie miała większych szans z rewelacyjną ostatnio Jasmine Paolini i odpadła również w deblu. Żaden z florecistów nie zachwycił i nie przebrnął 1/16 finału. Cały czas trwają też zawody w żeglarstwie i Polacy w skiffie wygrali niespodziewanie jeden wyścig.
Najważniejszym, co nas interesowało 29 lipca w poniedziałek, był pojedynek Igi Świątek ze sklasyfikowaną na 59. miejscu w rankingu WTA Diane Parry. Zawodniczki te zmierzyły się ze sobą pierwszy raz w historii. Jedyne, czego mogła się obawiać Iga, to reakcji żywiołowej publiczności, która będzie dopingowała swoją reprezentantkę. Polska liderka rankingu na niewiele jednak pozwoliła, zaprezentowała się dużo lepiej niż w I rundzie. Kibice na trybunach mogli sobie powiwatować raptem kilka razy, na przykład, gdy Parry zagrałą efektowne minięcie bądź też zdobyła honorowego gema. Francuzka nie miała w tym meczu ani jednego break pointa, za to musiała ich bronić całe mnóstwo. Popełniała też ogrom błędów, a tego gema w pierwszym secie wyszarpała z gardła, broniąc dwa break pointy i wykorzystując dopiero trzecią przewagę. Drugi set wyglądał podobnie – własne gemy wygrane przez Igę na “sucho” – bez problemu. Świetnie trafiała pierwszym podaniem (73%), a co istotniejsze – zdobyła po nim 21/27 oczek. Weszła w tryb paryskiej maszyny.
Niestety większych szans w pojedynku z Jasmine Paolini nie miała Magda Linette. W pierwszym secie stoczyła wyrównany bój, a kluczowy okazał się gem przy stanie 4:4, który trwał bardzo długo. Linette broniła break pointy odważnymi akcjami, trafiła bardzo efektownym forehandem na linię. Zagranie forehandowe “siedziało” Polce i wyciągała je w trudnych momentach długiego gema, ale gdy już przyszło zagrać backhandem, to popełniła banalny błąd. Dopiero piąty break point przyniósł Paolini zwycięstwo, natomiast tym bardziej szkoda, że Polka miała też dwie przewagi. Później… się posypała – gem wygrany gładko, przyklepany set dla Włoszki i kolejny miał podobny przebieg. Z tym, że przełamanie przyszło szybciej – przy stanie 1:1. Znów Magda nie wykorzystała szansy przy trzech przewagach, a później już przegrała wszystkie kolejne partie z rzędu. Wygrała zaledwie punkcik przy pierwszym serwisie przeciwniczki. W taki sposób nie miała czego szukać w tym secie.
Srebrny medal zdobyła Klaudia Zwolińska, a w poniedziałek w finale startował jej narzeczony Grzegorz Hedwig. Z tą różnicą, że on w konkurencji C-1, nie K-1. Czym to się różni? Otóż K – kajak, natomiast C – kanadyjka. W pierwszym używa się wiosła obustronnego i siedzi, a w tym drugim zawodnik klęczy przypięty specjalnymi pasami i stosuje wiosło z jednym piórem, które w środowisku nosi nazwę “pagaj”. Polski zawodnik zajął 10. miejsce w finale, do którego wcześniej musiał awansować. Było nerwowo po półfinale, w którym nabił aż sześć sekund karnych i ledwie dostał się do TOP12 na ostatniej pozycji. Kompletnie zawalił Włoch Raffaello Ivaldi, którego konkretnie przytrzymała woda dobre dwa czy trzy razy, z czego raz na dobre cztery sekundy i to uratowało Polakowi skórę. W finale Hedwig trochę pogorszył swój wynik (z 104.24 na 105.81), mimo mniejszej liczby punktów karnych i wyprzedził dwóch zawodników, którym naliczono 50-sekundowe kary za ominięcie bramki. Dzięki temu ukończył igrzyska olimpijskie w TOP 10. Hedwig był rozczarowany i mówił, że jednak liczył na lepszą pozycję. W półfinale jego czas był sporo szybszy, tylko zahaczył aż o trzy bramki.
Jeśli chodzi o florecistów, to żaden z nich nie przebrnął 1/16 finału. Jedynie Jan Jurkiewicz wygrał swoją walkę, ale to dlatego, że jako niżej sklasyfikowany musiał się mierzyć jeszcze w 1/32 finału. Szkoda właśnie Jurkiewicza, bo był bardzo blisko zwycięstwa także w kolejnym pojedynku, w któym nie był faworytem. Przegrał zaledwie 14:15. Toruński florecista miał bardzo dobry moment od stanu 5:7, gdy zdobył trzy trafienia z rzędu. Później z kolei to Egipcjanin Mhamed Hamza zaatakował i prowadził 14:11. Kiedy brakowało mu już tylko jednego punktu, to Jurkiewicz zdołał jeszcze doprowadzić do remisu 14:14, ale to rywal sklasyfikowany z numerem cztery zadał ostatnie trafienie. Młody Polak zaprezentował się jednak najlepiej ze wszystkich naszych zawodników, gdyż Adrian Wojtkowiak nie przebrnął preeliminacji, a Michał Siess został wręcz rozjechany walcem przez Czecha Alexandra Choupenitcha. W tym nierówym pojedynku było aż 15:3 dla wyżej sklasyfikowanego Czecha.
Warto wyróżnić Szymona Wierzbickiego oraz Dominika Buksaka, którzy wygrali jeden z trzech kolejnych wyścigów w klasie 49er. Warto wyróżnić, ale… tylko za ten jeden start. Wpłynęli na metę 15 sekund przed parą z Urugwaju i mieli przewagę aż ponad minuty nad Francuzami. Tylko co z tego, skoro za chwilę stracili świetną lokatę w klasyfikacji ogólnej… w wyścigu numer pięć zajęli fatalne 18. miejsce, a w szóstym 14. miejsce. Zasady są takie, że najgorszy wynik nie jest brany pod uwagę, zatem polskiej skiffowej parze odpadł ten, w którym zajęli 18. miejsce na 20 ekip. Wystarczyłby trochę lepszy kolejny wyścig i miejsce w TOP10, a Polacy po drugim dniu mogliby zajmować nawet 5. pozycję, bo strata jest niewielka, raptem trzy oczka (czyli trzy miejsca). Niestety jednak kiepski wyścig sprawił, że zajmują 9. miejsce w klasyfikacji. Szkoda, że nie wykorzystali szansy po wygranej.
Adela Piskorska zajęła 17. miejsce w kwalifikacjach na 100 m stylem grzbietowym, a to oznacza, że do półfinału dostanie się tylko w wypadku jakiegoś wycofania, choroby kogoś z 16 zakwalifikowanych dalej. W swoim wyścigu zajęła dopiero szóstą lokatę. Do awansu zabrakło zaledwie 0.07 s. Złota medalistka mistrzostw Europy z Belgradu rozczarowała. Tam w finale popłynęła w czasie 59.79 s. Tutaj jej czas wyniósł 1:00.47 s. Przegrała awans akurat z Irlandką Danielle Hill. To pływaczka, która zdobyła srebro na mistrzostwach Europy, a zatem wyprzedziła ją tam nasza zawodniczka. Trzeba jednak przyznać uczciwie, że w Belgradzie nie było choćby mocnych Francuzek – Emmy Terebo oraz Beryl Gastadello, ale już taka Belgijka Roos Vanotterdijk mocno się względem mistrzostw poprawiła i spokojnie przeszła dalej.
Pozostałe wyniki Polaków:
– Polski judoka Adrian Stodolski w kategorii do 73 kg przegrał po półtorej minuty przez ippon z Włochem Manuelem Lombardo – srebrnym medalistą mistrzostw świata 2023
– zakończyły się zawody jeździeckie tzw. WKKW – Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego – Małgorzata Korycka zajęła 39. miejsce, a Robert Powała 48. miejsce, w skokach do klasyfikacji drużynowej startowała też Wiktoria Knap; w drużynówce Polska zajęła ostatnie – 16. miejsce z wielką stratą nawet do 15. Australii…
– w kolarstwie górskim 27. miejsce zajął Krzysztof Łukasik
– Magda Linette/Alicja Rosolska przegrały w pierwszej rundzie debla z lepiej sklasyfikowaną ukraińską parą Mara Kostiuk/Dajana Jastremska 4:6, 1:6; co ciekawe dokładnie tyle przegrała też wcześniej Linette w singlu
– w regatach rozegrano pierwsze wyścigi w klasie iQFoil, gdzie Maja Dziarnowska zajmuje 7. pozycję po dwóch występach, a Paweł Tarnowski był 12. po jednym
– również Aleksandra Melzacka oraz Sandra Jankowiak ścigają się w klasie 49er FX, lecz raczej zamykają stawkę – w klasyfikacji ogólnej są na miejscu trzecim od końca
– Martyna Radosz i Katarzyna Wełna wzięły udział w repasażu, który pewnie wygrały. To spowodowało, że awansowały do półfinału wioślarskiego dwójki podwójnej wagi lekkiej
– Natalia Bajor stoczyła zacięty bój z Suthasini Sawettabut w tenisie stołowym – przegrywała już 1:2 oraz 2:3, ale ostatecznie zwyciężyła 4:3, Katarzyna Węgrzyn z kolei przegrała swój pojedynek ze Szwedką Lindą Bergstrom (1:4) rozstawioną z numerem 21. Szkoda, bo aż trzy sety przegrała różnicą dwóch oczek (9:11, 9:11 i na przewagi 12:14)