Federacja PDC podała nazwiska zawodników, którzy wystąpią w tegorocznej prestiżowej Premier League. Z bardziej oczywistych są to: Michael Smith, Michael van Gerwen, Peter Wright, Gerwyn Price, a z mniej oczywistych: Chris Dobey, Nathan Aspinall, Jonny Clayton oraz Dimitri van den Bergh. Nominacje, jak co roku, budzą wiele kontrowersji i dyskusji.
Premier League to prestiżowa liga dla najlepszych darterów. Format został wymyślony w 2005 roku. Dokładnie od osiemnastu lat fani darta siadają przed telewizorami w czwartki i śledzą zmagania czołówki w specjalnie utworzonej lidze od lutego do maja. W latach 2016-2021 sponsorem Premier League był Unibet. Nie zdobywa się tu punktów do rankingu, ale już samą nominację należy traktować jak wielkie wyróżnienie. W każdym kolejnym sezonie PDC sprawia, że jest coraz więcej pytań. W bieżącej edycji 2023 mamy oczywistych kandydatów – Michael Smith to świeży mistrz świata, Michael van Gerwen wygrał wiele ważnych turniejów w poprzednim sezonie, to legenda tego sportu, Peter Wright żadnego dużego turnieju nie wygrał, ale w końcu to rankingowa dwójka. Ustąpił pozycji po MŚ Smithowi. Podobnie sytuacja ma się z Gerwynem Pricem, który też nie wygrał niczego istotnego, ale trzyma się w rankingu na czwartym miejscu i trudno sobie wyobrazić bez niego Premier League.
Chris Dobey wygrał miejsce w ostatniej chwili, tryumfując niespodziewanie w nierankingowym Mastersie, ale pozostała trójka zawodników wzbudziła już większe kontrowersje. Jonny Clayton przyzwyczaił do tego, że znacznie lepiej radzi sobie w turniejach nierankingowych, przez co nie nabija punktów. I rzeczywiście drugi sezon z rzędu lepsze wyniki osiągał w Mastersie, Premier League czy World Cup of Darts (turniej duetów z tego samego kraju) niż w World Grand Prix (druga runda, wygrał tylko mecz), European Championship (druga runda, wygrał tylko mecz), Grand Slam of Darts (druga runda, wygrał trzy mecze w grupie i odpadł w 1/8 z Alanem Souttarem). W Matchplayu akurat zagrał dobrze, ale pokonał go tam od razu w pierwszej rundzie Rowby-John Rodriguez, który zagrał chyba jedno z najlepszych spotkań w życiu. Clayton jest fajnym gościem, zrobił spory postęp w ostatnich dwóch latach, ale nie zasłużył na to, żeby znaleźć się w ósemce.
Podobnie sprawa ma się z Nathanem Aspinallem, a przede wszystkim z Dimitrim van den Berghiem. Ten pierwszy przynajmniej był w dwóch finałach, a drugi? W żadnym. Premier League chyba liczy po prostu na to, że Belg będzie zabawiał publiczność za każdym razem tańcząc, gdy wchodzi na scenę do utworu “Happy” Pharrella Williamsa, ale czy to powinien być wyznacznik? W takim razie dlaczego nie zaprosić Ricky’ego Evansa, który na MŚ przebrał się za św. Mikołaja i bujał się przy kawałku “Merry christmas everyone”? Może to słabszy zawodnik, ale za to dużo lepszy showman, bo i rzuca do tarczy najszybciej ze wszystkich, stąd ksywka “Rapid”. Wielu zawodników w social mediach wyraziło żal jednoznacznie bądź niejednoznacznie, że nie znaleźli się w ósemce zaproszonych do Premier League.
Ross Smith się nie patyczkował i napisał tak: – Jako obecny mistrz Europy i największy 180-hitter na świecie w drugiej połowie 2022 roku, jestem oczywiście absolutnie zawiedziony, że nie zostałem uwzględniony, ale szanuję decyzję i życzę wszystkim graczom biorącym udział – wszystkiego najlepszego. On może tak się czuć, bo wygrał jeden z ważniejszych turniejów, a wybrany nie został. Rozżalony był też Joe Cullen. Napisał w social mediach, że jest to dla niego jak… kopnięcie w jaja. Jego głównym argumentem był finał Premier League w zeszłym sezonie, gdzie przegrał z van Gerwenem 10:11, ale był bardzo blisko wygranej. Sezon miał jednak kiepski, zaliczył spadek w rankingu i tylko dwa ćwierćfinały rankingowych turniejów. Rob Cross z kolei wypalił, że nierankingowy Masters jest głupi (można tam wygrać miejsce w Premier League) i w ogóle go nie obchodzi, czy zostanie wybrany do Premier League. On może mieć jeszcze żal za brak udziału w 2022 roku, gdy mu się to należało. Na tym wyliczanka się nie kończy, bo są jeszcze Danny Noppert oraz Luke Humphries. Holender wygrał UK Open 2022, a Humphries wiele turniejów European Touru, a przede wszystkim zaliczył spektakularny awans do TOP5 w rankingu.
To PDC jednak rozdaje nominacje i w każdym roku budzą one kontrowersje. Trochę inaczej było, gdy w turnieju brało udział dziesięciu zawodników. Mniej mogło czuć się rozżalonych. Od tamtego roku formułę całkowicie zmieniono, a ligę przekształcono na mini turnieje, za które przyznaje się punkty. Dwa miejsca zatem automatycznie odeszły, a na pewno dwóch z wymienionych darterów by je zajęło. PDC zniechęca trochę do tego, co jeszcze kilka lat temu cieszyło się wielkim uznaniem. Obecnie prestiż spada z uwagi na niesprawiedliwość przy doborze uczestników. Jak zwykle dużo dyskusji jest na początku. Czeka nas aż siedemnaście tygodni zmagań. Po latach nikt już nie pamięta komu miejsce bardziej się należało, a komu mniej…