Skip to main content

Michael van Gerwen wymiatał w latach 2014-2020. Wtedy wygrywał mnóstwo turniejów, w tym trzy mistrzostwa świata. Przez kilka lat utrzymywał się na szczycie rankingu aż w pewnym momencie stracił motywację i zaczął grać gorzej. Teraz wygrał drugi wielki turniej w tym sezonie.

Michael van Gerwen kilka lat temu rywalizował głównie sam ze sobą. Weźmy taki 2016 rok, bo to, co wówczas wyprawiał, nie mieściło się w głowie. W każdym wielkim turnieju albo wygrywał, albo dochodził do finału. W sumie 13 dużych turniejów i 12 finałów. Chore statystyki. Nie poszło mu tylko na MŚ, gdzie niespodziewanie ograł go stary mistrz i kolega z reprezentacji Holandii – Raymond van Barneveld. Oprócz tej wpadki, to van Gerwen nie miał już żadnych. Kasował wszystkich, był jak niezatrzymująca się maszyna. Przez trzy lata z rzędu wygrywał European Championship, Grand Slam of Darts i Players Championship Finals. Trzy lata z rzędu (2014-2016) dochodził do finałów World Matchplay i World Grand Prix. Siedem razy z rzędu grał w finale Premier League, pięć razy z rzędu wygrywał Mastersa.

Holender grał jak w transie, na zupełnie innym poziomie niż wszyscy. To on przejął pałeczkę po legendzie tej dyscypliny, czyli Philu Taylorze, 13-krotnym mistrzu świata federacji PDC. Van Gerwen nie był takim dominatorem najważniejszego turnieju, bo do tej pory ma na swoim koncie “tylko” trzy mistrzostwa świata, jednak wszedł do telewizyjnego darta z buta, jako bezczelny, pewny siebie dzieciak, który ustawiał po kolei wielkich mistrzów. Jeszcze jako 17-latek bez sukcesów, rudzielec z kolcami na głowie i w za luźnej koszulce, rzucił swoją pierwszą telewizyjną dziewiątą lotkę w turnieju Masters of Darts, który liczył tylko dwie edycje i brało w nim udział po pięciu najlepszych Anglików i Holendrów. Po tym wyściskał go van Barneveld, z którym akurat grał. Na dobre wypalił kilka lat później, już po 20-tce.

Rok 2021 był dla van Gerwena wyjątkowo nieudany. Po raz pierwszy od lat nie wygrał żadnego wielkiego turnieju, po jakimś czasie spadł nawet na piąte miejsce w rankingu i grał przeciętnie, jak na drugiego najbardziej utytułowanego dartera w historii PDC. Do dalszych sukcesów zainspirowało go tegoroczne zwycięstwo Ronniego O’Sullivana w MŚ w snookerze. Van Gerwen zna się z Anglikiem prywatnie i podziwia go za to, że od lat ma motywację do bycia na szczycie, sam chce także od niego czerpać tę siłę. W tym roku wrócił stary dobry Michael van Gerwen. Najpierw był najlepszy w Premier League, a teraz zgarnął World Matchplay, czyli drugi najważniejszy tytuł po mistrzostwach świata. Oprócz tego wygrał też trzy mniejsze turnieje z cyklu European Tour.

Michael van Gerwen w finale Matchplaya pokonał starego-nowego lidera rankingu PDC, czyli Gerwyna Price’a. Praktycznie przez cały mecz był od niego lepszy, ale miał wielki problem przy kończeniu. Van Gerwen rzucił aż 15 maksów i cały czas dominował na dystansie, ale za dużo oddawał po błędach. Cały czas gonił wynik i dopadł Walijczyka w końcówce, gdy na dobre się rozkręcił. Na takiego Holendra nie było szans. Zaczął wreszcie zamykać wysokie finisze, w tym imponujące 130 punktów, gdy akurat partię zaczynał Price. Michael mu ją spektakularnie wykradł i prowadził 15:14 przy swoim liczniku, który spokojnie utrzymał. Potem zamknął jeszcze 114 i 121, kończąc finał czerwonym środkiem. Po pięciu legach wygranych z rzędu został mistrzem Matchplaya. Za tym turniejem się stęsknił, bo nawet w czasach dominacji w rankingu, akurat tu mu szło nie specjalnie, szybko odpadał, a ostatnio w finale był w 2016 roku.

Related Articles